RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cztery dni wcześniej wściekał się na niesprawiedliwość losu, nie wiedząc jeszcze, że dzięki temu ocaleje.Bał się teraz otrzymanej dawki, choć Parsons ocenił ją raptem na czterdzieści remów.Clinton był jednak policjantem i biorąc się w garść, wyjął z dłoni Dawkinsa pomiętą kartkę.Okazało się, że ma przed sobą listę numerów rejestracyjnych.Jeden z nich był zakreślony i opatrzony znakiem zapytania.- Co to? - zapytał Clinton, przepychając się przed pielęgniarkę, która usiłowała podłączyć wyszarpniętą kroplówkę.- Furgon – wybełkotał ranny, który mimo głuchoty zrozumiał pytanie.- Wpuściłem.Prosiłem sierżanta, niech sprawdzi, ale.Południowy wjazd, koło wozów transmisji.Furgon z ABC, mały, dwóch gości.Wpuści­łem.Nie było ich na liście.- Południowy wjazd, kojarzy pan coś? - zwrócił się Clinton do Parsonsa.- Tam było epicentrum.- Parsons nachylił się nad rannym.- Jak wyglądali ci dwaj? - zapytał, wskazując na listę, a potem na siebie i na agenta Clintona.- Biali, po trzydziestce, zwyczajni.Mówili, że są z Omahy.Mieli kopiarkę.Dziwiłem się, że z Omahy.powiedziałem sierżantowi, coś nie tak.Yankevich miał sprawdzić, zaraz jak.- Panowie! - wtrącił się doktor.Ten człowiek jest umierający, muszę panów.- Milczeć - przykazał mu Clinton.- Co było w furgonie?Dawkins odpowiedział pytającym spojrzeniem.Parsons pochwycił kartkę, narysował na niej samochód i dziabnął ołówkiem w papier.Półprzytomny Dawkins kiwnął głową.- Wielkie pudło, metr na metr, z literami SONY.Mówili, że to kopiar­ka.Furgon niby z Omahy, ale.- Ranny wskazał palcem swoją listę.Clinton natychmiast sprawdził rejestrację.- Tablice z Kolorado!- Wpuściłem - zdołał jeszcze wybełkotać Dawkins, nim omdlał.- Metrowe pudło.- szepnął Parsons.- Biegiem! - Clinton był już za progiem izby przyjęć.Najbliższy tele­fon znaleźli w recepcji, lecz wszystkie cztery aparaty były zajęte.Clinton wyjął z dłoni recepcjonistki słuchawkę, odwiesił i uzyskał sygnał.- Co pan wyprawia?- Zamknij się! - odpowiedział agent i zaczął szybko mówić do słucha­wki.- Łączcie z Hoskinsem.Walt, mówi Clinton, dzwonię ze szpitala, proszę, żebyś sprawdził numery rejestracyjne.Stan Kolorado, E, R, P, pięć, dwa, zero.Podejrzana furgonetka na stadionie.Wewnątrz dwóch białych, po trzydziestce, bez znaków szczególnych.Świadek to policjant, stracił w tej chwili przytomność.- Już się robi.Masz kogoś ze sobą?- Tego Parsonsa z NEST-u.- Jedźcie zaraz do mnie.Albo nie, zostańcie na miejscu, tylko się nie rozłączajcie.- Hoskins przełączył się na inną linię i z pamięci wystukał numer stanowego urzędu komunikacji.- Dzwonię z FBI.musicie mi jak najszybciej sprawdzić tablice.Komputer działa?- Oczywiście - zapewnił agenta kobiecy glos.- Numer brzmi Edward, Robert, Paul, pięć, dwa, zero.- Hoskins rozejrzał się po biurku.Gdzieś już widział ten numer rejestracyjny.- Już sprawdzam.- Kobieta wystukała coś na klawiaturze.- Mam.Fabrycznie nowa furgonetka, zarejestrowana na Roberta Frienda z Roggen.Czy podać numer prawa jazdy pana Frienda?- Jezusie! - wykrztusił Hoskins.- Co tam pan mówi?Agent wyrecytował numer prawa jazdy z motelu.- Owszem, proszę pana, zgadza się.- Mogłaby mi pani jeszcze sprawdzić dwa prawa jazdy?- Oczywiście, proszę pana.Kiedy Hoskins odczytał numery, urzędniczka przejrzała kartotekę.- Pierwszy numer się nie zgadza.Drugiego też nie ma.Ale zaraz, przecież są prawie takie same jak.- Wiem o tym.Dziękuję bardzo.- Hoskins odłożył słuchawkę i mruk­nął do siebie: - Dobra, Walt, myśl, ale szybko.Potrzebował jeszcze dodatkowych danych od Clintona.- Murray.- Dan, tu Walt Hoskins.Dostałem wiadomości, które muszą do was trafić.- Wal.- Nasz stary znajomy, Marvin Russell, zaparkował na stadionie furgo­netkę.Facet z NEST-u potwierdził, że stała mniej więcej tam, gdzie wybuchła bomba.W samochodzie był jeszcze jeden, nie, zaraz.W samo­chodzie był z Russellem tylko jeden facet, więc drugi musiał prowadzić ten wynajęty osobowy.Co dalej? Wewnątrz furgonetki było wielkie pud­ło, a na bokach wóz miał znaki sieci ABC.Russella znaleziono martwego dwa kroki od stadionu.Pewnie zostawił furgon na parkingu i dał nogę.Moim zdaniem, Dan, ta bomba mogła się dostać na Skydome w ten sposób.- Masz jeszcze coś, Walt?- Zdjęcia z paszportów i resztę papierów tamtej dwójki.- Ładuj na telefaks.- Już się robi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl