[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiś komisarz.– Henk przez chwilęmarszczył czoło, intensywnie starając się przypomnieć sobie nazwisko.– Wydaje mi się, żekomisarz Höner.Pokazał mi legitymację i powiedział, że wszystko jest z panem uzgodnione.Fabel przez moment gapił się na Henka, przyswajając sobie to, co usłyszał.– Natychmiast ściągnij tam paru mundurowych i weź rysopis albo najlepiej przejrzyjcie nagraniaz kamer CCTV.Nikomu nie dawałem pozwolenia na oglądanie zwłok, wszystko jedno, czy ten ktośbył z Polizei Schleswig-Holstein, czy nie.Gdy Fabel wpadł na odprawę Wydziału Zabójstw, sala konferencyjna wypełniona była po brzegipolicjantami w mundurach i detektywami, a Anna rozpoczynała właśnie przydzielanie adresówposzczególnym zespołom.– Pomyślałem, że poradzisz sobie z dodatkową parą zwłok – zwrócił się do Anny.– Tak czyowak, to twoje przedstawienie.Odwrócił się do reszty zgromadzonych na sali.– Chcę wam tylko powiedzieć, że stawka poszła w górę.Właśnie znaleźliśmy następne ciało.Tym razem to naprawdę wygląda na robotę Zabójcy z Sieci.Odpowiedział mu zbiorowy jęk.– No dobrze, dobrze – wykrzyknęła Anna ponad głosami zebranych.– Posłuchajcie! Jeśli jestnastępna ofiara, to znaczy, że działamy pod jeszcze większą presją, przez co musimy jak najszybciejdorwać tego gościa.Jedziemy pod cztery konkretne adresy.To nie są te same adresy, pod którezamierzaliśmy uderzyć na początku.– Co? – przerwał Fabel.– Nadkomisarz Kröger skontaktował się z nami – wyjaśniła Anna.– Jego zespół wciąż pracujenad zdobyciem danych z komputerów i telefonów komórkowych ofiar, ale jak dotąd udało się imtylko częściowo odzyskać wymianę korespondencji z czterema mężczyznami, wspólnymi dlawszystkich dziewczyn.W dodatku wszyscy robili to za pośrednictwem jednej witryny.Cóż, możewięcej niż witryny.– Co masz na myśli?– Wiesz, w sieci istnieją takie dziwaczne strony, gdzie ludzie prowadzą coś w rodzajualternatywnej egzystencji.Po prostu wirtualne życie.Na przykład mają farmę, na której nie śmierdzi,budują w fikcyjnym świecie imperium finansowe.Takie tam bzdury.– Tak, znam takich ludzi – odparł Fabel.Znał, lecz nie rozumiał, dlaczego ktoś chce tracić tyle prawdziwego życia na funkcjonowaniew świecie fikcji.– No cóż, ta konkretna witryna nosi nazwę Virtual Dimension.To częściowo portalspołecznościowy, częściowo zaś służy do życia w wirtualnym świecie.Jej hasło to „konsolidacjarzeczywistości”.– Co to znaczy, do diabła? Czemu ci ludzie nie mogą rozmawiać po niemiecku?Anna wzruszyła ramionami na znak, że nie strzela się do posłańca.– Zgodnie z założeniami strona Virtual Dimension celowo łączy ten obłąkany, nierzeczywistyświat z normalnym życiem w realu.Jak to funkcjonuje, nie mam pojęcia, bo według mnie towszystko bujda.Tak czy owak, przynajmniej dwie z tych kobiet spotykały się z pewną liczbąmężczyzn, o ile w rzeczywistości faktycznie są mężczyznami, właśnie w wirtualnym świecie VirtualDimension.A spośród tych mężczyzn czterech miało kontakt również z każdą z pozostałych ofiar, tyleże w innym chatroomie.– Mmm.– zamruczał Fabel.– Brzmi obiecująco.– Och! – Annie coś się przypomniało.– Skoro mowa o wirtualnej rzeczywistości, to szukał cięten gliniarz z policji rzecznej, którego spotkaliśmy w miejscu, gdzie znaleziono korpus.– Kreysig?– Nie, ten drugi.Jego zastępca.Tramberger.Skontaktował się, żeby zapytać, czy nadal chcemy,aby wprowadził dane do tego swojego komputerowego modelu „Wirtualnej Łaby”.– To na pewno nie zaszkodzi.Czy możesz sprawdzić u Holgera Braunera, ile ważyły tamtezwłoki i jak długo jego zdaniem przebywały w wodzie? Potem prześlij to Trambergerowi i niech onzobaczy, czy zdoła cokolwiek z tym zrobić.– Och, to na pewno go uszczęśliwi.Jest bardzo dumny ze swojej zabawki.Śmieszne, ale onwcale mi nie wyglądał na komputerowca.– A kto w tych czasach nie jest komputerowcem? Jeszcze coś?– Taaak.Zaczęłam grzebać na temat Pharos Project i znalazłam kilka osób, które mogą coś o tymwiedzieć.Tylko że mam pełne ręce roboty z organizacją dzisiejszych akcji.Mówiłeś, że chętnie mipomożesz i weźmiesz część pracy na siebie?– Jasne.Co tam masz?Anna wręczyła Fablowi akta i nakaz z Biura Prokuratora.– Jeden adres jest po drodze na Bilstedt, gdzieś pomiędzy Horn a Schiffbek.Adres IP należy doJohanna Reischa.– To, że opłaca rachunki, jeszcze nie oznacza, że tylko on korzysta z komputera.Anna potrząsnęła głową.– Zgodnie ze spisem ludności, Johann Reisch, lat czterdzieści pięć, jest jedyną osobąmieszkającą w tym lokalu.A tak wygląda.– wręczyła Fablowi wydruk strony komputerowej –.internetowe wcielenie Herr Reischa.Fabel rzucił okiem na wydruk.Młody mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych i bezkoszulki, którego od czterdziestych piątych urodzin dzieliły jeszcze ze dwie dekady, uśmiechał się doobiektywu, dumnie prężąc umięśniony tors.Na dole strony widniało jego imię: Thorsten66.– I jak, chcesz to wziąć?– Może być.– Fabel wziął od Anny akta.– To twoje przedstawienie.szefowo.Schiffbek znajduje się na wschód od centrum miasta.Informacje, które Anna podała Fablowii Wernerowi, zaprowadziły ich na nieskazitelnie czystą uliczkę w pobliżu cmentarza, otoczonądwoma rzędami segmentów.Fabel zaparkował auto na samym końcu drogi, nakazując jadącym w radiowozie policjantomzatrzymać się tuż za nim; nie było sensu przedwcześnie sygnalizować o swojej obecności.Dwajfunkcjonariusze w mundurach poszli za Fablem i Wernerem do jednego z segmentów [ Pobierz całość w formacie PDF ]