[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A więc dlaczego nie zaatakował? Ponieważ nie miał szansy? Może.Drzwi otwarły się gwałtownie, przerywając potok jej myśli.Jakiś policjant o wyglądzie czternastolatka wsadził głowę do maleńkiego gabinetu.- Przepraszam, agentko Rivers - odezwał się.- Sierżant stwierdził, że to może panią zainteresować.Pani szef jest w CNN.Irene i Paul unieśli brwi i wymienili między sobą spojrzenia.Podążyli za policjantem do malutkiej jadalni, gdzie w rogu kontuaru stał prehistoryczny telewizor.Peter Frankel uczestniczył w konferencji prasowej.Stał za pulpitem, na którym widniał znak FBI, a plątanina mikrofonów zasłaniała większą część jego klatki piersiowej.Ten człowiek urodził się, by występować w telewizji, Irene musiała mu to przyznać.Śnieżnobiały uśmiech, błękitne oczy i bystrość umysłu - wszystko, o czym J.Edgar mógł jedynie marzyć.-- Nie uważam, żeby to miało jakieś znaczenie na tym etapie, Gail - rzucił zastępca szefa FBI w odpowiedzi na jakieś pytanie, którego Irene nie dosłyszała.- Tu liczy się wyłącznie sprawiedliwość.Senator Albricht jest przede wszystkim obywatelem Stanów Zjednoczonych i uznajemy go za niewinnego, dopóki tej winy mu nie udowodnimy.- O czym on mówi? - zapytała Irene młodego policjanta.Chłopak roześmiał się.- Najwyraźniej senator z wielkiego stanu Illinois ma słabość do młodych chłopców.Irene zwróciła się do Paula.- Czy to puszczali w telewizji dziś rano? Coś na temat subskrypcji czasopism i członkostwa w jakimś klubie?Paul wzruszył ramionami.- Nie mam pojęcia.Rano spałem.- Tak - wtrącił policjant.- W ten sposób to odkryto.Jakiś przeciek do prasy.Irene ponownie skupiła uwagę na wiadomościach.Domyślała się, że prędzej czy później pojawi się temat Donovanów.- Biorąc pod uwagę stanowczy sprzeciw senatora wobec pańskiej nominacji na szefa FBI - mówił mężczyzna poza obiektywem kamery - niektóre osoby sugerują, że być może to właśnie pan podsunął prasie te informacje.Frankel skrzywił się, patrząc na dziennikarza z najwyższą pogardą.- Uważam to pytanie za obraźliwe, Brett - powiedział, starając się odzyskać panowanie nad sobą.- Niech pan powie tym ludziom, że zwyczajnie są w błędzie.- Wskazał na innego niewidocznego dziennikarza, lecz zanim padło kolejne pytanie, zwrócił się ponownie do Bretta.- Jestem zastępcą szefa FBI, na miłość boską.Jak pan śmie coś takiego insynuować - przerwał na długą chwilę, w milczeniu wyzywając reportera, aby kontynuował polemikę.Kiedy Brett nie podejmował wyzwania, Frankel przeniósł wzrok na reporterkę.- Przepraszam, Helen, teraz twoja kolej.- Panie Frankel, jakieś piętnaście lat temu sprawcy katastrofy w Newark w stanie Arkansas uciekli panu sprzed nosa.Pan sam nazwał to najbardziej żenującym wydarzeniem w pańskiej karierze.Teraz historia odżyła.Jake Donovan był w areszcie, a pańscy ludzie pozwolili mu umknąć kolejny raz.Czy mogę prosić o komentarz?Frankel najpierw sprawiał wrażenie zniecierpliwionego, potem jakby posmutniał, wreszcie twarz rozjaśnił mu uśmiech.- Mówiłem ci, że pięknie dziś wyglądasz, Helen? - rzucił.Reporterzy wybuchnęli śmiechem.Kiedy harmider ustał, Frankel na powrót przybrał oficjalny ton.- Cóż mogę powiedzieć? Nasi najlepsi ludzie pracują nad sprawą Donovanów, ale z tego co mi wiadomo, poszukiwani są w dalszym ciągu na wolności i chętnie skorzystamy z wszelkiej pomocy, jaką społeczeństwo nam zaoferuje.Irene roześmiała się, choć nienawidziła tego faceta.- Boże, on naprawdę jest dobry.25Jake i Carolyn siedzieli w milczeniu na tylnych fotelach cadillaca.Thorne wyjechał z Little Rock zmierzając w kierunku Newark.Znajdowali się teraz zaledwie pięćdziesiąt kilometrów od celu i Jake zdumiał się, jak niewiele zmieniło się w krajobrazie od czternastu lat.Droga niewzruszenie królowała ponad bagnami na bezkresnej równinie.Wydawało się to niemożliwe, ale przysiągłby, że nawet ogromne tablice reklamowe nie zmieniły się od tamtych dni.Wypłowiałe od słońca i deszczu, stały się w większości nieczytelne, ale Jake wciąż potrafił dostrzec na nich zarys samochodu czy pralki.Przydrożny bar reklamował PIWO NA MIEJCU dla wszystkich przejeżdżających, którzy chcieli zatankować przed dalszą drogą do piekła.- Klnę się na Boga, że ostatnim razem brakowało tych samych liter! - krzyknął wskazując palcem.Carolyn jedynie potrząsnęła głową.W duchu beształa się, że tu przyjechali.W miarę jak zbliżali się do źródeł swego koszmaru, nowy plan zaczął wydawać jej się coraz bardziej bezsensowny.Niewątpliwie Harry mógł pomóc im zniknąć po raz kolejny.- Co to za miejsce? - spytał Travis głosem ciężkim od pogardy.Rodzice od lat włóczyli go po różnych zadupiach, ale to wyglądało gorzej niż wszystkie trzy poprzednie razem wzięte.Wkrótce znaleźli się w centrum miasteczka i zbliżyli do przysadzistego budynku poczty.- Wygląda znajomo? - zapytał ich Thorne [ Pobierz całość w formacie PDF ]