RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W głowie zadzwięczały jej raz jeszcze słowa Nicka.- To jest kapitalne.Tak trzymaj.Idz do przodu i nie oglądaj się wstecz - powiedział.A po chwili dodał: - Słuchaj,mała, masz talent.Ale talent to nie wszystko.Potrzebne jest jeszcze poświęcenie,dyscyplina, zdeterminowanie i energia.Ta książka powinna stać się twoją obsesją.Bez tej obsesji nic się nie uda.No i jeszcze pragnienie pisania.Musi być większe niżjakiekolwiek inne.Musisz być gotowa do poświęceń - uśmiechnął się w sobie tylkowłaściwy sposób.-1 jeszcze coś.Niemożność koncentracji, największy wrógkażdego pisarza.Musisz wznieść dookoła siebie niewidzialny mur, którego nikt i nicnie zdoła przeniknąć.Rozumiesz, mała?Nick często mówił do niej  mała", tak samo, jak mówił  mały" do Victora.Zrozumiała, że w jego słowniku było to szczególne określenie, jedno z tych, którychużywał bardzo selektywnie.Franceska uśmiechnęła się do siebie, popijając gorącąherbatę, przepełniona sympatią do Nicka.Uderzyło ją, że nigdy nie słyszała, abypowiedział  mała" do lub o Katharine; zawsze zwracał się do niej bardzo oficjalnie,pełnym imieniem.Może działo się tak dlatego, że był świadomy jej wielkiej urody italentu aktorskiego? Franceska nie mogła uwierzyć, że Nick mógłby nienawidzić jej przyjaciółki,cokolwiek by ona na ten temat nie mówiła.Kim też w to nie wierzył.Oboje byliprzekonani, że Katharine usiłuje doszukać się czegoś, co nie istnieje.Myśląc o tym,Franceska uznała, że Nick traktuje Katharine w podobny sposób jak ją samą -kordialnie i żartobliwie.Ale musiała przyznać, że czasami zachowywał się przyKatharine nienaturalnie, jakby był skrępowany.Nawet w czasie tego uroczystegoobiadu, po wszystkich komplementach, które wypowiedział pod jej adresem, skryłsię za jakąś nieprzeniknioną maską, odizolował się.A z drugiej strony, w czasieobiadu zwierzył jej się, że chyba bierze go grypa.Może właśnie to tłumaczyło jegozachowanie tego szczególnego dnia.Miała nadzieję, że już czuł się lepiej, że nie byłtak chory jak ona.Po śniadaniu Franceska udała się z powrotem do swojego przedziału.Z ulgąstwierdziła, że nikt się nie dosiadł.Otuliła się płaszczem i starała się zasnąć.Jednaknie mogła spać - prawie całą drogę kaszlała i wycierała nos.Kiedy pociąg wjeżdżałna dworzec King Cross, czuła, że ma dreszcze i temperaturę.Wysiadła z pociągu wprost na deszcz i z walizką w ręku ruszyła brudnym,zakopconym peronem.Modliła się, by kolejka na postoju taksówek nie była długa.Na szczęście, stosunkowo szybko udało jej się złapać taksówkę.Nie minęło kilkaminut, jak samochód zaczął się przedzierać przez uliczny ruch w kierunkuMarylebone, następnie West Endu i Mayfair.Deszcz lał strumieniami.Kilka razybłyskawice rozjaśniły ciemności.Nad Londynem przechodziła pierwsza wiosennaburza.W drodze do domu Franceska czuła się coraz gorzej.Nie mogła się doczekać, kiedywreszcie znajdzie się u siebie.Bolały ją wszystkie kości, nie była w stanie opanowaćdreszczy, kaszlała i kichała.Z ulgą zapłaciła taksówkarzowi, wbiegła po schodach iszybko otworzyła drzwi.Kiedy tylko zamknęła je za sobą, z jadalni wyłoniła sięuśmiechnięta pani Moggs w niezwykłym kapeluszu na głowie.Franceskapomyślała, że chyba nigdy go nie zdejmuje.- Nareszcie pani wróciła, milady - wykrzyknęła pani Moggs i tak energiczniezaczęła potrząsać głową w powitalnych gestach, że maki na kapeluszuniebezpiecznie się zachwiały.- Niech pani lepiej zdejmie te przemoczone rzeczy iwezmie gorącą kąpiel.Akurat gotuję rosół.Przyniosę pani prosto do łóżka -wydawała polecenia tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Z przeziębieniem trzebauważać, milady. - Dzień dobry, pani Moggs - Francesce udało się wreszcie odezwać.Postawiławalizkę, zdjęła przemoczony płaszcz i powiesiła go do szafy.- A skąd pani wie, żejestem przeziębiona?- Pani Asternan! Stąd wiem! - oświadczyła pani Moggs.- Zadzwoniła dziś rano i powiedziała mi.Udzieliła mi wskazówek.Powiedziała,żebym ugotowała jakąś pożywną zupę i od razu położyła panią do łóżka.To bardzoprzyjemna pani.Powiedziała mi też, że jego miłość miał straszny wypadek.- PaniMoggs wydała odgłos współczucia i ciągnęła: - Straszne! Ale i tak skończyło sięszczęśliwie, jego miłość mógł złamać sobie kark.- Kiwnęła głową- Oj, mógł.Francesce udało się powstrzymać wybuch śmiechu.- Tak, ta myśl była dla naswielką pociechą, pani Moggs.Zadrżała, czując chłód niewielkiego przedpokoju, podniosła walizkę i zaczęławchodzić po schodach.Ale zatrzymała się, kiedy pani Moggs wykrzyknęła: - Och,byłabym zapomniała.Panna Tempie też dzwoniła.Jakąś godzinę temu.- Panna Tempest - cicho poprawiła ją Franceska.- Czy zostawiła jakąś wiadomość?- Tak, milady.Panna Tempie prosiła, aby przypomnieć pani o dzisiejszej kolacji.Powiedziałam jej, że pani jest chora i chyba nie będzie mogła przyjść na tę kolację.Ipowiedziałam jej, że dzwoniła pani Asternan i powiedziała, że jego miłość miał tenstraszliwy wypadek.Bardzo była zdenerwowana, ta panna Tempie.Powiedziała, żezadzwoni pózniej, bo śpieszy się na lunch.Powiedziała, że w takim razie odwoła tękolację.To bardzo miła osoba, ta panna Tempie.- Ależ pani Moggs! - Franceska była zła i już chciała upomnieć panią Moggs, że niepowinna odwoływać jej spotkań, ale natychmiast zrezygnowała.Przecież paniMoggs miała dobre intencje.- Myślę, że chyba ma pani rację.Najlepiej będzie, jak zostanę w łóżku przeznajbliższe dwadzieścia cztery godziny.Czuję się naprawdę okropnie, a pogoda jestwstrętna.- To prawda, milady.Psa z domu nie wypędzisz.Lepiej zostać w domu.No, niechpani idzie i wezmie kąpiel.A potem przyniosę pani zupę.Położyłam do łóżkatermofor.- To bardzo miło z pani strony, pani Moggs.Czy była jakaś poczta w zeszłymtygodniu? Pewnie leży na biurku ojca w bibliotece - Franceska chciała przejść przezhall, ale pani Moggs zastąpiła jej drogę.- Proszę sobie teraz nie zawracać tym głowy.Rachunki.Są same rachunki -oświadczyła z przekonaniem. - Rozumiem.Dobrze, więc pójdę się wykąpać.Może się trochę rozgrzeję.Wchodząc na górę Franceska czuła rozczarowanie, że nie zobaczy dzisiaj VictoraMasona.To on organizował kolację, a Katharine odwoła ją.Cholera, zaklęła wmyślach, i skrzywiła się niezadowolona, że wszystko idzie nie tak, jakby chciała.Rozdział 21VICTOR Mason spojrzał uważnie na Jerry'ego Massing-hama i stwierdziłenergicznie: - Najlepiej będzie, jeśli przed rozpoczęciem zdjęć w Langley osobiściesprawdzisz, czy ubezpieczyliśmy się odpowiednio.To powinno być dodatkoweubezpieczenie, naprawdę wysokie.Nie chcę mieć żadnych problemów, jeśli będąjakieś zniszczenia czy wypadki.Wolę dmuchać na zimne.- Rozmawiałem już na ten temat z Jake'em, więc możesz być spokojny - szybkoodpowiedział Jerry zastanawiając się, czy Victor nie przesadza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl