[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I pana Hallidaya - pozdrawiam go jak bankier bankiera.Wyobrażam sobie, że ma jakiś bank.- Kilka.- Powiedz mu, żeby dalej tak dobrze się spisywał.Bystry gość, ten twój pan Halliday.Czy już to mówiłem?- Tak jest, sir.- Odwołuję.No dobrze.To chyba wszystko.Czy masz jakieś pytania?- Tak jest, sir.to znaczy, Wilf.Jak myślisz, kiedy to będzie? Czas jest.- Bezcenny.Mój nie.Chociaż w twojej sytuacji przypuszczam, że.A więc może za tydzień albo dwa, albo za miesiąc.lub dwa.Nie dłużej.Zresztą co za różnica? Nie masz przecież stałej posady, eks-profesorze?- Powiedziałeś jeszcze, Wilf.mówiłeś coś o zastrzeżeniach.- Ach, tak.Dotyczą wyłącznie biografii.Nie przejmuj się.Podniósł na mnie wzrok, przygnębiony i udręczony.- Wolałbym wiedzieć, Wilf, jeśli ci to nie robi różnicy.- Słusznie, Rick.Spodziewałem się, że zechcesz je, być może, poznać, zanim się zaangażujesz.Wymienię zastrzeżenie główne, żebyś mógł się nad nim zastanowić.Dostarczę ci pełne sprawozdanie z mojego życia nie ukrywając niczego, a ty napiszesz, co zechcesz.Ale zdasz również dokładną relację z tego, jak podsunąłeś mi Mary Lou i jak podsunąłeś ją Hallidayowi, który przyjął ofertę.Tak więc ta biografia będzie duetem, Rick.Pokażemy światu, jacy jesteśmy.papierowi ludzie, tak można by' nas nazwać.Co powiesz na taki tytuł? Pomyśl, Rick.dzięki temu wszyscy ludzie, których prześladują takie pluskwy jak ty, wszyscy szpiegowani, ci, którym depczą po piętach, ci, o których opowiada się kłamstwa, których rzuca się na pastwę szerokiej opinii publicznej.wszyscy zostaniemy pomszczeni.Zostanę pomszczony wraz z nimi wszystkimi, ha et cetera.Tu, w tym pokoju, mój synu.Mary Lou i ja, kiedy ty poszedłeś spać.uwiedź starego sukinsyna, “Rick Tucker, który z pewnością dostarczy wam rozrywki", czy w tym też podrobiłeś tego starego poetę, któremu pewnie lizałeś buty, tylko po to, żeby potem powiedzieć, że go znasz? To jest handel, synu.Ja za ciebie.Moje życie za twoje.Nie mów, że tego nie zrobisz.Musisz, nie masz wyjścia, musisz wylizać miskę do czysta, jak ten latający spodek.Chryste, nie potrafisz nawet prosto rzucać.Teraz już wiesz.Spieprzaj i staw się namoje wezwanie.Zagwiżdżę.Zamilkliśmy ponownie.Miałem czas na refleksję, że prawdziwie męski mężczyzna o posturze Ricka złapałby mnie i wyrzucił z balkonu, żebym się roztrzaskał.Ale Rick był mężczyzną papierowym.Nie było w nim żadnej siły.Czułem się bezpieczny, dałem się zwieść.Nie był wcale silny ani gorący, ani ciepły.Nie był mordercą.Najwyżej samobójcą, chociaż nawet w to wątpiłem.Samobójstwo to choroba zdrowych, a Rick był całkowicie poczytalny.Była to jego jedyna.nie, miał przecież skazę Marakesz.Ale mężczyzna podnosił się właśnie z miejsca.Widziałem, jak nabiera powietrza.Czy zamierzał postąpić, jak mawiał Johnny, “okrutnie", i zrobić mi krzywdę? Stwierdziłem ze zdziwieniem, że jest mi to obojętne.Patrzyłem mu prosto w oczy myśląc, że być może robię to po raz ostatni.Powstrzymałem go mocą, jaką ludzkie spojrzenie potrafi mieć nad bestią.Na koniec spuścił wzrok i ruszył do drzwi.Ale nie wyszedł, jak się spodziewałem, tylko odwrócił się nagle, cały rozdęty, jakby napompowany.Zacisnął pięści i wrzasnął.- Ty jebany skurwysynu! Dopiero wtedy wyszedł.No, no, pomyślałem.Są chwile, kiedy nasi czworonożni przyjaciele nas zaskakują.Potrafią zachowywać się niemal jak ludzie.Można by przysiąc, że wiedzą, o czym się mówi.Kochany Reksio! Oczywiście nie ugryzą.Warczą tylko dla zabawy i chwytają zębami pańską rękę niewinnie.Poza tym dotrzymują towarzystwa.Usiadłem i rozejrzałem się po pokoju, gdzie odbyła się nasza potyczka na papierowe lance lub najwyżej przestarzałe pióra kulkowe.Spodek wciąż leżał na dywanie.Pozwoliłem mu tam leżeć z uczuciem, że przestał być po prostu spodkiem.Stał się teraz jednym z przedmiotów wyposażonych w rnanę, w moc.Być może rzeczywiście był to latający spodek, który wpadł tu z wizytą.Co u diabła? A te wilgotne plamy na stole? Zauważyłem, że niektóre się rozmazały, a inne wysychały w cienkich obwódkach zawartej w nich soli.W magii takie krople na pewno mają ogromne znaczenie.Dziewicze łzy? Jeżeli znajdziesz łzy dorosłego mężczyzny, mój synu, zbierz je przy pełni księżyca, bo są one niezastąpionym środkiem przeciwko nudzie, napuszeniu i zmęczeniu życiem: to sól w oku staruchy nietolerancji, która dostaje w ten sposób za swoje.Nalałem sobie Dole.Patrząc na wino odniosłem wrażenie, że nie mam jakoś na nie ochoty, chociaż to niedorzeczne.Gdy Rick opuścił pokój, zacząłem coraz dotkliwiej odczuwać ucisk stalowej struny.Zdawało mi się, że nie tylko się napręża, ale wrzyna mi się w pierś.Zapomniałem o Ricku i skupiłem się na niej.Wtedy poczułem, że za sprawą niepojętej magii nie jest już długa i cienka, lecz że się rozszerzyła, najpierw w pas, a potem w obręcz.Obręcz zaciskała się wokół mnie, obejmując nawet głowę, moją głowę.Zacząłem się trząść, wrzeszczeć i grzebać przy rozporku jak przedszkolak.ROZDZIAŁ XIIITen fragment nigdzie nie pasuje.Nie potrafię, po prostu nie potrafię przypomnieć sobie kolejności wydarzeń, które nastąpiły po naszym drugim spotkaniu w Weisswaldzie.Stalowa obręcz zacisnęła się zbyt mocno, zbyt ciasno.Muszę przypominać sobie poszczególne sceny, jakbym przeglądał taśmy filmowe, pełne ogromnych luk.Jedna scena ma miejsce w Zurychu, gdzie znalazłem prawnika, chociaż nie pamiętam jak do tego doszło.Prawnikiem okazała się kobieta, która po zapoznaniu się z treścią umowy spojrzała na mnie tak jakby miała zamiar mnie kupić, a nie świadczyć mi usługę.Niskiego wzrostu, pomarszczona, była jedną z tych kobiet, które łączą w sobie skrajną brzydotę z niezwykłą kobiecością.Nie mann tu na myśli folie laide, ponieważ to wyrażenie umieszcza opisywaną osobę w seksualnym zamęcie, z którym nie mamy lub nie mieliśmy do czynienia.Biło od niej coś w rodzaju poczucia bezpieczeństwa, wynikającego prawdopodobnie stąd, Że idzie nam całkiem nieźle, mimo braku pewnych mniej przyjemnych ludzkich cech, jak na przykład potrzeba zemsty potrzeba osiągania większych niż ront sukcesów, poparcie innych lub obojętność wobec nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]