RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozkładali pożółkłe fotografie, dokładnie opisując wszystkie osoby widoczne na zdjęciu.Cieszyli się jak dzieci, że ktoś się nimi zain­teresował.Muszą się tu czuć strasznie samotni, uświa­domił sobie Wharton.Tak niewiele im pozostało w ży­ciu.Tylko kury i owce, barka do połowu ostryg i telewi­zja.W każdym zagraconym saloniku na stoliczku stał odbiornik telewizyjny, dookoła którego siedzieli człon­kowie rodziny.Dlatego widzieli tak mało zapalonych świateł.Odbiór pozostawiał wiele do życzenia: obraz był rozdwojony i ziarnisty.Ale tutejsi mieszkańcy cieszyli się, że w ogóle coś widać.Kiedy staruszka opowiadała im o kolejnej ciotecznej babci, raz po raz pokazując pal­cem na portretowe zdjęcie, stale zerkała na ekran włą­czonego telewizora.Nie mógł mieć o to do nich pretensji.Sam mimowolnie zaczął patrzeć na Reda Skeltona, któ­ry robił coś z wanną.Odczarował go głos Sharpa.- Spójrzcie - zwrócił się do niego, weterynarza, Se-tha Faulka i szeryfa.Wharton spojrzał na zdjęcie leżące na sofie.Przedstawiało czterech mężczyzn.Trzej z nich byli zupełnie zwyczajni; przypuszczał, że zdjęcie zrobiono około 1890 roku.Wskazywały na to wąsy mężczyzn.Sfo­tografowano ich w górskiej chacie: Wharton zobaczył pieniek, siekierę, deski pokrywające ściany, psa.Wszy­scy mężczyźni ubrani byli w kombinezony robocze i mie­li surowe, poważne twarze.Czwarty mężczyzna miał gi­gantyczną szczękę, która rzucała się w oczy nawet na tym starym zdjęciu.Poza tym, pomyślał Wharton, wy­gląda na zgarbionego i niższego od pozostałych.Głos staruszki szemrał w tle.Sharp wskazał czwar­tego mężczyznę i kobieta momentalnie zmieniła temat.- A, to upiąca buźka - powiedziała.- To nazwisko? - zapytał Sharp.Staruszka, która ubrana była w ciemną jedwabną suknię i czarne pończochy, a włosy miała schowane pod chustą, uśmiechnęła się i rzekła:- Ależ nie.- Można było odnieść wrażenie, że ubawi­ło ją to przypuszczenie.- To skąd to przezwisko? Nie znam takiego słowa -zaciekawił się Sharp.Myślę, że wiem, pomyślał Wharton.- Łupiąca albo łypiąca - powiedział na głos.- Upiąca- powtórzyła staruszka.- Przecież nie ma takiego słowa-zaoponował Wharton- Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mówił inaczej niż „upiąca" - stwierdziła staruszka.- Gdzie zrobiono to zdjęcie? - spytał Sharp.- W górach - odparła.Na początku rozmowy starusz­ka podała im swoje nazwisko, ale Wharton go nie dosły­szał.- Po przeciwnej, wschodniej stronie pasma.W tam­tych czasach to była zupełna dzicz.Prawie nikt tam nie mieszkał.- Ci ludzie nie byli farmerami, prawda?- zapytał Wharton.- Nie - odrzekła kobieta.- Łupali kamienie w kamieniołomach.Stąd ich przezwisko.Wszystkich, którzy pracowali w kamieniołomach, tak nazywaliśmy, ale oni nie lubili tego przezwiska.Dostawali szału, kiedy ktoś tak do nich mówił.- Ale czemu buźka? - dopytywał się Sharp.- Bo każdy, kto pracował w kamieniołomach, prawie zawsze miał taką szczękę.- Staruszka chciała przejść do następnych zdjęć - najwyraźniej miała jeszcze wielu krewnych do pokazania - ale Sharp nie dopuścił do tego.- Czy tylko mężczyźni cierpieli na tę przypadłość? -zapytał.- Nie, kobiety również.- Czyżby kobiety też pracowały w kamieniołomach? Popatrzyła na niego z zakłopotaniem.- Oczywiście, że nie.- Czy ma pani więcej zdjęć upiącej buźki? - zapytał Wharton.- Chciałbym je obejrzeć, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu.- Myślę, że wygrzebię jeszcze jedno zdjęcie - odpo­wiedziała staruszka po dłuższym namyśle.- Przecisnę­ła się między nimi i wyszła z salonu.Usłyszeli, jak szpe­ra gdzieś w szufladzie.Wróciła z plikiem starych zdjęć przewiązanych czer­woną nitką.Usiadła, rozwiązała nitkę i rozłożyła foto­grafie na kolanach.Wybrała jedną z nich i podała im.Zdjęcie przedstawiało młodą kobietę.Znów zobaczyli gigantyczną szczękę i gęste brwi.Kobieta miała cielęce spojrzenie, ponure i obojętne, jakby przytłaczał ją jakiś ciężar.Wpatrywała się w obiektyw aparatu apatycznie i bez zainteresowania.Straszne, pomyślał Wharton.Ja­kiż straszny los ich spotkał.A teraz, pomyślał, kości tych ludzi spoczywają na cmentarzu pod drewnianymi krzyżami.Tam, gdzie grze­bał Walt Dombrosio z Jackiem Veppem; wykopali oni szczątki tych ludzi i unaocznili nam ich istnienie.- Ta kobieta wygląda jeszcze gorzej - powiedział dostaruszki.W tym momencie przypomniał sobie nazwi­sko, jakim się przedstawiła i dodał: - Pani Neeldo.- To prawda - potwierdziła pani Neeldo.- To zdjęcie zrobiono.- Przez chwilę przyglądała mu się uważnie, a potem przeniosła wzrok na fotografię przedstawiającą czterech mężczyzn.- Zrobiono je dwadzieścia lat póź­niej.- Czy deformacja powiększała się u nich z wiekiem? - zapytał natychmiast Sharp.- Tak - odparła staruszka.- Z czasem nie mogli ani jeść, ani mówić.- Czym się wtedy żywili?- Och, jedli całe mnóstwo owsianki.Miękkiego jedze­nia.Niektórzy z nich nie mieli zębów.Wyrywali je sobie.- Dlaczego? - zapytał Sharp.- Bo wyraźniej bez nich mówili.- Co się w końcu z nimi stało? Zdaje się, że nikt z tych ludzi już tu nie mieszka, prawda? Czy wszyscy umarli?- O ile pamiętam, ostatnia upiąca buźka zmarła w 1923 roku - odparła pani Neeldo po chwili namysłu.- Chwileczkę.Arthur, pamiętasz może, kiedy umarła ostat­nia upiąca buźka?! - zawołała w stronę sąsiedniego pokoju.- Pamiętam.W 1923 roku - odpowiedział męski głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl