[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwie osoby w zatłoczonej restauracji.Szok, gniew, byłem to ja z Alison tego pierwszego wieczoru w Pireusie.Znów biały ekran i po chwili następne ujęcie.Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie to mogło być.Alison idzie stromą wiejską uliczką, ja o parę kroków za nią.Oboje wyglądamy na zmęczonych i chociaż nie widać naszych twarzy, czuje się, że jesteśmy nieszczęśliwi.Ach tak, powrót do Arachowej.Operator musiał się ukrywać w chacie, filmować zza okiennicy.Przypomniała mi się wojenna sekwencja o Wimmlu.A równocześnie zrozumiałem, że przez cały czas byliśmy śledzeni i filmowani.Nie, na nagich zboczach Parnasu było to niemożliwe, ale wśród drzew.przypomniałem sobie jeziorko, słońce na moich nagich plecach, pode mną Alison.To by było zbyt okropne, bluźniercze, gdyby także tamta chwila miała stać się własnością publiczną.Czułem się jak odarty ze skóry; a zatem oni przez cały czas wiedzieli.Biały ekran.I następny podpis.Akt kopulacji.Nagle pokazało się kilka kolejnych cyfr - koniec rolki.Biel ekranu.Ktoś wbiegł i zatrzymał aparat projekcyjny.Chrząknąłem z pogardą.Byłem pewien, że zabraknie im odwagi, by ten pornograficzny film doprowadzić do końca.Ale ten mężczyzna, który wbiegł - we wpadającym przez drzwi świetle udało mi się odróżnić rysy Adama - podszedł do ekranu i odstawił go na bok.Znów zostałem sam.Przez jakieś pół minuty panowały pełne ciemności.Potem za kurtyną pojawiło się światło.Kurtyna się rozsunęła.Nie do końca.Światło padało spod zawieszonego tuż pod sklepieniem abażura.Wąski stożek oświetlał tylko drobny wycinek z przestrzeni tuż pod lampą.Stała tam niska kanapa okryta złotorudawą narzutą wyglądająca na kilim afgański.Na kanapie leżała naga Lily.Nie widziałem blizny, ale wiedziałem, że to Lily.Nie była aż tak opalona jak jej siostra.Opierała się o stos poduszek, złotych, bursztynowych, różowych i kasztanowych spiętrzonych na ozdobnym rzeźbionym pozłacanym oparciu, leżała lekko zwrócona w moją stronę przybrawszy pozę Mai Goyi.Ręce splecione pod głową, wyzywająca nagość.Nie popisywanie się nagością, nagość jako boski i nieśmiertelny fakt.Obnażona pacha równie prowokująca jak lędźwie.Sutki koloru krwawnika, na tle miodowozłocistej skóry wyglądały jak pogryzione, poranione.Okrągłości, uda, kostki nóg, maleńkie nagie stopki.I nieruchome oczy wpatrzone ze spokojną arogancją w ciemność, gdzie stałem przykuty do pręgierza.Za nią, na ścianie namalowana była kolumnada; smukłe, czarne kolumny.Z początku myślałem, że ma to być Bourani, ale były cieńsze i zakończone mauretańskimi ostrołukami.Goya.Alhambra? Zauważyłem, że sofa ma jednak nogi, tylko że na tamtym końcu pokoju podłoga obniża się jak w rzymskiej łaźni.Kurtyna zasłaniała schodzące w dół stopnie.Wiotka sylwetka leżała bez ruchu w zielonkawobrunatnym jeziorku światła, wzrok Lily mógłby być równie dobrze wzrokiem kobiety namalowanej na płótnie.Trwało to tak długo, że zacząłem przypuszczać, że to już finał: ten żywy obraz, naga zagadka, nieosiągalne piękno.Płynęły minuty.Piękne ciało otoczone tajemnicą.Wydawało mi się, mogłem się jednak mylić, że widzę jak piersi Lily unoszą się w oddechu.A potem znów patrzyłem na nią jak na wspaniałą woskową lalkę.I wtedy się poruszyła.Zobaczyłem jej profil, prawa ręka uniosła się zapraszająco w stronę tego, kto zapalił światło i rozsunął kurtynę.Był to Joe.Miał na sobie biały płaszcz podbity złotogłowiem, trudno by mi było powiedzieć z jakiej epoki.Stanął za sofą.Rzym? Imperatorowa i jej niewolnik? Przez chwilę patrzył w moją stronę i zorientowałem się, że nie może być niewolnikiem.Był zbyt majestatyczny, zbyt wspaniały.To on był władcą tej komnaty, sceny, kobiety.Spojrzał na nią, odpowiedziała mu spojrzeniem pełnym oddania, wyciągając szyję jak łabędź.Ujął jej wyciągniętą dłoń.Nagle zrozumiałem, kim są, kim ja jestem i jak świetnie przygotowano tę scenę.Mnie także przydzielono nową rolę.Usiłowałem pozbyć się knebla, gryzłem, ziewałem, ocierałem twarz o ramiona.Nic nie pomogło.Murzyn, Maur, uklęknął koło sofy, ucałował nagie ramię.Smukłe białe ramię objęło jego głowę.Długa chwila.Dziewczyna opadła na poduszki.On, wolno, przyglądając jej się bacznie, przesunął ręką po jej szyi, piersiach, brzuchu.Jakby dotykał sztuki jedwabiu.Pewien jej oddania.Potem wstał i rozpiął sprzączkę podtrzymującą na ramieniu jego togę.Zamknąłem oczy.Nic nie jest prawdą; wszystko jest dozwolone.Conchis: Jego rola na tym się jeszcze nie kończy.Znów otworzyłem oczy.Nie było w tym nic z perwersji, wcale nie próbowano niczego mi sugerować, zwyczajnie patrzyłem na dwoje zakochanych, którzy oddają się miłości, tak jakbym obserwował dwóch bokserów na ringu lub parę akrobatów na arenie.A oni zachowywali się tak, jakby chcieli udowodnić, że rzeczywistość jest całkowitą antytezą niedorzecznej obleśności filmu.Zamknąłem oczy, nie chcąc tego widzieć.Ale coś zmusiło mnie, żebym po chwili znów podniósł głowę, voyeur w piekle.Zdrętwiały mi ramiona i to było dodatkową torturą.Dwie postacie na łożu koloru sierści lwa, jedna świetliście jasna, druga ciemna trzymały się w ramionach, zapomniawszy o mnie, zapomniawszy o całym świecie.To, co robili, samo w sobie pozbawione było wszelkiej rozwiązłości: biologiczny rytuał, który co noc odbywa się w stu milionach łóżek.Ale starałem się zrozumieć, co skłoniło ich, żeby robili to na moich oczach, jakich to nieprawdopodobnych argumentów użył Conchis, by ich do tego skłonić, jakimi argumentami przekonali samych siebie.Lily wydawała mi się równie odległa w czasie, jak wówczas gdy ją pierwszy raz zobaczyłem, tylko wtedy była to przeszłość, a teraz przyszłość; w jaki sposób nauczyła się kłamać całą sobą, potrafiła kłamać swym ciałem lepiej niż inni słowami? Może zależało jej na całkowitej emancypacji seksualnej i ta demonstracja miała jej udowodnić, że ją zdobyła, było to bardziej potrzebne jej niż mnie, gdyż jako “dezintoksykacja” było to już całkowicie zbędne.Cała moja dotychczasowa wiedza o kobietach prysła, rozpłynęła się, zamieniła się w zagadkę.Czarny łuk jego pleców, złączone lędźwie.Białe rozsunięte kolana.Ten ruch, którym ją wreszcie całkowicie posiadł.Coś nakazało mi pomyśleć o tamtej nocnej inscenizacji, kiedy ona grała Artemidę, przypomniałem sobie nienaturalną biel skóry Apolla.Złocisty wieniec.Ciało atlety z żywego marmuru.Tak, ten sam człowiek grał rolę i Apolla, i Anubisa.Tamtej nocy zniknęła po to, by.a następnego dnia na plaży pojawiła się niewinna dziewica.Ta scena w kapliczce.Czarna lalka zaczęła huśtać się w moich myślach, czaszka wyszczerzyła złośliwe zęby.Artemida, Astarte, odwieczna kłamczyni.Joe w milczeniu celebrował swój orgazm [ Pobierz całość w formacie PDF ]