[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludziska bimber z miodu pędzą.- Daliby ci oni popróbować tego miodowego bimbru! - zaoponował Grubin.- Oni by cię od razu rozpoznali.- Jak? - zdziwił się Wasilij Wasiljewicz.Wszyscy roześmieli się, a Łożkin odpowiedział:- Po odzieży by cię rozpoznali.I po akcencie.Oni przecież innym językiem mówili, starocerkiewnosłowiańskim.- I zamiast miodu dostałbyś mieczem po karku - podsumował Grubin.- Dobra, dobra! - nie poddawał się Wasilij Wasiljewicz.- Czyżbyście sądzili, że ja się do nich udam bez przygotowania? Najpierw poszedłbym do Akademii Nauk.Dajcie, powiedziałbym, konsultantów od starocerkiewnego języka.Poczytamy, popracujemy.Dajcie mi też muzealną odzież.Wtedy nie rozpoznają.Sąsiedzi Wasilijowi Wasiljewiczowi nie uwierzyli.Zaczęli rozmawiać o podróżach w czasie.Jedni czytali o tym w literaturze fantastycznej, inni nie czytali, ale słyszeli.Nagle Udałowowi wpadła do głowy interesująca myśl.- Minie jakieś sto lat - powiedział on - i taka podróż stanie się całkiem powszednią możliwością.Wszak dla nauki nie istnieją żadne bariery.Turyści będą jeździć, naukowcy, podróżnicy.Powstanie masowy ruch w czasie, a życie stanie się do tego stopnia interesujące, że nawet nam się nie śniło.Powiedzmy, że uczniowie będą mieli chęć dowiedzieć się, jak tam było w starożytnym Egipcie.Nauczyciel przyciska guzik i już cała klasa gości u cesarzowej Kleopatry.Badajcie, powiada, dzieci, naszą mroczną przeszłość.- To całkiem prawdopodobne - odparł Łożkin.- Trzeba będzie tylko ściśle przestrzegać zasad ruchu.Czytałem, co się dzieje, kiedy takie przepisy pogwałcić.W okresie mezozoicznym jeden zagapił się i rozdeptał motyla, a w rezultacie w Ameryce wybrali całkiem innego prezydenta.Zamilkli.Pomyśleli.Potem Grubin powiedział:- Tu nie ma żadnych wątpliwości.Gdyby takich zasad nie przestrzegali, to byśmy już tych gości z przyszłych lat nieraz spotkali u siebie.Jakbyś się nie maskował, natura zawsze zdradzi.Zdradzi wychowanie, nieznajomość jakiegoś drobiazgu, o którym wszyscy pozostali doskonale wiedzą.Skąd taki przybysz może na przykład wiedzieć, które miejsce zajmuje w lidze obwodowej nasza drużyna piłkarska?- Szóste - odpowiedzieli chórem Pogosjan, Udałow i Wasilij Wasiljewicz.- Widzicie - ucieszył się Grubin.- Na tym nas nie można złapać.A on by nie wiedział, bo już za sto lat odpowiednie dokumenty zostaną zniszczone.- Ja też nie wiem - powiedział stary Łożkin.- Nie wiem nawet, która drużyna zajmuje pierwsze miejsce.- “Metalowiec" z Serdobolska - wyjaśnił Pogosjan, Udałow i Wasilij Wasiljewicz.- A ja nie wiem - upierał się Łożkin.- To znaczy, że ja także jestem podróżnikiem w czasie?- Całkiem możliwe - rzekł Pogosjan i popatrzył surowo na Łożkina.- W tej kwestii nikomu nie wolno wierzyć.- Nie bój się, Łożkin - wtrącił się zacny Grubin.- My ciebie znamy.W razie czego zaświadczymy, gdzie trzeba.- Jeśli ktoś nie jest naszym człowiekiem, to Pogosjanowska żona, Berta - powiedział na to Udałow.- Wczoraj ciągnęła za ucho mojego Maksymka.Swój człowiek tak nie postępuje.- Zasłużył sobie - powiedział Pogosjan.- Szybę rozbił.Teraz nie będzie więcej chuliganił.- Gdybym spotkał przybysza z przyszłości - powiedział Grubin - od razu.bym mu zadał jakieś dwa lub trzy pytania.- Nie zobaczysz żadnego przybysza - powiedział Pogosjan.- Co kulturalnego człowieka może zainteresować w naszej mieścinie?- Jakże głęboko się mylisz! - wykrzyknął Łożkin.- Dzisiaj nasze miasto stanowi przedmiot zainteresowania w skali ogólnozwiązkowej.Z jednej strony mija siedemset pięćdziesiąt lat, z drugiej mamy odsłonięcie pomnika, to znaczy ktoś w górze oddał sprawiedliwość naszej wspaniałej przeszłości.Gości najechało ze wszystkich stron.Moskwa przez radio nadawała.Ja bym na miejscu potomków nie zastanawiał się ani przez chwilę, dokąd się wybrać na wycieczkę.- Korneliusz! - zawołała przez okno Ksenia Udałowa.- Jesteśmy gotowe.Płaszcz weźmiesz?- Nie wezmę!- Deszcz się nie zapowiada - powiedział stary Łożkin.- W gazecie czytałem.A tam napisali, że wielki pisarz Pacchaweria przybył na uroczystości.Delegacja z Kamczatki.Tkaczka Fiodorowa-Dawydowa.Oczekuje się przybycia jednego z kosmonautów, którego nazwiska na razie nie podano.Nie licząc zwyczajnych turystów.- Myślałby kto - rzucił pogardliwie Pogosjan, aby jego było na wierzchu.W rzeczywistości był szczerym, zapalonym patriotą Wielkiego Guslaru, ale o tym wiedzieli tylko jego krewniacy z Erewanu.Stara Łożkina wyszła na dwór i zapytała:- Długo tak będziecie gęby strzępić? Zaczną bez nas.- Idę, słoneczko, idę - odparł Łożkin.- My tutaj przeprowadziliśmy poważną dyskusję naukową.- Pewnie, pewnie - nie uwierzyła Łożkina.Łożkinowie pierwsi wyszli na ulicę.Za nimi ruszyli pozostali.Wszyscy natychmiast zapomnieli o rozmowie, tylko Udałow ciągle myślał o przybyszach.Myśl o możliwości spotkania na ulicy gościa z przyszłości tak go zafrapowała, że z wielką podejrzliwością zaczął wpatrywać się we wszystkich przechodniów.Zaczął też we wszystkich dostrzegać dziwne cechy, których dawniej nie zauważał, a które mogły wskazywać na obcoplemienność, na perfidne maskowanie.Z przeciwka szedł prowizor Sawicz z żoną, kierowniczką Domu Towarowego.Wydawałoby się, że Udałow zna Sawicza od niepamiętnych lat, ale dzisiaj łysina aptekarza błyszczała nie po ziemskiemu, a w dodatku Sawicz jakoś nienaturalnie trzymał żonę pod rękę.Może Sawicza nasłali? Ale Udałow natychmiast odpowiedział sobie: nie.Wątpliwe, aby z powodu jednej uroczystości warto było potomkom kierować rezydenta do Guslaru.Jeśli tylko Sawicza nie zastąpili sobowtórem, to Udałow zna go od jakichś dwudziestu lat.Całkiem już uspokojony powiedział:- Dzień dobry.- Dzień dobry - odparli Sawiczowie.Przeszło czterech sportowców w błękitnych dresach.Sportowcy śpieszyli na defiladę.Udałow zrozumiał, że gość z przyszłości może skryć się wśród sportowców, a wtedy nie sposób go będzie rozpoznać.Potem jednak odrzucił tę myśl.Ludziom przyszłości trudno będzie znaleźć taki strój, a wszystkie prawdziwe dresy są zaksięgowane.Z każdym krokiem Udałow nabierał coraz większego przekonania, że przybysz przeniknął do Guslaru i że należy koniecznie go odszukać i szczerze z nim porozmawiać.To bardzo ważne.Nikt przecież przed Udałowem nie wychodził na ulicą z zamiarem wykrycia podróżnika w czasie w tłumie najzwyklejszych ludzi.A nowe, chociaż proste podejście do problemu, może kryć w sobie obietnicę wielkiego odkrycia naukowego.- Korneliusz, co się z tobą dzieje? - zapytała Ksenia.- Dlaczego zostajesz w tyle?Korneliusz popatrzył na Ksenię i własne dzieci zupełnie nowym wzrokiem.Ich raczej nie należało podejrzewać.Z nimi wszystko było chyba w porządku.Udałow poczuł jednak, że między nim a rodziną wyrasta mur obcości.Mężczyzna dążący do wzniosłego celu musi odrzucić powszednie troski i codzienne sprawy.Na wszelki wypadek zapytał żonę:- Ksiusza, nie wiesz przypadkiem, które miejsce zajmuje w lidze obwodowej nasza drużyna piłkarska?- Zwariował chłop! - odparła z przekonaniem Ksenia.- Szóste, tatusiu, bo co? - zainteresował się ciekawski Maksymek.- Zuch jesteś, synku - powiedział Korneliusz i zawstydził się swych podejrzeń.- Nie odpowiedziałeś mi, co się z tobą dzieje? - zapytała z naciskiem Ksenia.- Myślę - odparł Udałow.- Jakoś dawno tego nie robiłeś - odpowiedziała Ksenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]