[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedtem też się to zdarzało.Mieliśmy takie same problemy z naszymi titanami II.Panie prezydencie?- Słucham.- Panie prezydencie, moim zdaniem, trzeba trochę uspokoić sytuację.A to niby w jaki sposób?! Kto mi zaręczy, że nie chodziło o przygotowania do ataku?Jazda autostradą George’a Washingtona poszła gładko.Mimo zasp Goodley nie zwalniał terenówką poniżej sześćdziesięciu kilometrów na godzinę i ani razu nie wpadł w poślizg, omijając porzucone na szosie samochody niczym kierowca wyścigowy na torze w Daytona.Zatrzymał się dopiero przed wejściem do Pentagonu, gdzie obok cywilnego strażnika stał teraz żołnierz z M-16 gotowym do strzału.- CIA! - oznajmił Goodley.- Poczekaj! - Ryan wręczył mu swoją legitymację.- Wepchnij w otwór.Bramka powinna się otworzyć.Goodley zrobił, co mu kazano.Rzeczywiście, plastikowa legitymacja Ryana miała na magnetycznym pasku kod, który otwierał nawet bramkę Pentagonu.Zapora podniosła się, a szlaban od strony wjazdu opadł.Droga wolna.Wartownik skinął tylko głową.Skoro przepustka działa, wszystko jest na pewno okay.- Prosto, aż do pierwszych drzwi.- Mam zaparkować?- Zawracanie głowy! Biegiem za mną!Okazało się, że również straże za wejściem rzecznym podwoiły czujność.Ryan próbował przejść bramkę wykrywacza metalu, który włączył się, wyczuwając drobne pieniądze w jego kieszeni.Jack z wściekłością cisnął monety na podłogę.- Narodowy Ośrodek Dowodzenia?- Proszę za mną.Przystępu do NOD-u broniła pancerna szyba, za którą czuwała Murzynka w stopniu sierżanta, uzbrojona w rewolwer.- CIA.Musimy wejść do środka - wyłuszczył sprawę Jack i przytknął plastikową legitymację do czarnej płytki przy drzwiach.I tym razem magnetyczny kod zadziałał.- Kim pan jest? - zapytał dyżurujący bosman z marynarki wojennej.- Zastępcą dyrektora CIA.Proszę mnie zaprowadzić do najstarszego stopniem.- Za mną, proszę.Dowodzi w tej chwili komandor Jim Rosselli.- Komandor?! A gdzie generałowie?- Generał Wilkes gdzieś przepadł, za diabła nie możemy go znaleźć! - Bosman zniknął za uchylonymi drzwiami.Wewnątrz Ryan ujrzał komandora z marynarki wojennej i podpułkownika lotnictwa.Nad nimi wisiała tablica świetlna, a obok stał rząd dyrektorskich telefonów.- Rosselli to pan?- To ja.A pan?- Jack Ryan, zastępca szefa CIA.- Wybrałeś sobie kiepski moment na wizytę, kolego - mruknął podpułkownik Barnes.- Jakieś zmiany?- Przed chwilą wyglądało, że Rosjanie odpalili rakietę.- Chryste Panie!-.ale nie wykryliśmy “ptaszka”, chyba eksplodował im silos.Ma pan dla nas coś ciekawego?- Otwórzcie mi linię do ośrodka dowodzenia FBI.Panowie, muszę z wami zamienić dwa słowa.- Pan oszalał - stwierdził Rosselli dwie minuty później.- Może i tak.- Ryan podniósł słuchawkę.- Dan, mówi Jack.- Gdzie ty się podziewasz, do cholery? Dopiero co dzwoniłem do Langley.- Jestem w Pentagonie.Wiesz coś nowego o tej bombie?- Nie wyłączaj się, mam na linii doktora Parsonsa, to nasz ekspert z NEST-u.Proszę mówić.- Dobrze.Halo, tu Jack Ryan, zastępca dyrektora CIA.Co pan dla mnie ma?- Bombę zbudowano z amerykańskiego plutonu.Mamy całkowitą pewność co do tego, nasi sprawdzali próbki po cztery razy.Pluton z Savannah River, z lutego tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego ósmego roku, reaktor K.- Na pewno? - napierał Jack, modląc się w duchu o pozytywną odpowiedź.- Na pewno.Brzmi to nieprawdopodobnie, ale to nasz materiał.- Co dalej?- Murray mówił mi, że mieliście kłopot z określeniem mocy ładunku.Dobra, byłem tam, na miejscu, słyszy mnie pan? Bomba niewielka, poniżej piętnastu - piętnastu - kiloton.Parę osób przeżyło wybuch.Niewiele, ale widziałem je na własne oczy.Nie mam pojęcia, dlaczego tak spieprzyliśmy wstępną analizę, ale jak mówię, widziałem wszystko na własne oczy i powtarzam, bomba była mała.Inna sprawa, że wygląda mi na niewypał wodorówki, ale dopiero sprawdzamy ten trop.Najważniejsze jest to, co powiedziałem: materiał w bombie był amerykański.Mamy co do tego sto procent pewności.Rosselli nachylił się nad konsolą, sprawdzając, czy Ryan rzeczywiście rozmawia przez specjalną linię z centralą FBI.- Chwileczkę, proszę pana.Mówi komandor Rosselli z marynarki.Mam magisterium z fizyki jądrowej i chciałbym się upewnić co do tych danych.Proszę mi podać proporcję 239 do 240 w próbkach.- Chwileczkę, już podaję.O, mam.239 było dziewięć osiem przecinek dziewięć trzy.240 zero przecinek cztery pięć.Mam panu podać wartości pierwiastków śladowych?- Dziękuję, to mi wystarczy.- Rosselli podniósł głowę i szepnął: - Gość albo mówi prawdę, albo kłamie jak skurwysyn.Miło, że jesteśmy tego samego zdania, komandorze.Mam do pana jedną prośbę.- Jaką?- Potrzebny mi dostęp do gorącej linii.- Nie mogę panu na to zezwolić.- A śledził pan wszystkie depesze z linii, komandorze?- Powiedziałem “nie”.Nie miałem czasu, na świecie toczą się trzy bitwy naraz, a poza tym.- Chodźmy się rozejrzeć.Ryan sam się zdziwił, że nigdy dotychczas nie był w pomieszczeniach gorącej linii.Na osobnej tablicy ujrzał teksty wszystkich poprzednich depesz.Sześć osób personelu miało śmiertelnie blade twarze.- Matko święta, Ernie.- Zaczął znów Rosselli.- Nowe depesze? - zapytał z miejsca Ryan.- Żadnych, od czasu tej naszej, sprzed dwudziestu minut.- Wszystko szło jak trzeba, kiedy tu zaglądałem, zaraz po wybuchu.- O mój Boże! - Rosselli dokopał się do ostatniej z depesz.- Prezydent goni w piętkę - oznajmił Jack.- Nie chce przyjmować informacji ani ode mnie, ani od wiceprezydenta Durlinga.Mój pomysł jest prosty, uważacie? Znam prezydenta Narmonowa, a Narmonow zna mnie.Z tym, co przyniosłem, i z wiadomościami z FBI, może uda nam się coś zwojować, komandorze.Bo jeżeli się nie uda.- Niemożliwe - uciął z miejsca Rosselli.- A to dlaczego? - Choć serce waliło mu jak oszalałe, Jack zmusił się do równego oddechu.Spokój, spokój, przede wszystkim spokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]