[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy tak chętnie (chociaż wiedziałem, że to kłamstwo) usunął się, aby zrobić mi miejsce, to jawne zabicie go byłoby tylko dodatkowym rozdziałem legendy o tym, jak to Lanik Mueller, jako Andrew Apwiter, wrócił do życia, by ponownie zaprowadzić na świecie chaos.Tak więc, niechętnie, zanim Anderson, który krył się za twarzą Dintego, mógł mnie, nieświadomego, zabić, wszedłem w czas szybki i zrobiłem krok naprzód, co oznaczało, że dla wszystkich obecnych praktycznie zniknąłem.Lecz Dinte nie zmienił się w Andersona, w jakiegoś pomarszczonego mężczyznę lub kobietę w średnim wieku, których spodziewałem się zobaczyć w czasie szybkim.Zamiast tego ukazało mi się stworzenie z czterema ramionami i pięcioma nogami, dwoma zestawami męskich genitaliów absurdalnie kontrastujących z trzema piersiami, obwisłymi jak u kobiety w średnim wieku.Jeśli zobaczyłbym taką istotę w zagrodzie, nie byłbym zdziwiony.Ale spodziewałem się Andersona, a to był albo niewiarygodny potwór, albo radykalny regenerat z Mueller.A któż z Mueller mógł stać się siewcą złudzeń?Potem spojrzałem stworzeniu w twarz, zastygłą, patrzącą na miejsce, gdzie stałem przed chwilą.Rozpoznałem potwora i wszystko uległo zmianie.Twarz należała do mnie.Ten dziwaczny zestaw kończyn i wypustek wieńczyła głowa Lanika Muellera.Mimo uszu, oczu i nosów rosnących nie na miejscu, rozpoznałem siebie.To ja stałem obok tronu – nie Lanik Mueller wyleczony w Schwartz, ale Lanik Mueller, radykalny regenerat, potwór, dziecko.To był mój sobowtór, zrodzony w lasach Nkumai.To niemożliwe! – krzyczał mój mózg.To stworzenie nie istniało, kiedy Dinte od lat już mieszkał z nami.To stworzenie nie mogło, według wszelkiego prawdopodobieństwa, być Dintem.Z początku próbowałem wytłumaczyć sam sobie, że była to tylko iluzja wtórna, że ten Anderson znalazł sposób, by również w czasie szybkim mnie ogłupić.Ale to był nonsens – gdyby jeden Anderson potrafiłby mnie zwieść, inny uczyniłby to już dawno.Tak więc, w czasie szybkim, podszedłem do tronu, siadłem na nim i powróciłem do czasu rzeczywistego.Rzadko demonstrowałem to wcześniej: nagle zniknąłem z jednego miejsca i pojawiłem się w innym.Po tłumie rozniósł się gorączkowy szmer.Ale Dinte (teraz z normalną liczbą rąk i nóg, taki, jakiego zawsze znałem – mały drań) nie wyglądał na zdziwionego.– Dinte – powiedziałem.– Wszyscy ci ludzie są zaskoczeni, widząc mnie, jak tu siedzę, ale ty i ja wiemy, że Lanik Mueller zasiadał na tym tronie od lat.Popatrzył na mnie przez chwilę, a potem lekko skinął głową.– A więc, Dinte, spotkajmy się prywatnie, w pokoju, gdzie trzymałem swą kolekcję ślimaków, kiedy miałem pięć lat.Wszedłem znów w czas szybki i opuściłem salę tronową.Moją kolekcję ślimaków trzymałem na dawno nie używanym strychu w jednej ze starszych części pałacu.Pomieszczenia tego nigdy nie zamykano na klucz, ponieważ można się było do niego dostać tylko po drabinie i przez kręte korytarze, które rzadko odwiedzano.Skierowałem się tam w czasie szybkim, potem zwolniłem prawie do czasu rzeczywistego i zacząłem czekać.Zatrzymałem sobie jedynie taką przewagę szybkości, że jeśli Lanik/Dinte zamyślał jakąś zdradę, byłem w stanie zawsze wyprzedzić jego atak.Jeśli był oszustem, jeśli nie był naprawdę mną, nie mógł wiedzieć, który pokój miałem na myśli.Czekałem piętnaście minut.Potem nadszedł zakurzonym korytarzem na strychu i usiadł obok mnie na podłodze.Było mu trudno iść z tymi jego niezręcznymi rękami i nogami, a gdy siedział, był śmieszny, ale mnie to nie bawiło.Wspomniałem, jak po opuszczeniu singerskiego statku niewolniczego ciężko mi było wspinać się po nawet niezbyt stromym zboczu w Schwartz.Trzy lata czasu rzeczywistego zajęło mu osiągnięcie stanu, w jakim ja się znalazłem po miesiącach zamknięcia na statku.Ale pamiętałem: byłem już przedtem w środku tego ciała.Wiedziałem dokładnie, kto to jest i jak się czuje.Zwolniłem całkowicie do czasu rzeczywistego i odezwałem się łagodnie:– Cześć, Lanik.– Cześć, Lanik – odpowiedział z bladym uśmiechem na skrzywionej twarzy.– Ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy, chciałem cię zabić – przypomniałem mu.– Wielekroć od tamtej pory żałowałem, że ci się to nie udało.Siedzieliśmy w ciszy przez kilka chwil.O czym rozmawiać, kiedy spotkasz siebie samego po tylu latach?– Jak się tu znalazłeś? – zapytałem, choć odgadłem już większość jego życiorysu.– Jak się nauczyłeś być siewcą złudzeń?Opowiedział mi.Jak leżał na wpół martwy, kiedy jego osłabione ciało usiłowało regenerować czaszkę i skórę i powstrzymać tkankę mózgową od degeneracji.Jak został znaleziony przez dużą grupę poszukiwawczą wysłaną po mnie przez Nkumai.– Gdyby mnie nie znaleźli – rzekł – z pewnością szukaliby aż do chwili, gdy znaleźliby ciebie.Kiedy w końcu zdali sobie sprawę z tego, co się wydarzyło, i próbowali znów iść za tobą, szli po twoim śladzie aż do wybrzeża.Dość łatwo było cię znaleźć.Gdyby ruszyli za tobą od razu, nie uciekłbyś.– Uśmiechnął się.– Ocaliłem ci życie.Potem opowiedział mi o swoich dniach i tygodniach z Mwabao Mawą w nadrzewnym domu.Me ciało, budując Lanika, wyposażyło go w moje wspomnienia; lub może, kiedy razem szliśmy przez las, a ja byłem w delirium, włożyłem w niego wszystko, co miało znaczenie, wszystko, co sprawiało, że byłem tym, czym byłem.Mwabao dopiero po pewnym czasie zdała sobie sprawę, że był on tylko moim duplikatem.– Wtedy miała już dosyć informacji i była pewna, że pochodzę z Mueller.Wypowiadałem w szaleństwie imiona Dintego i Ojca, a jej pobratymcy, Andersonowie, byli już tutaj, o czym zapewne wiesz.Natychmiast podchwyciła okazję – obecność mojego sobowtóra.Pobudzała jego nienawiść do mnie, jego poczucie bezwartościowości, gdyż zawsze miał być potworem, czymś okropnym, stworzeniem, które nie miało prawa istnieć.Dosyć szybko przekonała go, aby się zgodził poprowadzić armie Nkumai i ich sprzymierzeńców do walki przeciw Muellerowi.On jednak wyznaczył cenę, którą Mwabao Mawa zaakceptowała nadzwyczaj chętnie.Poprosił o wyszkolenie w andersonowskiej sztuce omamiania i Mwabao Mawa wprowadziła go w to.Kiedy ja w Schwartz uczyłem się sterować ziemią, on uczył się sterować umysłami ludzi.– Ludzkie przekonania nie istnieją w izolacji – wyjaśnił.– Wszystko, w co ktoś mocno wierzy, wywiera ogromny nacisk na innych.Oczywiście mówię nie o opiniach, mówię o przekonaniach.My.Oni.mogli każdemu kazać myśleć, że słońce jest niebieskie i że zawsze było niebieskie.Oczywiście, im dalej będziesz od miejsca, gdzie inni ludzie mocno wierzą w oszustwo, tym mniej będziesz poddany jego wpływom.Jednakże wtedy zadanie będzie już wykonane [ Pobierz całość w formacie PDF ]