[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczerze mówiąc, bałam się spuścić jąz oczu.A potem jej przeszło i znów była słodka jak czekoladowe ciastko.- Hm, wydarzyło się coś przerażająco magicznego?- Nic oprócz potwornych włosów i podkolorowanych kontaktów.O, i zjadła jeszcze cztery babeczki.- To jest potworne.- Wiem! Jest chuda jak patyk.Jessica podała George'owi motek granatowej przędzy.Siedziałyśmy w piwnicy, gdzie urządziła małybetonowy pokoik z zasłonami (przyklejonymi taśmą kle-jącą do ścian), materacem, mnóstwem kocówi jakimiś sześćdziesięcioma poduszkami.Cały kąt pokoju był zawalony tęczą szydełkowanych wstęg.George znał tylko jeden ścieg.Mimo to fakt, że szydełkował, a nie dzgał, był powodem do ulgi.Wyglądało na to, że nie przeszkadzała mu obecność Jessiki w pokoju, choć byliśmy ostrożni - nigdynie była z nim sama.Póki regularnie go karmiłam, nawet nie węszył w jej kierunku.Więc czytała mu,kupowała mu włóczkę, kusiła mlecznymi koktajlami (którymi on gardził) i ogólnie była nimzafascynowana.Dbał o czystość i sam brał prysznic.Pożyczyłam dla niego mnóstwo ciuchów odMarca i Erica, choć odmawiał noszenia skarpet i majtek.Wziął włóczkę, którą mu podawała, zerwałpapierową metkę i zaczął zwijać ją w kulkę.Przetarłam twarz - może i jestem wiecznie młoda, ale wampiry brudzą się tak samo jak każdy.Temałe, jednorazowe chusteczki były darem z niebios - zawsze mam ich spory zapas w torebce.- Trzeba będzie mieć na nią oko.- Nie wpadłaś na to, widząc tajemniczą broń z ognia piekielnego?- No tak, ale teraz naprawdę chcę mieć na nią oko.To znaczy cieszę się, że zrezygnowała ze swojegoprzeznaczenia.- Ale czy to naprawdę możliwe? - cicho spytała Jessica.- No właśnie! Spójrz na mnie i na Erica.Przysięgałam, że nigdy nie będziemy razem, a.- Ale twoja wewnętrzna rozpustnica nie mogła sobie odmówić - dokończyła.- Nie to chciałam powiedzieć.- Jasne - uśmiechnęła się szyderczo.- Wiesz co, może znowu nie będziesz ze mną gadała, co?- Chciałabyś.Dwie godziny pózniej właśnie zbliżał się moment w filmie, gdy Rhett niesie wierzgającą Scarlett poschodach, gdy zadzwonił telefon przy moim łokciu.Och, Clark Gable! Zazwyczaj nie przepadałam zaowłosieniem twarzy, ale on stanowił wyjątek.Te usta, te oczy! A telefon wciąż dzwonił.Cholera.Wszystko musiałam robić sama.Odebrałam, nie odrywając wzroku od ekranu.- Halo?- Dobry wieczór, Wasza Wysokość.Mam nadzieję, że nie masz mi za złe telefonowania zamiastosobistej wizyty, ale jest jeszcze tyle do zrobienia, a tak mało czasu.- Kto to, do cholery?!- Andrea - przedstawiła się zmartwiona.- A, tak.To był test, Andrea.Zdałaś.- Dziękuję, Wasza Wysokość.Dzwoniłam, żeby upewnić się, że wszystko gotowe na jutrzejszy wie-czór.- Jutrzejszy wieczór?- Mój ślub - podpowiedziała słabo.- Oo.Aa! Racja! Twój ślub.Oczywiście że wcale o nim nie zapomniałam.Aał, to jutro już Halloween?- Nie.Jutro robimy próbę.- Tak, tak.No to do zobaczenia jutro.- Mój ojciec nie może przyjechać, a mama jest za granicą.- Zamilkła.Tak się składało, że wiedziałam(od Tiny, która była niezwykle taktowną, lecz precyzyjną plotkarą), że rodzice Andrei wciąż myśleli,że nie żyje.Cóż, nie moja sprawa.- Hej, czy moja siostra mogłaby przyjść? - zaproponowałam nagle.Laura bardzo by się ucieszyła, a dotego operacja Oko na Pomiot Szatana byłaby dużo łatwiejsza.A gdyby wydarzył się nieoczekiwanybunt na ślubie, mogłaby się przydać.- To zależy od ciebie, to twój ślub, ale.- Wasza.Oczywiście że tak.Będę zaszczycona.Wszyscy członkowie twojej rodziny są milewidziani.- Miło z twojej strony, ale mamy nie zaproszę.- Ależ dlaczego?- Dlatego.Patrzy na wszystko z perspektywy kulturowej i wiem, że najchętniej zagoniłaby Tinę w rógi wyciągnęła z niej wszystko o życiu W Tamtych Czasach.- Naprawdę, Wasza Wysokość.Mnie to nie przeszkadza.- Andrea chyba się rozweseliła.- Czyjaś mat-ka powinna być obecna.- O.Skoro tak stawiasz sprawę.No dobrze.Dam jej znać.Będzie zachwycona.Na pewno.- Brzmi wspaniale.- Tak, z pewnością poweselała.Poczułam się nieco lepiej.Wystarczająco ciężkobyło mi na myśl, że mój ojciec wiedział, że jestem martwa i mnie ignorował.Jak ona musiała się czuć?A skoro o tym mowa, jakie to uczucie przeżyć całą swoją rodzinę? Andrea jeszcze nie miała tegoproblemu, ale będzie miała.Tina i Sinclair żyją z tą myślą od lat.Któregoś dnia mnie też to spotka.Mama, tata, Ant, Jessica, Marc.wszyscy umrą.Laura też? Nie miałam pojęcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]