RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy kochałeś jeszcze swoją babkę.A teraz, kiedy mi to kalectwo nogi odjęło, kiedy mi tak przywiązania twego trzeba jak wła-śnie powietrza do oddechu, kiedy już nikogo nie mam na ziemi, przez pół nieżywa.teraz.Boże mój!Już, już miał się Ferruccio rzucić do kolan babki, tak go zwyciężyło wzruszenie, kiedywtem wydało mu się, że słyszy jakiś szmer w owej zastawionej rupieciami stancyjce, którawychodziła na ogród.Nie mógł jednak pomiarkować, czy to okiennicą wiatr porusza, czy teżco innego.Nastawił ucha.Deszcz ustawał.Szmer się powtórzył.Babka go słyszała nawet. Co to?  spytała zaniepokojona. To deszcz  zamruczał chłopak. A więc jakże, Ferruccio  przemówiła po chwili ocierając łzy  przyrzekasz mi, że bę-dziesz dobry? %7łe już te stare oczy nie będą przez ciebie płakały?Wtem nowy szmer dał się słyszeć. To nie deszcz chyba?!. zawołała staruszka blednąc. Idz no i zobacz!Natychmiast jednak chwyciła go za rękę: Nie! Nie! Zostań tutaj.I zostali tak wstrzymując oddech.Ale nie było słychać nic, tylko krople spadającej wody.Wtem dreszcz przeszył serce obojga.I babce, i wnukowi wydało się, %7łe podłoga w stan-cyjce skrzypnęła pod czyimiś krokami. Kto tam?  zapytał chłopiec z trudnością odzyskując oddech.Nikt nie odpowiedział. Kto tam?  powtórzył Ferruccio na wpół zmartwiały z przestrachu.Zaledwie wszakżesłowa te wymówił, kiedy oboje z babką wydali okrzyk przerażenia.Dwóch ludzi wpadło doizby, jeden pochwycił chłopca i usta mu ręką zatknął, drugi zaś gardło staruszce zacisnął.Pierwszy rzekł: Ani piśnij, jeśli ci życie miłe!A drugi: Milcz!  i podniósł nóż nad kaleką.23 Jeden i drugi mieli twarze obwiązane ciemnymi chustkami, że tylko oczy błyszczały zło-wrogo.Przez chwilę słychać było tylko przyspieszony oddech wszystkich czworga, zmieszany zeszmerem słabnącego deszczu.Staruszka dyszała chrapliwie, oczy jej były wysadzone z gło-wy.Wtem złoczyńca trzymający chłopca zaszeptał mu do ucha: Gdzie ojciec pieniądze chowa?Chłopiec szczękając zębami odpowiedział cicho: Tam.w skrzyni. Pójdz, prowadz!  rzekł człowiek.I powlókł go do stancyjki trzymając mu rękę na gardle.W stancyjce stała ślepa latarka napodłodze. Gdzie skrzynia?  zapytał.Chłopak pokazał skrzynię.Wtedy, żeby być pewnym chłopca, rabuś rzucił go na klęczkiprzed skrzynią, ścisnął mu kolanami szyję tak, że gdyby krzyknął, mógłby być zduszony, itrzymając nóż w zębach, a latarkę w jednej ręce, wydobył drugą z kieszeni zakrzywione żela-zo, podważył zamek, zakręcił, wyłamał, oderwał wieko, zaczął gwałtownie wszystko prze-wracać, naładował kieszenie, skrzynię zatrzasnął, a ścisnąwszy znów chłopca za gardło po-wlókł go tam, gdzie drugi trzymał w garści staruszkę na wpół zduszoną, z twarzą posiniałą iotwartymi ustami. Znalezione?  zapytał z cicha. Znalezione!  odrzekł tak samo towarzysz.I zaraz dodał: Pilnuj teraz wyjścia.Puścił na to zbój staruszkę i pobiegł do drzwi od ogrodu, nasłuchując, czy nikt nie nadcho-dzi, po chwili cichym, podobnym do gwizdnięcia głosem zawołał ze stancyjki: Pójdz!Wtedy ów, który jeszcze trzymał chłopca, pokazał mu nóż, potrząsnął nim przed staruszkązwolna otwierającą oczy i rzekł: Jeżeli które piśnie, wrócę i zabiję!  I patrzył na oboje strasznymi oczyma.W tej chwili wszakże dało się na gościńcu słyszeć śpiewanie wielu głosów.Rabuś zwrócił się gwałtownie ku drzwiom, a w ruchu tym chustka opadła mu z twarzy. Mozzoni!  krzyknęła babka. A przeklęta!  ryknął poznany złoczyńca. Musisz umrzeć!I rzucił się z podniesionym nożem do staruszki, która opadła zemdlona.Zbój cios wymierzył.Zanim jednak ostrze noża jej dotknęło, Ferruccio krzyknął przerazliwie i błyskawicznymrzutem zasłonił babkę swym ciałem.Morderca umknął potrąciwszy stół tak, że lampka spadła i zgasła.Chłopiec osunął się zwolna z łona babki, upadł na klęczki i tak pozostał, z rękoma obej-mującymi ją wpół, z głową o jej kolana opartą.Przeszło chwil kilka.Ciemność zalegała izbę.Zpiew idących wieśniaków rozpłynął sięzwolna po dalekich polach.Staruszka zbudziła się z omdlenia. Ferruccio!  zawołała ledwo zrozumiałym głosem szczękając zębami. Babciu!  odpowiedział chłopiec.Staruszka usiłowała przemówić, ale zgroza paraliżowała jej język.Trzęsła się więc tylkoprzez chwilę w milczeniu.Nareszcie zapytała z wysiłkiem: Czy.już.ich.nie ma? Nie. Nie.zabili mnie?  zaszeptała jeszcze stłumionym głosem.24  Nie, babciu! Babcia jest.ocalona!  odparł Ferruccio słabym głosem. Babcia żyje.Droga babciu.Tylko pieniądze zabrali.Ale.niedużo.Tata prawie wszystko z sobą wziął.Staruszka zaczęła lżej oddychać. Babciu!  przemówił Ferruccio, ciągle jeszcze na klęczkach ściskając ją wpół rękoma.Droga babciu! Babcia mnie kocha, prawda? Och, Ferruccio, biedny mój chłopczyna!  odpowiedziała kaleka kładąc mu ręce na gło-wie. Jakże się musiałeś przerazić! O Boże miłosierny! Zapal no światło, dziecko! Albo nie!Zostańmy tak jeszcze po ciemku.Jeszcze się boję. Babciu  rzekł chłopiec. Babcia tyle zawsze miała zmartwienia ze mną. Nie, dziecko! Nie! Kto by tam o tym myślał teraz! Zapomniałam już o wszystkim, drogiedziecko moje.Moje ukochanie! Tyle zmartwienia miała babcia ze mną  mówił dalej Ferruccio głosem, który drżał ale.ja przecież babcię zawsze kochałem.Zawsze.Babcia mi przebaczy? Niech babcia miprzebaczy! Ale tak, dziecko drogie! Przebaczam! Przebaczam ci z serca! Jakżebym ja się na ciebiegniewać mogła? Podnieś się z kolan, drogi chłopczyno, podnieś! Tyś dobry! Tyś bardzo do-bry i kochany! Zapalmy światło! Nabierzmy odwagi! Wstań, Ferruccio, wstań! Dziękuję ci, babciu!  mówił chłopiec coraz słabszym głosem. I jestem teraz takiszczęśliwy! Babcia zawsze pamiętać o mnie będzie.Nieprawdaż? Zawsze.pamiętać będziebabcia o swoim.Ferruccio. Ferruccio! Dziecko! Co tobie?!  zawołała niespokojnie staruszka i kładąc mu na ramio-nach ręce pochyliła się nad głową jego, jakby mu chciała w twarz spojrzeć. Niech babcia pamięta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl