[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lettner zbliżał się do siedemdziesiątki i miał rzednące siwe włosy schowane starannie pod czapeczką z daszkiem.Gdzieś w aktach Adama znajdowały się co najmniej trzy zdjęcia agenta specjalnego Lettnera i każde z nich przedstawiało typowego twardziela z FBI — ciemny garnitur, biała koszula, wąski krawat, krotko ostrzyżone włosy.No i oczywiście w tamtych czasach był dużo szczuplejszy.— Tak, sir — powiedział głośno, podchodząc do Adama i ocierając okruchy z ust.— Jestem Wyn Lettner.— Miał głęboki głos i miły uśmiech.Adam wyciągnął rękę i przedstawił się:— Nazywam się Adam Hall.Miło mi pana poznać.Lettner uścisnął mu dłoń, potrząsając nią wściekle.lego przedramiona były potężne, muskularne.— Tak, sir — zaryczał.— W czym mogę panu pomóc?Na szczęście oprócz Rona, który obsługiwał w swoim pokoiku jakąś hałaśliwą maszynę, na molo nie było żywej duszy.Adam drgnął lekko i powiedział:— Panie Lettner, jestem adwokatem i reprezentuję Sama Cayhalla.Lettner uśmiechnął się szerzej, ukazując dwa rzędy mocnych, pożółkłych zębów.— Robota w sam raz dla pana, co? — zaśmiał się i klepnął rozmówcę w plecy.— Tak myślę — odparł Adam niepewne, czekając na kolejny atak.— Chciałbym porozmawiać o Samie.Lettner spoważniał nagle.Podrapał się w brodę wielką łapą i spojrzał na Adama mrużąc oczy.— Widziałem cię w gazetach, synu.Wiem, że jesteś wnukiem Sama.To musi być dla ciebie trudne.A to dopiero początek.— Potem uśmiechnął się ponownie.— Trudniejsze także dla Sama.— Jego oczy zabłysły, jakby właśnie rzucił przezabawną pointę i oczekiwał, że Adam zegnie się wpół ze śmiechu.Adam nie widział w jego słowach nic wesołego.— Wie pan, Samowi zostało mniej niż miesiąc — powiedział, choć był pewny, że Lettner również czytał o dacie egzekucji.Ciężka dłoń znalazła się nagle na ramieniu Adama i pchnęła go w kierunku sklepiku.— Wejdź do środka, chłopcze.Pogadamy o Samie.Chcesz piwo?— Nie.Dzięki.— Weszli do wąskiego pomieszczenia ze sprzętem wędkarskim zwisającym ze ścian i sufitu, z rozchwianymi drewnianymi półkami pełnymi jedzenia — krakersów, sardynek, puszkowanych kiełbasek, chleba, wieprzowiny z fasolą, ciastek — wszystkich produktów niezbędnych do przeżycia dnia na rzece.Automat z napojami chłodzącymi stał w obok pudełka ze świerszczami i akwarium pełnego uklejek.— Usiądź — powiedział Lettner wskazując kąt obok kasy.Adam usiadł na chwiejnym drewnianym krześle, a Lettner otworzył swoją turystyczni; lodówkę i znalazł butelkę piwa.— Na pewno nie chcesz się napić?— Może później.Lettner otworzył butelkę, jednym haustem pochłonął trzecią cześć zawartości, oblizał wargi, a potem usiadł na podniszczonym skórzanym fotelu, który bez wątpienia wymontowano z luksusowej limuzyny.— Czy staremu Samowi dobiorą się wreszcie do skóry? — zapytał.— W każdym razie uparcie próbują.— Jakie ma szansę?— Niezbyt wielkie.Wyślemy wszelkie możliwe apelacje ostatniej szansy, ale czas ucieka.— Sam nie jest złym człowiekiem — powiedział Lettner z nutą żalu w głosie i pociągnął długi łyk piwa.Świerszcze śpiewały swoje smutne serenady wewnątrz pudełka, a hałaśliwy wentylator buczał nad drzwiami.Podłoga skrzypiała lekko, gdy molo poruszało się na wodzie.— Jak długo pracował pan w Missisipi? — zapytał Adam.— Pięć lat.Hoover wysłał mnie tam po zniknięciu trzech działaczy ruchu praw człowieka.To był rok 1964.Stworzyliśmy specjalną grupę i zabraliśmy się do pracy.Po sprawie Kramera Klanowi jakby zabrakło pary.— Czym dokładnie się pan zajmował?— Polecenia pana Hoovera były bardzo wyraźne.Miałem za wszelką cenę przeniknąć do struktur Klanu.Dyrektor dążył do ostatecznej rozprawy.Szczerze mówiąc, w Missisipi z początku szło nam to trochę wolno.Z wielo powodów.Hoover nienawidził Kennedych, a oni naciskali na niego bez przerwy, wiec opóźniał wszystko, jak mógł.Ale kiedy zaginęli ci trzej chłopcy, wzięliśmy się ostro do roboty.1964 to był ciężki rok w Missisipi.— Urodziłem się wtedy — powiedział Adam.— Tak, czytałem w gazecie, że urodził się pan w Clanton.Adam skinął głową.— Nie wiedziałem o tym przez długi czas.Rodzice powiedzieli mi, że urodziłem się w Memphis.Drzwi skrzypnęły i do środka wszedł Ron.Spojrzał na obu mężczyzn, a potem zaczął przyglądać się krakersom i sardynkom.Patrzyli na niego i czekali.Roń spojrzał na Adama, jakby chciał powiedzieć: „Mówcie dalej.I tak nie słucham”.— Czego chcesz? — warknął były agent.Roń chwycił brudnymi rękami puszkę wiedeńskich kiełbasek i pokazał ją Lettnerowi.Ten skinął głową i wskazał drzwi.— Wścibski jak cholera — powiedział Lettner, kiedy Roń zniknął.— Rozmawiałem parę razy z Garnerem Goodmanem.Wiele lat temu.To dopiero był dziwny facet.— Jest moim szefem.Dał mi pana nazwisko, powiedział, że porozmawia pan ze mną.— Porozmawia o czym? — zapytał Lettner i pociągnął kolejny łyk.— O sprawie Kramera.— Sprawa Kramera jest zamknięta.Został już tylko Sam i data jego spotkania z komorą gazową.— Chce pan, żeby Sam zniknął?Rozległy się kroki, potem głosy i drzwi otworzyły się ponownie.Mężczyzna i młody chłopiec weszli do środka i Lettner wstał.Potrzebowali przynęt oraz zapasów jedzenia i przez dziesięć minut wszyscy trzej rozmawiali, wybierali odpowiednie produkty i dyskutowali o tym, gdzie biorą ryby.Adam wyciągnął puszkę soku z lodówki i wyszedł ,ze sklepiku.Ruszył skrajem drewnianego mola równolegle do rzeki i zatrzymał się przy dystrybutorze paliw.Dwaj chłopcy na łodzi zarzucali wędki niedaleko mostu i Adam zdał sobie nagle sprawę, że nigdy w życiu nie łowił ryb.Jego ojciec nie miał żadnego hobby.Nie umiał też długo utrzymać się w pracy.W tym momencie Adam nie był w stanie przypomnieć sobie, co właściwie jego ojciec robił z czasem.Klienci wyszli i trzasnęły drzwi.Lettner zbliżył się do Adama.— Lubisz łowić pstrągi? — zapytał, spoglądając w stronę rzeki.— Nie.Nigdy tego nie robiłem.— Wybierzmy się na przejażdżkę.Muszę sprawdzić pewne miejsce dwie mile w dół rzeki.Podobno pełno tam pstrągów.Lettner trzymał swoją lodówkę turystyczną, którą teraz postawił delikatnie na pokładzie łodzi.Zszedł z mola i łódź zakołysała się gwałtownie z boku na bok, kiedy chwycił za motor [ Pobierz całość w formacie PDF ]