RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dowie się, co ją bronisz, to ci zasługi podniesie.- Albo jakie portki po Macieju ochfiaruje!Aż się pokładali ze śmiechów i przekpiwań.- Chłop za nią nie stanie się upomnieć ani kto drugi, to ja bronił będę.A będę, psiakrew, i niechjeszcze usłyszę złe słowo, pięści nie pożałuję.Pyskacze juchy, kieby się to przytrafiło z którego siostrąalbo kobietą, to by mordy stulili!- Zawrzyj i ty pysk, parobie jeden! nie twoja sprawa, pilnuj se końskich ogonów! - gruchnął na niegoStacho Płoszka.- I bacz, byś czego przódzi nie oberwał - dodał Wachnik.- A od gospodarzy ci zasie, kołtunie jeden! - dorzucił jeszcze któryś na odchodne.- Gospodarze parszywe, dziedzice ścierwy! Ja służę, ale kryjomo ćwiartek nie wynoszę do %7łyda ni zkomory niczegój nie porywam! Jeszcze me nie znacie! - krzyczał za odchodzącymi śpiesznie, bo nijakosię im zrobiło, że nie odzywając się już na jego wrzaski, porozchodzili się po chałupach.Wieczór się już zrobił, jeno że jakiś wietrzny i dziwnie jasny; dawno bowiem było po zachodzie, a naniebie jeszcze leżały szerokie zatoki zórz krwawych, kieby mrowiska porozrywane, i wzbierały z wolnawielgachne chmurzyska.Jakiś niepokój rozwiewał się nad światem, wiater pohukiwał wysoko, że tylkoco najwyższe drzewa szarpały się wierzchołkami; ptaki jakieś z wrzaskiem przeciągały niedojrzane, gęsiteż nie wiada czemu krzyczały po obejściach, a psy ujadały kiej wściekłe, wybiegając aż na pola.Zaś wchałupach też było podobnie, bo po kolacji nikto w izbach nie ostał ni na progach siadał, jakzwyczajnie: wszyscy do sąsiadów szli kupiąc się przed opłotkami, a z cicha poredzając.Wieś była kiej wymarła; nie rozlegały się śmiechy ni śpiewki, jak zawdy w ciepły wieczór, bo wszystkieszeptem raili strzegąc się dzieci i dzieuch i wszystkich przejmowało jednakie oburzenie i zgroza.U Hanki też się zebrało na ganku parę kum: przyleciały się nad nią użalać i co nowego o Jagniedowiedzieć.Poczynały z różnych stron, ale Hanka odrzekła smutnie:- Wstyd to i obraza boska, ale i niemałe nieszczęście. - Pewnie, a jutro cała parafia będzie o tym wiedziała.- I zaraz powiedzą, że co najgorsze, to w Lipcach się staje.- I na wszystkie lipeckie kobiety wstyd padnie.- Bo wszyćkie takie święte, że niechby je kto tak przyniewalał, to samo by zrobiły! - zaszydziłaJagustynka.- Cichocie, nie pora na prześmiechy! - zgromiła ją Hanka wyniośle i już ani słowem się nie ozwała.Jeszcze ją dusił wstyd, ale gniew, co ją zrazu chwycił na Jagnę, już się kajś zapodział, że skoro kumysię porozchodziły, zajrzała na drugą stronę, niby to do Macieja, ale dojrzawszy Jagusię śpiącą wubraniu przywarła drzwi i po omacku rozebrała ją starannie.- Niech Bóg broni takiej doli! - myślała potem z dziwną litością i jeszcze parę razy tego wieczorazaglądała do niej.Jagustynka musiała cosik zmiarkować, bo rzekła jakby niechcący:- Jagna bez grzechu nie jest, ale wójt najwinniejszy.- Prawda, i jemu powinni zapłacić za wszystko, jemu! - przytwierdzała tak zajadle Hanka, jaże Pietrekspojrzał na nią dziękczynnie.I dobrze utrafiły, bo do pózna w noc stary Płoszka i Kozły latały po wsi podburzając ludzi przeciwniemu.Płoszka nawet do chałup zachodził i niby to żartami gadał:- Udał się nam wójt, w całym powiecie nie najdzie większego chwata!A że jakoś nie bardzo mu basowali, do karczmy pociągnął.Było już tam kilku pomniejszychgospodarzy, postawił im gorzałki raz i drugi, aż kiej się podcięli, swoje jął wykładać:- Wójt nam się sprawia? co?- Nie pierwszyzna mu przecież! - rzucił ostrożnie Kobus.- Trzymam o nim swoje i nie puszczę z gęby, trzymam! - mruczał podpiły zdziebko Sikora wspierającsię ciężko na szynkwasie.- Trzymaj se i co drugiego w zębach: nikto ci nie wydziera! - buchnął Płoszka i już cicho jął podjudzaćna wójta prawiąc, jaki to zły przykład la ludzi daje, jaki wstyd przez niego i różne różności.- Trzymam i o tobie swoje, jeno ci nie powiem - mruczał znowu Sikora.- Zwalić go z urzędu, to jedyna rada, zaraz mu trąba zmięknie! - prawił stawiając nową kwaterkę.-Posadzilim go na wójtostwie, to mocnim i zesadzić! To, co dzisiaj zrobił, wstyd la całej wsi, aleć gorszerobił, z dziedzicem zawdy trzymał na szkodę gromady, szkołę chce w Lipcach stawiać, Miemców naPodlesie to on pono dziedzicowi naraił.A hula cięgiem, pije, stodołę sobie postawił, konia przykupił,mięso co tydzień jada i herbatę pija - za czyje to pieniądze? co? Juści, nie za swoje, jeno zagromadzkie.- To trzymam, co świńtuch jest wójt, ale i ty byś swojego ryja chciał wsadzić do koryta! - przerwał mumamrot Sikory.- Spił się i bele co powiada:- Swoje trzymam, że cię na wójta nie wybierzem!Odsunęli się od niego i cosik długo w noc uredzali.Zaś nazajutrz jeszcze rozgłośniej jęli rozgadywać całą historię, bo ksiądz zabronił stawiania ołtarza przed wójtem, jak to co rok bywało.Juści, co sięwszystkiego dowiedział i zaraz rano kazał wołać Dominikową, która była dopiero o północku wróciła, itaki był zły, że organistę zwymyślał, a Jambroża cybuchem przekropił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl