[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Minà" dzie’, skowronki umil-k"y, nasta"a cisza.S"o’ce, jedyny towarzysz, zaglàda"o czerwonàtarczà w oczy w´drowca.Wreszcie i ono opuÊci"o Buma, chowa-jàc si´ za widnokr´giem. GdzieÝ my przenocujemy, Kasztanku powiedzia" na g"osBum. JesteÊ pewnie bardzo zm´czony, biedaku.42Ledwie dopowiedzia" te s"owa, gdy ujrza" w oddali, w mrocz-nym pustkowiu chybotliwe Êwiate"ko. A jednak b´dzie schronie-nie ucieszy" si´ Bum. Wytrzymaj jeszcze troch´, mój przyja-cielu.Noc juÝ by"a, gdy dotarli do chatki samotnie stojàcej w szcze-rym polu.Bum zsiad" z os"a i zobaczy" ze zdziwieniem, Ýe drzwichaty sà otwarte na oÊcieÝ.Wszed" do Êrodka i oniemia" ze zdu-mienia.Izba by"a duÝa, jasno oÊwietlona kagankami, a poÊrodkusta"o szerokie palenisko, na którym rozsiad" si´ olbrzymich roz-miarów kocio".W palenisku hucza" ogie’, a z kot"a bucha"a para,roznoszàc po chacie zapach gotowanego mi´sa.Nikogo nie by"o.Bum sta" dobrà chwil´, zastanawiajàc si´ g"´boko nad tym dziw-nym widokiem, gdy raptem wpad" do izby niski, gruby cz"owie-czek.Mia" siwà czupryn´ i bia"à, g´stà brod´, ale nie by" stary.Twarz jego by"a czerstwa i rumiana, oczy bystre, a ruchy Ýwawe.Gdy ujrza" Buma, sk"oni" si´ i powiedzia": Witaj, goÊciu, kim jesteÊ?Ale Bum nie s"ysza" pytania.Patrza" jak urzeczony, na ma"egocz"owieka z bia"à brodà, wreszcie rzek": Panie, czyÝbyÊ by" tym, którego szukam? Jakie jest twe imi´? Trojan, wojaku odrzek" cz"owiek, zdziwiony s"owami goÊcia. Nie jestem wojakiem, jestem astrologiem powiedzia" Bumi nagle pad" na kolana przed grubaskiem, wo"ajàc w podnieceniu: Tak, tak, jego imi´ zaczyna si´ na liter´ T.Panie, czy masz zna-mi´ na piersi? CoÊ tam mam, istotnie. PokaÝ!Trojan coraz bardziej zdziwiony rozpià" kaftan i koszul´.PierÊmia" poroÊni´tà k´dzierzawymi w"osami, wÊród których stercza"aduÝa brodawka. Co to jest? spyta" niepewnie Bum. To jest brodawka odpar" tamten. Czy moÝna to uznaç za znami´? Wybacz, panie, Ýe dopytu-j´, ale znam si´ lepiej na gwiazdach niÝ na brodawkach.43 Hm, znami´ musi byç od urodzenia, a ta brodawka wyros"ami przed rokiem.Ale wsta’, panie, jakÝe tak, na kolanach? Przedemnà? A wi´c nie jesteÊ ma"ym cz"owieczkiem ze znamieniem napiersi rzek" Bum ze smutkiem, wstajàc z kolan. A po co ci ów cz"owieczek? S"ysza"em coÊ o nim, ale niewiem, gdzie przebywa. Widzisz, panie, on jeden moÝe mi pomóc w mym strapieniu.Zab"àka"em si´ aÝ tutaj w mych poszukiwaniach, gdyÝ wskazanomi drog´ na zachód. O, nie! Przerwa" Trojan. Przemierzy"em ca"y step, ale ni-kogo nie widzia"em.KtoÊ, panie, wskaza" ci z"à drog´. Trudno, b´d´ szuka" dalej.Panie Trojanie, czy moÝesz mnieobjaÊniç, dlaczego gotujesz straw´ w tak ogromnym kotle? Czyjest to twoja wieczerza? Zjesz to wszystko?Bum zada" to pytanie z ca"à powagà, ale Trojan aÝ zatrzàs" si´od Êmiechu: Och, och, och, przecieÝ p´k"bym! Szykuj´ jad"o dla stu pi´ç-dziesi´ciu wilków. Wilków??! zdumienie astrologa nie mia"o granic. Sà w tym kotle dwa wieprze, jeden cielak, dziesi´ç królików,dwadzieÊcia kur, gàska.CoÊ jeszcze.Aha! Pi´kny t"usty baran.No, sól, pieprz, cebula. Ale po co?! Po co karmisz, panie, wilki??!Trojan zrobi" tajemniczà min´. Panie astrologu, zapewne wiesz o bia"ym koniu, który nie-strudzenie przemierza nasz kraj, a moÝe i inne strony Êwiata.Wi-dzia"eÊ go choç raz? Wiem o nim, widzia"em z daleka. Prawda, Ýe jest cudowny? Nie by"o, nie ma i nie b´dzie naÊwiecie tak pi´knego i szlachetnego rumaka jak ten.Zachwyci"emsi´ nim i pokocha"em go serdecznie.Ale wiesz co, panie tu Tro-jan zniÝy" g"os. Wydaje mi si´, Ýe tkwi w tym wielka tajemnica,czar rzucony na kogoÊ, moÝe klàtwa, moÝe inne zakl´cie? Rozu-miesz mnie? Rozumiem. OtÃ³Ý zawsze, co dwadzieÊcia dwa dni o wschodzie s"o’cabia"y rumak przebiega przez ten step.Ach, panie, jakÝe przerazi-"em si´, gdy b´dàc tu po raz pierwszy, ujrza"em stado wilków rzu-cajàcych si´ na tego konia.Skaka"y mu do gard"a, szarpa"y noz-drza, chwyta"y z´bami za nogi, a on, broczàc krwià, walczy" z ni-mi bohatersko.Depta" je kopytami, gryz", szarpa", parska", nieustajàc ani na chwil´ w swym biegu.Wreszcie zarÝa" gromko,skoczy" go góry, otrzàsnà" si´, a wilki spad"y z niego jak czarnekaraluchy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]