RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Głos Oakesa załamał się.- Twój los jest ich losem - powiedziała.- Może nawet ich jest gorszy od twojego.One wszystkie pytają,dlaczego nie jesteś tam z nimi.- Ponieważ.jestem Kaapee! Jestem bardziej wartościowy, więc moje przetrwanie jest ważniejsze.- Czy uważasz, że dla nich ty jesteś ważniejszy niż one same? - Legato, co ty.? - Oakes przerwał w pół zdania.Wstrząs, jaki wypełnił mu uszy i wyrwał dech z piersi,pochodził z jasnego błysku światła oraz silnego podmuchu prądu powietrza, który nagle poczuł w pobliżu.Obraz nadawany dzięki czujnikowi, natychmiast zniknął z ekranu, a pozostała na nim tylko smuga światła.Legatę ten wstrząs odrzucił aż do konsoli, której się przytrzymała.Lewis natomiast upadł, a kiedy siępodnosił, wszyscy usłyszeli donośne krzyki i odgłosy stóp w przejściu na zewnątrz centrum dowodzenia.- Zrób coś, żeby ten ekran znów działał! - zwrócił się Oakes do Legaty.- Musimy uderzyć na ten przecinak - powiedział Lewis.Legata zbliżyła się do tablicy kontrolnej inacisnęła klawisz uaktywniający w razie niebezpieczeństwa czujniki.Na ekranie znów pojawił się obrazReduty, skała oraz gromada świetlistych.Panille ciągle siedział w tym samym miejscu, a plastalowyprzecinak z załogą pozostawał w bazie wśród skał.Wyglądało na to, że nic się nie zmieniło.Wszyscy doskonale słyszeli ciężkie łomotanie na zewnątrz.Nagle ktoś otworzył luk wejścia.W tej samejchwili wnętrze wypełniły klony E i naturalni.Wszyscy płakali krzycząc.- Neurofagi! Neurofagi! Zamykajmy luki!Ledwie przesunął się do najbliższej konsoli i nacisnął klawisz  Zamknąć luki".Kiedy zamykane drzwiwydały charakterystyczne syknięcie, zobaczyli na ekranie pierwszą falę przerazliwie wrzeszczących ludzi,poruszających się wzdłuż obrzeży Reduty.Legata uruchomiła najczulszy sensor, dzięki któremu mogli ichobserwować.Tłumy krążyły w zadymionym obwodzie Reduty, a szukając schronienia dobijały się dopozamykanych drzwi i luków.Tłukli pięściami w pokrywy, a odgłos ten przekazywany przez czujnikprzeraził wszystkich zebranych przed ekranem.Cała scena przypominała szaleńczy taniec marionetek.Nagle Lewis przebiegł przez pomieszczenie, złapał za ramię jednego z nowo przybyłych i wrócił z nimdo Oakesa.Legata rozpoznała w mężczyznie nadzorcę załogi, naturalnego o imieniu Marco.- Co, u diabła, tam się dzieje? - zażądał odpowiedzi Oakes.- Nie wiem.- Zmieszany mężczyzna zamrugał powiekami i zamiast Oakesa wbił wzrok w ekran.-Wzięliśmy nowy przecinak, ten o dłuższym zasięgu i uderzyliśmy jakiś metr od nich.- Chybiliście? - zawołał Oakes, a jego twarz poczerwieniała ze złości.- Ależ nie! Nie, proszę pana.Metr to wystarczająca odległość.Zcina wszystkie skały w zasięgu dziesięciumetrów.Tylko.- W porządku, Marco - powiedział Lewis.- Opisz teraz, co widziałeś.- Ten mężczyzna siedział tam na skałach.- Marco wskazał na ekran.- Ależ on nic nie robił - powiedział Oakes.- Przez cały czas patrzyliśmy na ekran i on.- Pozwól mówić Marcowi - przerwał mu Lewis.- Wszystko działo się tak szybko, że trudno było cokolwiek zauważyć - powiedział nadzorca.- Naszpocisk uderzył w odległości mniejszej niż metr.W miejscu gdzie upadł, zobaczyłem, że ziemia zaczynaświecić.Potem.wygiął się i skierował w stronę człowieka siedzącego na skale.Myślałem, że go dopadł,widziałem, jak mężczyzna świecił.Pózniej pocisk wrócił prosto do nas!- Nie ma naszego przecinaka? - zapytał Lewis.- Stało się to tak szybko, że tylko kilkoro z nas uciekło.- W takim razie wyślij tam trochę klonów - powiedział Oakes. Kiedy mówił te słowa, otoczył go ciasny krąg ciał, których ciężar czuł na sobie.Wtedy to zdał sobiesprawę z niebezpieczeństwa.Ponad połowę centrum dowodzenia zajmowała bowiem załoga składająca się wwiększości z klonów.- Jasne! - zawołał ktoś z zebranych.- Ty zostaniesz tutaj, a my będziemy ryzykować!Z drugiej strony tłumu dobiegł inny, gardłowy głos:- Tak, wyślij trochę klonów.Więcej mięsa dla demonów.A ty wraz z naturalnymi uciekniesz do domu,do Kolonii i do swojego wina!Oakes spojrzał na zacieśniający się wokół niego pierścień twarzy.Wyglądało na to, że nawet naturalni,znajdujący się wśród nich, są zli.To nie był najlepszy czas, aby poinformować ich, iż Kolonia już nieistnieje.Wtedy dopiero poczuliby swoją siłę.Wiedzieli przecież, jak bardzo ich potrzebuje.- Nie! - Oakes pomachał ręką w powietrzu. Wszystkie decyzje dotyczące przetrwania należą do Kaapee.Ja jestem wysłannikiem i głosem Statku!- Ochhhhh, teraz mówi Statek! - ktoś zawołał.- Nie pobiegniemy do domu, do Kolonii - powiedział Oakes.- Zostaniemy tutaj przy waszym boku.doostatniego człowieka, jeśli zajdzie taka potrzeba.- Masz cholerną rację, że tu zostajesz - odpowiedział gardłowy głos.Nagle w pomieszczeniu zapadła cisza, którą przerwał wyrazny głos Lewisa:- Nie będziemy bici.Oakes podchwycił jego słowa.- Prawie wyeliminowaliśmy glony, które nie dają nam uprawiać morza.Następne będą świetliste.Kilkarebelii nie wypłoszy nas z planety, na której wygodnie możemy urządzić sobie życie.Oakes spojrzał na Lewisa.Zaskoczył go jego uśmiech.- W takim razie powiedz nam, co robić - powiedział Lewis.Jeden z jego popleczników odezwał się ztłumu:- Tak, powiedz nam.A jednak wczesne uzależnienie bardzo się opłaca, pomyślał Oakes, a głośno powiedział:- Najpierw musimy rozważyć naszą sytuację.- Przez cały czas obserwowałem ekran - stwierdził Lewis.- Nigdzie nie widziałem neurofagów.A ty,Legato?- %7ładnego.- To znaczy, że żaden z nich nie próbował dostać się do Reduty - powiedział Lewis.- Pamiętają chlor.- Czy sprawdzałeś w całym obwodzie? - zapytał ktoś z tłumu.- Nie, ale spójrzcie na ludzi stojących w pobliżu tego wyłomu w naszym murze.%7ładen z nich nie makłopotów.Zamierzam otworzyć luki wejściowe.- Nie! -zawołał Oakes, postępując krok naprzód.-Ktokolwiek zadał to pytanie, ma rację.Musimy byćpewni.- Odwrócił się w stronę Legaty.- Czy masz wystarczającą ilość czujników, żeby zbadać obwód?- Niezupełnie.ale Jezus ma rację.Naszych ludzi nic nie atakuje z zewnątrz.- W takim razie wyślij kilku ochotników z kieszonkowymi czujnikami -zaproponował Lewis.-Moglibyśmy użyć do tego kilka naprawionych załóg.Jeśli chcecie, pójdę z nimi. Oakes wbił wzrok w Lewisa.Czy człowiek może naprawdę być tak odważny? Neurofagi pamiętającechlor? To niemożliwe.Coś więcej musiało sprawować kontrolę nad demonami.Kiedy pomyślał o tym, nagleodniósł wrażenie, że cała planeta czeka na odpowiedni moment, aby go zaatakować i zabić.Uznawszy ciszę za znak zgody, Lewis zaczął przeciskać się przez tłum, wybierając przy tym ludzi:- Ty.ty.ty.ty.Chodzcie ze mną.Lariusie, zbierz naprawioną załogę, zjedzcie na dół i miejcie się nabaczności.Lewis otworzył szeroko pokrywę luku, a potem machnął na swoich ochotników.Zanim do nich dołączył,odwrócił się jeszcze do Oakesa i powiedział:- W porządku, Morganie, wszystko zależy od ciebie.Co on miał na myśli? - zastanawiał się Oakes, patrząc na zamykający się za Lewisem luk.Muszę cośzrobić!- Wszyscy wracają do pracy - powiedział Oakes.- Wszyscy, załoga centrum dowodzenia równieżwychodzi na zewnątrz.Zaczęli się ociągać.- Przecież nic nie weszło do środka, kiedy Jezus otworzył drzwi - powiedział Oakes.- Naprzód.Mamydużo pracy.Wy także.- Jeśli chcesz, zostaw luk otwarty - powiedziała Legata.Oakesowi nie spodobał się ten pomysł, alepropozycja ożywiła pozostałych.Ludzie zaczęli wychodzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl