[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Unosząc w góręrękę z latarką, drugą gmerał po dnie, z twarzą w wodzie i z zamkniętymi oczami.Do-macał się mnóstwa rzeczy, także owego kamienia, który wyjął wraz z całą garścią pia-sku i różnych śmietków.Wyprostował się, otworzył dłoń, opłukał, kulisty kamień zostałmu w palcach, a równocześnie w opadającym na dno piasku coś zabawnie błysnęło.Ja-nuszek skierował na to promień światła.Mała, lśniąca blaszka, jakoś tak śmiesznie mi-gocząca, tonęła w wodzie.Zaciekawiło go to migotanie, cisnął kamień na brzeg i zanu-rzył dłoń za blaszką, chwycił ją już za trzecim razem, znów z całą; garścią śmieci i chciałrównież rzucić na brzeg, ale powstrzymał się, pomyślawszy, że jest ciemno i nie znajdziejej w trawie.Poświecił jeszcze w wodę, która już znów zaczynała nabierać przezroczy-stości, sprawdzając swoje domysły w kwestii ukrycia raków i po krótkiej chwili pilnego;wypatrywania dostrzegł w jednym miejscu, pomiędzy; splątanymi korzeniami drzew,coś jakby poruszające się szczypce.Wylazł z wody z saperką, latarką i pełną garścią piasku zmieszanego ze śmieciami,triumfujący i przejęty. Hej, słuchajcie! zawołał przerazliwym szeptem. Już wiem, gdzie one siedzą!Słuchajcie, one się chowają; w takich dziurach między korzeniami! Słuchajcie, trzebasię; zaczaić i łapać jak wylezą, trzeba im dać ze dwie żaby pod i nos! Wszystkie siedząw dziurach między korzeniami.!22 Zamknij się, nie rycz tak! uciszył go Zygmunt.Teraz to w ogóle trzeba pocze-kać, aż się wszystko uspokoi.Damy im żaby, owszem, ale chyba tak zaraz nie wyjdą, wy-straszyły się cholernie. Siedzmy cicho, niech myślą, że już, nas nie ma poradziła Tereska.Pochylona nad wiaderkiem Okrętka nerwowo mamrotała o pokrzywach.Januszekprzykląkł na brzegu, zanurzył i próbował opłukać swoją blaszkę.Zygmunt umieściłpniem drzewa nową żabę na haczyku.Uciekły wszystkie szepnął z troską. Wie-cie co, zostawmy wędki i chodzmy się trochę ogrzać przy ogniu, po tej kąpieli zimnojak piorun. Wszystko zostawmy, nikt nam przecież nie ukradnie powiedziała Tereska.Januszek poderwał się gwałtownie znad wody, otworzył usta i wydał z siebie jakieśniespokojne skrzypnięcie, ale na tym poprzestał.Nie protestował.Ustawił tylko wiader-ko rakami tak, żeby było dobrze widoczne spod namiotów, rozejrzał się nieznacznie do-okoła i ruszył na mostek.Grzejąc się przy potężnie rozpłomienionym ognisku, tworzyłwreszcie zaciśniętą pięść i obejrzał dokładniej swoje znalezisko. Hej, słuchajcie! zawołał z nagłym zainteresowaniem. Znalazłem takie coś!To świeci! Wygląda jak forsa! A co? zaciekawiła się Okrętka. Znalazłeś dwa złote? Do dwóch złotych niepodobne, ale całkiem jak obgryziony pieniądz.Popatrzcie!Podsunął do światła dłoń, na której leżał mały, trochę nieforemny krążek, połyskują-cy ciemnożółtym blaskiem.Tereska wzięła to do ręki. Rzeczywiście, stara moneta zdziwiła się. Gdzie to znalazłeś, w rzeczce? W rzeczce.W piasku, na dnie.Zygmunt odebrał Teresce krążek, oczyścił porządnie rękawem swetra i zważył w dło-ni.Podrzucił go raz i drugi, po czym przyjrzał mu się z nagłym zdumieniem. Poświećcie mi tu! zażądał. Coś podobnego! Wiecie, że to chyba złoto. Co.?!!! wrzasnął Januszek z niepojętą dla pozostałych zgrozą.Wrzasnąłi umilkł, znieruchomiały.Nagle poczuł, że rozumie.No, może nie wszystko rozumie,coś tu nie gra, ale właściwie teraz już chyba rozumie. Złoto, niech skonam przekonywał Zygmunt, ciągle zdumiony. Na mosiądznie wygląda, miedz byłaby zaśniedziała.Ciężkie i świeci.A leżało w wodzie.Tereska chwyciła monetę i oglądała ją pilnie w świetle latarki. Wiesz, że ty chyba masz rację stwierdziła zaskoczona. To musi być bardzostare.Jakieś coś na tym jest, ale zupełnie zatarte, nic nie można rozpoznać. Stanisławus Augustus Rex mruknął Januszek, na nowo, z wolna przychodzącdo siebie. Jaki tam Stanisławus Augustus, coś ty! Augustus może, chociaż wcale nie widzężadnego A.Z jednej strony chyba krzyż.I rzeczywiście wygląda na złoto!23 No proszę, znalazł skarb! ucieszyła się Okrętka. Co za urodzaj, i raki, i pie-niądze.Istna rzeczka skarbów!Januszkowi nasunęły się na myśl różne skojarzenia i nagle zrobiło mu się zimno,a równocześnie aż się spocił. Cicho! syknął gniewnie. Nie machajcie mi tu tym jak transparentem! Ja so-bie życzę to schować! Czekaj, pozwól jeszcze obejrzeć. Nie teraz.W domu będziesz sobie oglądać, aż ci obrzydnie.Teraz to w ogóle nieważne, śmieć i tyle! Oszalałeś? zdumiała się Tereska, Januszek bowiem dość osobliwie modulowałgłos.Jedne słowa wypowiadał szeptem, inne zaś wykrzykiwał gromko i brzmiało to na-der dziwnie. Czego tak wrzeszczysz? Cicho! wrzasnął Januszek, bez sensu wobec wydawanych przez siebie samegoryków. Co cię obchodzą takie strupie! Tam już te raki zeżarły wszystkie żaby, a ty tuśmieci oglądasz!Okrętkę poderwało z pieńka. O Boże, on ma rację! Raki [ Pobierz całość w formacie PDF ]