[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak będzie błoto, to będą leciały nawet dosyć szybko zauważył Karolek.- Pójdą poślizgiem już od samej góry.Możliwe, że zdążą przed skuterem.- Ale na razie nie ma błota i w ogóle nie traćmy czasu rzekła Barbara stanowczo.Przede wszystkim ta matryca! Ja proponuję, żeby tam iść jeszcze dzisiaj.Przewodniczący Gromadzkiej Rady Narodowej w miasteczku był człowiekiem wielkich ambicji.Nie bacząc na stosunkowo nikły obszar podległych mu terenów postanowił sobie co najmniej przejść do historii.Na wieść, iż w najbliższych okolicach mają powstać imponujące ośrodki turystyczno_wypoczynkowe, zakrojone na miarę europejską i wabiące swymi urokami cudzoziemców dewizowych, zapał nadludzkiej wręcz miary ogarnął jego serce i duszę.Osobom, które miały uczestniczyć w tym sprzyjającym jego pragnieniom przedsięwzięciu, gotów był nieba przychylić.Nieba - ale nie matrycy.- Miał w swoim posiadaniu bezcenny, unikalny dokument, ze szczegółami informujący o bogactwach podziemnego wyposażenia terenu i miał też niejasne wrażenie, że inni podejmą historyczne prace, on sam zaś zostanie pominięty i usunięty na nieprzyjemny margines.Przestanie się liczyć.Na wszelki wypadek postanowił zatem nie tracić przynajmniej władzy nad dokumentem.Postanowił też wykazać się inicjatywą, rozmachem i talentami organizacyjnymi, nie wspominając już o urokach osobistych i te podejmowane stopniowo postanowienia zaczynały powoli przerastać jego siły.Już pierwszego wieczoru, przed zachodem słońca cały zespół w komplecie stał u bram ratusza i kontemplował rynek miasteczka.Na skutek konfiguracji terenu rynek stanowił coś w rodzaju amfiteatru.Przewodniczący Rady Narodowej, ogarnięty zapałem od początku swego panowania, zamierzał rynek upiększyć, wahając się pomiędzy fontanną, pomnikiem i salą zabaw na świeżym powietrzu.Wybór był niełatwy, a skutek wahań dość oryginalny.Amfiteatralnie opadające zbocza zostały wyrównane, przy czym roboty ziemne wydawały się być w toku, na środku zaś część terenu stanowiła klepisko, a część wielki krąg betonowy, nasuwający skojarzenia z gigantyczną balią, w której słonie mogłyby robić przepierkę.Brak wody zwiększał możliwości snucia przypuszczeń.Przed kilkoma minutami przekonano się właśnie niezbicie, że decyzja Przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej jest nieodwołalna.Świętą matrycę, olbrzymią, pokrytą gąszczem linii i niemieckich napisów płachtę może udostępnić pokazując ją w swoim gabinecie nie za często i nie byle komu, może ostatecznie pozwolić przyjrzeć się jej i przepisać z niej jakieś dane, ale nic więcej.W żadnym wypadku nikt nie ma prawa nie tylko wynieść jej z budynku, ale nawet dotknąć.Dokument stanowi unikat i uszkodzenie go lub też zagubienie byłoby stratą niepowetowaną i nieodwracalną.Próżno zdumiony zespół prosił i tłumaczył.Próżno wyjaśniano,że to matrycę należy zawieźć do wyświetlarni, nie zaś wyświetlarnię do matrycy.Próżno przedstawiano utrudnienia, płynące z niemożności posługiwania się tym dokumentem, i ułatwienia, wynikające z posiadania licznych transparentów i odbitek zeń wykonanych.Próżno straszono przesunięciem terminów w nieodgadnioną przyszłość i kolosalnymi stratami.Przewodniczący Gromadzkiej Rady Narodowej był niugięty! - Ciekawe, co to może być to coś w środku - rzekł w zadumie Lesio, wpatrzony w środek rynku.- Basen.? - powiedział niepewnie Karolek.- Chyba dla kaczek - mruknął Janusz.- Kto się w tym zmieści? - Klomb z kwiatami powiedziała Barbara niechętnie.- Ruszcie umysłem, co my teraz zrobimy? - Była mowa, że matryce dostaniemy od razu i zrobimy odbitki - powiedział Janusz posępnie.- Nie było przewidziane, że przewodniczący dostanie małpiego rozumu.Za cholerę nie wiem, co zrobić.- Zabić go?.- zaproponował Lesio niepewnie.Powiadomiony ze szczegółami o sytuacji Bj~orn żywo zainteresował się tematem i oto następny bojownik przystąpił do ataku.Stosując się ściśle do otrzymanych instrukcji zaczął od sekretarki.- Piękna wasza kraj - rzekł z zachwyconym wyrazem twarzy.Piękna kobiety wy macie.Zarówno zaawansowany wiek, jak i liczne mankamenty urody jego rozmówczyni pozwalały zakwestionować szczerość wypowiedzi.Sekretarka jednakże miała już powyżej uszu wizyt w Radzie Narodowej urodziwej Barbary i przybycie osobnika innej płci powitała z prawdziwą ulgą.Bj~orn zaś twardo zmierzałdalej.- Ja ide do wasz boss ciągnął z nieodmienną życzliwością.- Ja chce rozmawiacz.Ty, piękna kobieta, anons.Zgodnie z przewidywaniami został przyjęty w mgnieniu oka.Przewodniczący Rady Narodowej pierwszy raz w życiu ujrzał prawdziwego cudzoziemca w roli własnego interesanta i uznał to za szczęśliwy omen i początek chlubnej przyszłości.Mimo gnębiących go zmartwień i kłopotów oczekiwał wyłuszczenia sprawy z nieukrywanym zaciekawieniem.Egzotyczny petent wszedł do jego pokoju z wyrazem rzewnego smutku w błękitnych oczach.- Daj papier - powiedział błagalnie.- Ten papier, ty, daj! Przewodniczący Rady Narodowej uczuł gwałtowne zakłopotanie.Przez spłoszony nagle umysł przebiegło mu przypomnienie, że papier się właśnie skończył i nowego przydziału jeszcze nie załatwiono.Nie był pewien, czy ujawnienie tego faktu przed przedstawicielem obcego, zachodniego kraju, nie okaże się dla niego kompromitujące.Równocześnie bolesny smutek, malujący się w oczach i na twarzy proszącego i ton błagania w jego głosie pozwalały mniemać, że upragniony przedmiot jest mu pilnie potrzebny.Przewodniczący Rady Narodowej poczuł się jakby skołowany.W głowie mignęła mu niespokojna myśl, że przecież nie zna właściwie panujących na zachodzie zwyczajów, że coś tu jest chyba nie w porządku, następnie zaniepokoił się stanem zdrowia cudzoziemca, który, być może, pożywiał się w miejscowych zakładach gastronomicznych, "Ten cholerny Józefowicz ze swoimi rybami!." - pomyślał szybko i ugiął się pod ciężarem własnej odpowiedzialności za wszystko.Po czym skołowaciał do reszty.- Chwileczkę - powiedział z rozpaczą.- Proszę zaczekać.Ein Moment.Truchtem wybiegł ze swojego gabinetu i w chwilę potem pracownicy Rady Narodowej rozprysnęli się w różnych kierunkach po miasteczku.- Jak nie ma w sklepie, to niech ktoś przyniesie z domu! zażądał gorączkowo przewodniczący.Bj~orn czekał, nie okazując zniecierpliwienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]