[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto został on udekorowany srebrnym medalem, który nadawano wojskowym za wybitne zasługi w czasie pokoju.Dekoracja pociągała za sobą konieczność podziękowania osobiście za ten zaszczyt cesarzowi, podczas prywatnej audiencji, tym razem już nie o wczesnej godzinie porannej w Schönbrunnie, ale podczas uroczystego przyjęcia w Hofburgu.Był to ogromny krok naprzód i wszyscy uważali, że przed majorem Kunze otwierają się teraz wspaniałe perspektywy na przyszłość w sądownictwie wojskowym.Najbardziej poruszona zaszczytem, który mu przypadł w udziale, była jego żona, najmniej zaś.sam Kunze.Rola żony wysoce szanowanego prokuratora wojskowego, członka elity sfer wojskowych, zapraszanego na każde ważniejsze towarzyskie spotkanie, kompensowała Róży gorycze małżeństwa.Z tej właśnie przyczyny w ich życiu małżeńskim nastąpił pewien rodzaj odprężenia.Jak wszystkie małżeńskie pary przeżywali złe i dobre chwile, z tym że te dobre nie były naprawdę tak radosne, a złe nazbyt smutne.Po rozprawie nastały dla Kunzego szczególnie trudne dni, kiedy nagle poczuł się straszliwie osamotniony.Przez pół roku jego życie toczyło się wokoło Petera Dorfrichtera, toteż Kunze zdawał sobie sprawę, że nic nie zdoła wypełnić pustki, którą tamten po sobie zostawił.Po wyroku skazującym widział eks-porucznika tylko raz, pewnego lipcowego dnia, gdy ten odjeżdżał do więzienia w Mollesdorf.Przyprowadzono go wówczas do kancelarii Kunzego w budynku sądu wojskowego.Na podróż ubrany był po cywilnemu w licho skrojone szare ubranie, płaszcz nieprzemakalny i zielony kapelusz z kozią kitką.Oczekiwano przyjazdu bliskich krewnych, z którymi Dorfrichter miał się pożegnać, Kunze zaś musiał być z urzędu obecny przy tym spotkaniu.Ale czy krewni spóźniali się, czy też Dorfrichtera przyprowadzono za wcześnie, dość że przez pół godziny zdani zostali na własne towarzystwo, co było nieznośną udręką, Najpierw więzień odpowiadał na zdawkowe wypowiedzi Kunzego obojętnymi monosylabami, a potem nagle zaatakował go gradem gorzkich słów.- Major Kunze to brzmi lepiej niż kapitan, prawda? Do tego zmierzał pan chytrze, skazując mnie na więzienie.Przez krótką chwilę Kunze nie wiedział, co odpowiedzieć.- Co to znaczy „zmierzał pan chytrze”? Wina pana była bezsporna.- To nie ma nic do rzeczy! Gdyby nie pan, byłbym uniewinniony, m a j o r z e Kunze.- Spokojnie, Dorfrichter.Obywaj dobrze wiemy, że pan był winien.Wprawdzie wycofał pan przyznanie się do winy, ale wiem aż nadto dobrze, co pana do tego skłoniło.Wiadomo mi, że będzie to mój ostatni awans w armii, nie chciałem bowiem spełnić życzenia pewnej postawionej wysoko osoby.Niech się więc pan nie łudzi.Nie jest pan ofiarą mych aspiracji.Nie jestem taki jak pan.Dla zaspokojenia ambicji nie zgładziłbym nawet kota, a co dopiero człowieka.- Skazałby pan mnie na śmierć, gdybym nie odwołał swego przyznania się do winy?- Chyba tak.- Czy pragnął pan mojej śmierci, bo nie było innego sposobu, by mnie unicestwić?Kunze omal go nie zapytał: jakie są inne sposoby unicestwienia.- Charakter mego stosunku do pana był stosunkiem sędziego do oskarżonego.Niczym więcej.To przesądzało o tym, co mogłem, a czego nie mogłem zrobić dla pana.- Jest pan tak cholernie prawy, że mi się chce rzygać! - krzyknął Dorfrichter.- Drań ze mnie to prawda, ale czym pan jest? Sam Jago nie poniżyłby się do takich sztuczek, jakie stosował pan, by mnie chwycić w potrzask.- Tak jest, Dorfrichter - warknął Kunze.Uczucie klęski stępiło jednak nieco ostrość jego gniewu.- Bez względu na to, co pan o mnie sądzi, żal mi pana, toteż życzę szczęścia, jeśli jest ono możliwe w takich warunkach.- Być może życzenie pana sprawdzi się rychlej, niż pan sądzi.Nie spędzę dwudziestu lat w Mollesdorfie, to pewne! Zwolnią mnie zaraz, jak tylko wybuchnie wojna.Więc takie były warunki układu? Niezbyt wspaniałomyślne.Jakaż nędzna i chytra była owa propozycja, by uznać Dorfrichtera za niewinnego, a jakże charakterystyczna dla arcyksięcia!- W takim razie nie życzę szczęścia - odrzekł na to Kunze.- Jak panu wiadomo, jestem bowiem zagorzałym pacyfistą.Zgodnie z wyrokiem Dorfrichter miał przebyć pierwszy rok więzienia w całkowitej izolacji, pozbawiony wszelkich należnych mu przywilejów.Cela jego znajdowała się na piętrze, ale miała tak zapleśniałe ściany i maleńkie zakratowane okna, iż niczym nie różniła się od piwnicy.W dniu, kiedy go tu osadzono, wydalono go też z armii, ale bez żadnych wojskowych ceremonii, zmieniając po prostu wojskową bluzę na prosty więzienny kaftan.Trzy razy w tygodniu wyprowadzano go na więzienne podwórze na krótki spacer, w samotności i pod bacznym okiem uzbrojonych strażników, a jeden dzień w tygodniu pozostawał o chlebie i wodzie, co było chyba lepsze niż codzienna więzienna strawa.Nie wolno mu było pisać, czytać ani zajmować się czymś, co przerwałoby monotonię dnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]