[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odnalazłam windę, wsiadłam do niej i wcisnęłam przycisk drugiego piętra.Kiedydrzwi zasunęły się za mną, kolejny raz wybrałam na komórce numer Deacona.Tej nocy próbowałam siędo niego dodzwonić już kilkanaście razy.Jego głos nagrany na skrzynce głosowej za każdym razemsprawiał, że na ułamek sekundy odżywała we mnie nadzieja.A równocześnie przyprawiał mnieo nieludzkie cierpienie.Chciałam już tylko, żeby wrócił.Cała reszta przestała mieć znaczenie.Wysiadłam z windy i postanowiłam, że najpierw pójdę do swojego pokoju.Chciałam przemyćzapłakaną twarz i przygotować się trochę, zanim zajrzę do Reeda.Czułam się zdruzgotana i pustaw środku.Niepotrzebna.Włożyłam kartę magnetyczną do czytnika i pchnęłam drzwi.W środku zastałam Reeda.Z wrażenia z ust wydarł mi się cichy jęk.Chłopak siedział na jednymz łóżek z opuszczoną głową i pisał coś w dzienniku, który położył sobie na kolanach.Kiedy usłyszał, żewchodzę, odłożył długopis i zamknął zeszyt. Zamierzałam cię poszukać powiedziałam.Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w jego stronę.W tej samej chwili Reed uniósł głowę a japrzystanęłam w pół kroku, przestraszona jego wyglądem.Ubrania dalej miał przemoczone od deszczu,a policzki lekko zaróżowione jakby od wiatru.Siedział dziwnie wyprostowany; widać było, że czuje sięnie najlepiej. Nie gniewaj się, że bez pytania wszedłem do twojego pokoju odezwał się cichym głosem.Chciałem z tobą pogadać.Oczy miał podeszłe krwią.Były całe czerwone.Na wysuszonych i popękanych ustach dostrzegłamkrwawą szczelinkę w miejscu, gdzie pękła mu skóra.Reed sprawiał wrażenie, jakby przez dłuższy czaspłakał. Powinieneś był do mnie zadzwonić odezwałam się. Wróciłabym wcześniej.Usiadłam na drugim łóżku, naprzeciw niego.Moje serce tłukło się jak szalone.Był w jeszcze gorszymstanie niż w chwili, gdy go zostawialiśmy przy samochodzie.Znałam już ten przypominający maskęwyraz twarzy.Widziałam go nieraz u osób przeżywających żałobę.Taką samą twarz miał Rodericktamtego wieczoru na imprezie, gdy odebrał sobie życie.Reed odłożył dziennik na nocny stolik, po czym splótł dłonie i przyjrzał mi się uważnie. Quinn, zawsze sądziłem, że jesteś inna.%7łe różnisz się od pozostałych sobowtórów. Po tychsłowach uśmiechnął się ponuro i dodał: A wiesz, że twój ojciec poprosił mnie kiedyś, żebym zabrał cięna randkę? Wiem, mówiłeś mi już o tym. Serio? zdziwił się. Tom twierdził, że wpakowałaś się w tarapaty.Liczył, że ci pomogę.Z początku sądziłem, że chodzi o jakieś zlecenie, ale pewnie miał na myśli całe twoje życie, prawda? Taknaprawdę nie nazywasz się przecież Quinlan McKee. Skąd wiesz& ? Nagle poczułam, jak po plecach przebiegają mi dreszcze.Dopiero po chwilizrozumiałam, kto mu powiedział. Od Virginii? Znalazła twoją teczkę przyznał Reed. Rozmawialiśmy w samochodzie, a potem Virginia zakradłasię do domu.Kiedy wróciła, przyniosła ze sobą dokumenty.Znalazła je w gabinecie ojca.Stwierdziła, żemusiał przynieść je tego dnia.Chcieliśmy ci je oddać, ale& Ale co?Reed zaczął pocierać czoło, jakby rozbolała go głowa.I wtedy miałam już pewność, że coś się w nimzmieniło.Zaraził się od Virginii Pritchard.Tajemnice, jakie zdradziła mu przed śmiercią, wystarczyły,żeby choroba rozwinęła się również u niego.Nagle poczułam, jak ogarnia mnie dzika panika. Reed, co takiego powiedziała ci Virginia? Mówiła, że już jest za pózno.I że żadne z nas tego nie przeżyje.A w każdym razie nikt nie wyjdziez tego bez szwanku. O czym ty mówisz? zawołałam. Jezu, Reed, co jeszcze ci powiedziała? Arthur przystąpił już do działania odezwał się zamyślonym głosem, wpatrując się w złożone nakolanach ręce. Zaczął od ciebie i Virginii.Władze zaaprobowały jego nowy program.Właśnie trwajego pierwsza faza.Rankiem zostaniemy zatrzymani.Uznano, że wszystkie sobowtóry stanowiązagrożenie dla samych siebie. Kiedy o tym zadecydowano? Dzisiaj wczesnym popołudniem.Marie o wszystkim wiedziała. Co takiego? A więc było jasne, że doradczyni nas zdradziła.Wiedziała o planie Arthura, a mimo tonas nie ostrzegła. Ale dlaczego to zrobiła?Wzruszenie ramion miało chyba oznaczać, że nie ma to już żadnego znaczenia.Dla Reeda najwyrazniejnic już nie miało znaczenia. Reed& szepnęłam przerażona, nachylając się i dotykając delikatnie jego kolana. Tabitha zorientowała się chyba w sytuacji i dlatego uciekła powiedział nagle. My nie mamy jużna to czasu. Proszę& A wiesz, że przez krótką chwilę wszedł mi znowu w słowo, jakby w ogóle nie docierało do niego,że próbuję coś powiedzieć rozważałem nawet taką możliwość? Przyszło mi do głowy, że mógłbympozwolić Arthurowi, aby mi ją odebrał.Miałem wrażenie, że nie zniosę już dłużej życia w cierpieniu. Mówisz o Katy? domyśliłam się.Wiedziałam, że Reed długo opłakiwał śmierć swojej dziewczyny, nie miałam jednak pojęcia, jakbardzo prześladuje go jej wspomnienie. Koniec końców uznałem, że muszę ją zachować w pamięci.Ale równocześnie wspomnienia o niejnie pozwalają mi żyć.Dopiero Virginia mi to uświadomiła.Wiedziała, że ojciec planuje kolejny razwymazać jej pamięć.Quinn, nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo była przerażona.Ten człowieksprawił, że jego córka stała się całkowicie bezradna.A teraz to samo zrobi nam.Reed podniósł się z łóżka, a moja dłoń zsunęła się z jego kolana.Przygryzł dolną wargę i przez chwilęszukał właściwych słów.W końcu odważył się spojrzeć mi w oczy, a po policzku spłynęła mu łza. Nie powinno mnie tu nawet być powiedział. Ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mniewyjątkowa.Zawsze tak uważałem.Masz coś, czego my jesteśmy pozbawieni: duszę.Reszta sobowtórówzatraciła ją gdzieś po drodze, ty jednak nadal walczysz.Może to wystarczy. Wystarczy do czego?Nie dokończył jednak, tylko ruszył bez słowa do drzwi.Poderwałam się z łóżka i zagrodziłam mudrogę.Wiedziałam, że nie mogę mu pozwolić odejść teraz, gdy najwyrazniej przeżywa epizodpsychotyczny.Stanęłam przed nim i oparłam mu dłonie na torsie. Reed błagałam zaczekaj tutaj, proszę.Najstraszniejsze było to, że wcześniej zachowywał się całkiem normalnie.Jego stan zaczął sięzmieniać z chwilą, gdy spotkał Virginię Pritchard.Z początku w ogóle to do mnie nie docierało.I dlategopoprosiłam go, żeby odwiózł ją do domu.A zatem to moja wina.Zakażenie przez naśladownictwonastępowało błyskawicznie, choroba przenosiła się w takim tempie, że powstrzymanie jej zdawało sięniemożliwe.Co w takim razie mieliśmy, do cholery, począć?Reed spojrzał mi w oczy i pogłaskał mnie po policzku.Miał chłodną dłoń, poczułam, jak pod jegodotykiem przeszywa mnie lodowaty dreszcz. Virginia miała rację szepnął nie ma już dla nas nadziei.Jeśli Arthur cię schwyta, zmieni cię niedo poznania.Odbierze ci wszystkich, których kochasz.Sprawi, że będziesz martwa w środku.Przy tych słowach jego lodowate palce zawędrowały na mój obojczyk. Nie próbuj ich ocalić ciągnął. Nie próbuj ratować nawet Deacona.Ocal sama siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]