RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich dajmony kroczyłydumnie, frunęły majestatycznie lub spokojnie siedziały na ramionach mężczyzn.WRefektarzu zapaliły się światła i Lyra widziała, jak witrażowe okna stopniowo zaczynają sięjarzyć, gdy służący zapala naftowe lampy na kolejnych stołach.Zadzwięczał dzwonekKamerdynera, oznajmiając, że do kolacji pozostało pół godziny.Był to świat Lyry i dziewczynka pragnęła, by pozostał taki na zawsze, jednak zdawałasobie sprawę, że wokół niej wiele się zmienia, odkąd ktoś zaczął porywać dzieci Usiadła nakrawędzi dachu i oparła brodę na dłoniach.- Musimy go uratować, Pantalaimonie - powiedziała.- To będzie niebezpieczne - odrzekł gawronim głosem, siedząc na kominie.- Jasne! Wiem o tym.- Pamiętasz, co mówili w Sali Seniorów.- Co?- Coś o dziecku w Arktyce, które nie przyciągało Pyłu.- Mówili, że to jest pełne dziecko.Co myślisz na ten temat?- Hm, może to właśnie zamierzają zrobić Rogerowi, Cyganom i innym dzieciom.- Co takiego?- No.Jak twoim zdaniem brzmi słowo przeciwstawne do  pełny ?- Nie wiem.Może przecinają je na pół.Przypuszczam, że dzieci zostają ichniewolnikami.Byłoby to bardziej użyteczne.Prawdopodobnie tamci mają kopalnie.Kopalnieuranu dla statków atomowych.Założę się, że tak jest.Może kiedyś wysyłali dorosłych na dółdo kopalni i ci zginęli, więc zaczęli wykorzystywać dzieci, ponieważ są tańsze.Tak właśniezrobią z Rogerem.- Myślę.Jednak to, co myślał Pantalaimon, musiało poczekać, ponieważ ktoś zaczął krzyczeć zdołu.- Lyro! Lyro! Chodz tu w tej chwili! Rozległo się też łomotanie w ramę okienną.Lyra znała ten głos i niecierpliwość jegowłaścicielki - pani Lonsdale, Gospodyni.Przed nią nigdzie nie można się było ukryć.Z zaciśniętymi ustami Lyra ześlizgnęła się z dachu, zsunęła rynną, a potem wdrapałasię przez okno do pokoju.Pani Lonsdale nalewała wody do małej, wyszczerbionej miski; jejzajęciu towarzyszyło głośne stękanie i stukotanie rur.- Ile razy ci mówiłam, żebyś tam nie wchodziła.Spójrz na siebie! Tylko popatrz naswoją sukienkę.jest brudna! Zdejmij ją od razu i umyj się, a ja tymczasem poszukam czegośprzyzwoitego i niepodartego.Dlaczego nie możesz się nosić czysto i schludnie.Lyra była jeszcze zbyt nadąsana, aby zapytać, dlaczego musi się myć i przebierać,uważała zresztą, że dorośli nigdy nie podają dzieciom prawdziwych powodów swegopostępowania.Bez słowa więc zdjęła przez głowę sukienkę, rzuciła ją na wąskie łóżko izaczęła się pobieżnie myć.Pantalaimon, teraz pod postacią kanarka, skakał coraz bliżejdajmona pani Lonsdale, flegmatycznego psa rasy retriever, bezskutecznie próbując gorozgniewać.- Zobacz, co jest w tej szafie! Wszystko leży bezładnie! Od tygodni niczego niepowiesiłaś! Spójrz na te zagniecenia.Spójrz na to, spójrz na tamto.Lyra nie miała ochoty patrzeć.Zamknęła oczy,wycierając twarz małym ręcznikiem.- Będziesz musiała włożyć takie wygniecione.Nie ma czasu na prasowanie.MójBoże, dziewczyno, zobacz, w jakim stanie są twoje kolana.- Nie chcę na nic patrzeć - burknęła Lyra.Pani Lonsdale klepnęła ją w nogę.- Umyj je - nakazała srogim tonem.- Zmyj ten brud.- Po co? - spytała Lyra w końcu.- Zazwyczaj nie myję kolan.Nikt nie będzie na niepatrzył.Po co mam to wszystko robić? Ty także nie dbasz o Rogera ani trochę bardziej niżKucharz.Tylko ja.Kolejne klepnięcie w drugą nogę.- Dość tych nonsensów.Nazywam się Parslow, tak samo jak ojciec Rogera, który jestmoim dalekim kuzynem.Założę się, że nie wiedziałaś o tym, ponieważ nigdy o to niespytałaś, panno Lyro.Nigdy ci to nie przyszło do głowy.I nie strofuj mnie, że się nieinteresuję tym chłopcem.Bóg wie, że dbam zarówno o niego, jak i o ciebie, chociaż wcale niepowinnam, bo niewiele dajesz mi ku temu powodów i nigdy nie słyszałam żadnegopodziękowania.Kobieta chwyciła ręcznik i potarła kolana Lyry tak mocno, że skóra dziewczynki stała się jaskraworóżowa i piekąca, ale czysta.- Musisz dobrze wyglądać, ponieważ zjesz kolację z Rektorem i jego gośćmi.Spodziewam się, że zachowasz się odpowiednio.Mów tylko wtedy, kiedy będą się do ciebieodzywać, bądz skromna i uprzejma, uśmiechaj się ładnie i nigdy nie odpowiadaj  nie wiem ,kiedy ktoś ci zada pytanie.Gospodyni włożyła najlepszą sukienkę na chude plecy Lyry, dokładnie wygładziłamateriał, wyciągnęła czerwoną wstążkę z plątaniny w szufladzie i uczesała włosydziewczynki twardą szczotką.- Gdyby mnie zawiadomili wcześniej, mogłabym ci umyć włosy.Cóż, nie jest zle.Jeśli nie będą ci się przyglądać ze zbyt bliskiej odległości.No, teraz stań prosto.Gdzie sątwoje lakierki?Pięć minut pózniej Lyra stukała do drzwi Rezydencji Rektora, wspaniałego, choćnieco ponurego domu, który był skrzydłem Czworoboku Yaxleya, a na jego tyłach znajdowałsię Ogród Biblioteczny.Pantalaimon, teraz - z uprzejmości - gronostaj, łasił się do swej pani.Drzwi otworzył służący Rektora, Cousins, stary wróg Lyry [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl