[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napadli na karawanę jednego z kalifów, która rozbiła swe wspaniałe namioty, szli w niejniewolnicy, odaliski, wielbłądy.Wojownicy kalifa ruszyli na Hunów, a wyglądali pięk-nie i przerażająco: ogromni mężowie pędzący na wielbłądach, zbrojni w swe zakrzy-wione miecze.Hunowie udali, że cofają się pod impetem tego uderzenia, ale zaraz za-mknęli swych wrogów w ruchomym kręgu i wydając przerażające okrzyki, wybili ichco do jednego.Potem rzucili się na obóz i wyrżnęli wszystkich kobiety, sługi, jed-nym słowem wszystkich, nawet dzieci zostawiając jednego jedynego świadka masa-kry.Podpalili namioty i pomknęli dalej, nie dbając nawet o to, by splądrować obóz, a toznak, że tylko dlatego dokonywali swego niszczycielskiego dzieła, żeby po całym świe-cie rozeszła się wieść, iż w miejscu, przez które przejdą, nie rośnie nawet trawa, i żebystrach sparaliżował ich przyszłe ofiary.Być może przed rozpoczęciem opowieści jedno-nogi wypoczywał dłuższą chwilę przy burq, któż jednak mógłby sprawdzić, czy widziałto wszystko, czy też bredził? Strach krążył po Pndapetzim, jego obecność wyczuwało sięw powietrzu, w ściszonych głosach, jakimi wieści wędrowały z ust do ust jakby na-jezdzcy już teraz mogli je usłyszeć.W tej sytuacji Poeta postanowił potraktować poważ-nie oferty aczkolwiek przebrane w szaty pijackiego bełkotu z którymi wystąpiłPraxeas.Powiedział mu: Biali Hunowie będą tu lada chwila, a kogóż wystawisz przeciwnim? Nubijczyków, to oczywiste, wojowników gotowych poświęcić życie, ale co dalej?Poza pigmejami, którzy umieją posługiwać się łukiem i strzelać do żurawi, jednonogich,299którzy będą walczyć gołymi rękami, szczudłonogich, którzy ruszą do ataku z członkiemjako ościeniem, bezjęzycznych, których poślesz na rozpoznanie, by opowiedzieli, co zo-baczyli? A przecież z tej zbieraniny potworów można, wykorzystując możliwości każ-dego z nich, sformować grozne w bitwie wojsko.I jest człowiek, który potrafiłby to osią-gnąć, mianowicie ja, Poeta. Zwycięski wódz może myśleć o cesarskiej koronie.U nas, w Bizancjum, nieraz takbywało. Z pewnością o tym właśnie myślał mój przyjaciel.Eunuchowie wyrazili skwapli-wie zgodę.Moim zdaniem, póki był pokój, Poeta ze swoim wojskiem nie stanowił żad-nego zagrożenia, a jeśliby doszło do wojny, mógłby przynajmniej opóznić wtargnięcietamtych wściekłych wojowników do miasta, dając nam więcej czasu na przeprawę przezgóry.A poza tym armia to możliwość utrzymywania poddanych w gotowości i posłu-szeństwie, a bez wątpienia tego właśnie zawsze pragnęli eunuchowie.Baudolino, który nie kochał wojny, poprosił, by zostawiono go w spokoju.Pozostalinie zamierzali przypatrywać się z boku.Poeta utrzymywał, że pięciu aleksandryjczy-ków to dobrzy dowódcy, widział wszak oblężenie ich miasta, i to od strony pokonanych.Ufał także Ardzrouniemu, który mógłby nauczyć potwory budowania takiej czy innejmachiny wojennej.Nie wzgardził też Solomonem: armia rzekł musi mieć czło-wieka biegłego w sztuce medycznej, bo nie da się przecież usmażyć omletu bez rozbija-nia jajek.W końcu doszedł do wniosku, że nawet Boron i Kyot, których uważał przed-tem za ludzi bujających w obłokach, mogą mieć udział w jego planach, ponieważ jakoludzie wykształceni będą prowadzili księgi armii, dbali o tabory, przygotowywali odpo-czynek dla wojowników.Rozważył pieczołowicie naturę i zalety każdego rodzaju potworów.Jeśli chodzio Nubijczyków i pigmejów, sprawa była jasna: dość wyznaczyć im pozycje w przyszłejbitwie.Skiapodów można ze względu na ich szybkość użyć jako oddziałów szturmo-wych, rzecz w tym tylko, by mogli zbliżyć się do nieprzyjaciela, prześlizgując się błyska-wicznie wśród paproci i traw, i zaskoczyć owe żółte gęby z długimi wąsami.Wystarczy,zgodnie z sugestiami Ardzrouniego, wyćwiczyć ich w strzelaniu z dmuchawy, czyli fi-stuły, a ten oręż łatwo sporządzić, jako że czego jak czego, ale trzciny jest tu w bród.Być może Solomon wśród obfitości ziół na targu znajdzie jakąś truciznę odpowiedniądo zanurzenia w niej strzałek, i niech nie robi min, bo wojna to wojna.Solomon od-parł, że w czasach Masady jego lud stanowił dla Rzymian twardy orzech do zgryzienia,bo %7łydzi nie należą do tych, których można bezkarnie policzkować, choć tak właśniemniemają poganie.Olbrzymi też mogą być dobrze wykorzystani, aczkolwiek nie na odległość, gdyżmają tylko jedno oko, ale w walce z bliska, na przykład wyłaniając się spośród traw na-300tychmiast po ataku skiapodów.Przy swoim wzroście będą tak górowali nad maleńkimikońmi Białych Hunów, że zatrzymają je jednym uderzeniem w pysk, a potem ujmą ta-kiego konika gołymi rękami za grzywę i potrząsną, by strącić z siodła jezdzca i rozdep-tać go stopą, która wielkością dwakroć przewyższa stopę skiapodów.Mniej oczywisty był sposób wykorzystania blemiów, szczudłonogich i wielkouchych.Ardzrouni zaproponował, by ci ostatni, wyposażeni w rozłożyste uszy, szybowali w po-wietrzu.Skoro ptaki utrzymują się w górze, bijąc skrzydłami, czemuż wielkousi nie mie-liby czynić tego samego uszami potwierdził Boron a na szczęście nie muszą bićnimi w próżni.Tak zatem wielkouchych pozostawiono jako rezerwę na wypadek, gdybydoszło do nieszczęścia i Biali Hunowie, przełamawszy pierwsze linie obrony, wtargnęlido miasta [ Pobierz całość w formacie PDF ]