[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W tamtym życiu byłam szamanką i to dobrą.Kieron był wojownikiem.Onnadal przebywa na Zcieżkach Umarłych, Vlad.Rozmawiałam z nim.Poznał mnie.Szaman, wojownik.i zdrajca.Choć gdy Dolivar nas zdradził, nie uważaliśmygo już za brata.Aż do głębi duszy stał się Jheregiem zamilkła na długą chwilę,a ja nie miałem nic rozsądnego do powiedzenia, więc też milczałem. Pytałeś,jak dziedziczenie genetyczne ma się do reinkarnacji duszy.to jedyne właściwesłowo na opisanie tych interakcji ciała i ducha.Kieron nie odrodził się nigdy.jaodrodziłam się jako jego potomek w prostej linii.A ty.95Spojrzała na mnie w sposób, którego nie potrafiłem zrozumieć, nim mnie na-gle nie olśniło.Chciałem krzyknąć, żeby tego nie mówiła, ale przez te wszystkiewieki Aliera zawsze była odrobinę ode mnie szybsza. Ty stałeś się człowiekiem, bracie.Rozdział dziesiąty Ktoś popełnia błąd,a ktoś inny na tym korzystaJak się sypie, to wszystko.Wróciłem do biura i przez długą chwilę zajmowałem się nieróbstwem.Potrze-bowałem czasu najprawdopodobniej dni by w pełni przetrawić uzyskaneinformacje i pogodzić się z prawdą.Okazało się, że mam na to jakieś dziesięćminut. Vlad? powiedział Kragar. Hej, Vlad!Spojrzałem w stronę, z której dochodził głos, i po chwili zdołałem zognisko-wać spojrzenie na Kragarze.Siedział naprzeciwko i wyglądał na poważnie zanie-pokojonego. Co się stało? spytałem. Właśnie to chciałbym wiedzieć. Ee? zdziwiłem się inteligentnie. Coś nie w porządku? sprecyzował. Tak.Nie.Cholera, Kragar.nie wiem. Brzmi poważnie. Bo jest.Właśnie cały mój świat stanął dęba i jeszcze się z tym nie pogodzi-łem przechyliłem się przez biurko, złapałem go za kaftan i dodałem poważnie: Dobra rada, przyjacielu: jeśli cenisz swój zdrowy rozsądek, to nigdy, ale tonigdy nie rozmawiaj sobie od serca z Aliera. Oo, to naprawdę poważne zdiagnozował.Przez długą chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Kragar? odezwałem się w końcu. Tak?Przygryzłem wargę nigdy dotąd nie poruszałem tego tematu, ale. Jak się czułeś, kiedy wyrzucili cię z Domu Smoka? Ulżyło mi oświadczył bez wahania. Dlaczego pytasz?Westchnąłem ciężko. Nieważne.97Spróbowałem pokonać przygnębienie i wrócić do życia.Prawie mi się udało. Co ci chodzi po głowie, Kragar? spytałem. Zastanawiam się, czy czegoś się dowiedziałeś odparł niewinnie.Pytanie było tak absurdalne, że zacząłem się śmiać.Kragar przyglądał mi sięjuż poważnie zaniepokojony, a ja śmiałem się jak głupi do sera i nie byłem w sta-nie nad tym zapanować.W końcu Kragar przechylił się przez biurko i wymierzył mi siarczysty poli-czek. Szefie, opanuj się dołączył do niego Loiosh.Spróbowałem. Aatwo ci mówić.Nie dowiedziałeś się właśnie, że kiedyś byłeś czymś, czegonienawidzisz, i kimś, kim pogardzisz. I co z tego? Za to ty nie dowiedziałeś się, że nadal byłbyś głupim ścier-wojadem, gdyby jakiś pseudobożek nie postanowił pobawić się kosztem twoichprzodków warknął w odpowiedzi.Miał rację. W porządku, Kragar powiedziałem już spokojnie. Dzięki.Nadal wyglądał na zaniepokojonego. Jesteś pewien? Nie. Wspaniale! jęknął, unosząc oczy ku sufitowi. No więc jeśli potrafiszzapanować nad histerią, to może odpowiedz na pytanie: czego się dowiedziałeś?Prawie dostałem drugiego napadu, ale zdołałem wziąć się w garść, nim Kragarstrzelił mnie ponownie w pysk.Nie zamierzałem mu naturalnie powiedzieć tego,co najważniejsze, ale przecież nie o to pytał.Dojście do tego, o co pytał, zajęłomi chwilę. Mellar to mieszaniec wywodzący się z trzech domów. zacząłem i stre-ściłem mu stosowny fragment rozmowy.Zaskoczyła go ta informacja. To zaczyna być interesujące ocenił. Dzur i Smok.no dobra.Tomoże byś spróbował dowiedzieć się czegoś w Domu Dzura, a ja spróbuję u Smo-ków. Myślę, że sensowniej byłoby na odwrót, skoro mam pewne koneksje wśródSmoków.Przyjrzał mi się z namysłem i spytał: A jesteś całkiem pewien, że chcesz skorzystać z tych koneksji właśnie te-raz?Przemyślałem tę kwestię i przyznałem mu rację. Dobrze, sprawdzę archiwum Dzurów.Jak myślisz, czego powinniśmy szu-kać?98 Nie jestem pewien. zamyślił się i przekrzywił głowę: albo ciężkomyślał, albo nawiązał z kimś łączność telepatyczną.Poczekałem cierpliwie. Wiesz, jak to jest być mieszańcem, Vlad? spytał w końcu. Wiem, że nie aż tak zle jak być człowiekiem. Jesteś pewien? O co ci chodzi? Dobrze wiesz, przez co musiałem przejść. Wiem.I faktycznie nie miał większości twoich problemów, ale jeśli odzie-dziczył prawdziwego ducha każdego z domów, to nie wiem, czy nie było mugorzej niż tobie.Możesz sobie wyobrazić, co czuje Dzur, któremu odmówionomiejsca na honorowej liście bohaterów, mimo że swym postępowaniem na nie za-pracował? Albo Smok, któremu nie pozwolono dowodzić oddziałem, którym naegzaminie dowodził bezbłędnie? Jedyny dom, który mógł go przyjąć bez szykan,to Dom Jherega, ale to nie znaczy, że nie ma tu takich, którzy by nie gnoili goprzy lada okazji.Ty wiedziałeś, kim jesteś i na co możesz liczyć, on wiedział, kimjest i na co nigdy nie będzie mógł liczyć.I cały czas wiedział, że zasłużył na coślepszego. A ja to nie? Wiesz, o co mi chodzi. Chyba wiem, a przynajmniej rozumiem różnicę między sobą i nim.Ale conam to daje?Pytanie zaskoczyło Kragara, co widać było tak po jego minie, jak i po tym, żeodpowiedział dopiero po namyśle: Nie wiem dokładnie, ale to musiało odbić się na jego charakterze i postę-powaniu. Dobrze, będę o tym pamiętał. W takim razie wezmę się do roboty. Jasne.Aha, spróbuj wydostać od Daymara ten kryształ z wizerunkiem Mel-lara, może mi być potrzebny. Na kiedy chcesz go mieć? Na jutro rano.Wieczór mam wolny, do pracy biorę się od jutra. Jasne w głosie Kragara słychać było zrozumienie i sympatię, co niezdarzało się często. Jeszcze tu posiedzę.Do zobaczenia jutro.* * *Jadłem kolację mechanicznie, dziękując losowi, że dziś wypadała kolej Cawti99na gotowanie i sprzątanie.Wątpię, bym zdobył się na jedno i drugie, gdyby to byłmój dyżur.Gdy skończyłem, przeniosłem się do salonu, rozsiadłem wygodnie i spróbo-wałem dojść do ładu z pewnymi kwestiami.Nie doszedłem.Cawti przyszła i usia-dła obok.I tak siedzieliśmy w ciszy przez długi czas.Próbowałem obalić prawdziwość tego, co mi Aliera powiedziała, lub potrakto-wać to jako mieszaninę mitów, nadziei i przesądów, ale nic to nie dało historiabyła zbyt spójna.A podstawowy argument miał formę pytania, na które znajdo-wałem tylko jedną odpowiedz: z jakiego innego powodu Sethra Lavode byłaby domnie tak przyjaznie nastawiona? Dla niej Jhereg i w dodatku człowiek był nikim.A Aliera wierzyła w to, co powiedziała, bo inaczej dlaczego traktowałaby mniejak równego? A tak najczęściej postępowała.A najgorsze było to, że czułem, iż jest to prawda.To właśnie, że gdzieś w głębibyłem przekonany, iż ona ma rację.A to oznaczało, że cała moja dotychczasowamotywacja, dzięki której stałem się tym, kim byłem, czyli nienawiść do Draga-erian, była fałszywa [ Pobierz całość w formacie PDF ]