[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby jakiegoś mistrza łucznictwa w owych zamierzchłych czasach poddano próbie, nie mógłby on o naturze swej sztuki powiedzieć niczego, co by rażąco odbiegało od stwierdzeń dzisiejszych mistrzów, dla których Wielka Doktryna jest żywym faktem.Poprzez stulecia duch tej dyscypliny pozostał jednaki - nie bardziej zmienny, aniżeli sam zen.Aby rozproszyć resztki wątpliwości - zupełnie, jak wiem z własnego doświadczenia, zrozumiałych - proponuje dla porównania przyjrzeć się.pobieżnie innej dyscyplinie, której nawet w obecnych warunkach nie sposób odmówić znaczenia wojskowego: sztuce szermierki.Dokonuje tej próby tylko, dlatego, że Mistrz Awa, będąc również znakomitym szermierzem „duchowym", zwracał mi czasem uwagę na uderzające podobieństwa miedzy doznaniami mistrzów łucznictwa i mistrzów szermierki, lecz przede wszystkim, dlatego, że istnieje nadzwyczaj doniosły zapis, pochodzący z czasów feudalizmu, gdy rycerstwo znajdowało się w pełni rozkwitu, a mistrzowie szermierki musieli dowodzić swej sprawności w sposób w najwyższym stopniu nieodwołalny - ryzykując życiem.Jest to traktat pióra wielkiego mistrza zen, imieniem Takuan, zatytułowany Nieporuszone rozumienie.W traktacie tym obszernie omawia się związek miedzy buddyzmem zen a sztuką szermierczą i praktyką walki na miecze.Nie wiem, czy jest to jedyny dokument, tak szczegółowo i oryginalnie wykładający Wielką Doktrynę szermierki.Tym bardziej nie wiem, czy istnieją podobne relacje na temat sztuki łucznictwa.W każdym razie szczęśliwie się złożyło, że świadectwo Takuana zachowało się do naszych czasów.Wielka też zasługa D.T.Suzukiego, że niemal bez skrótów przetłumaczył ten list do słynnego szermierza, udostępniając jego treść szerokim kręgom czytelników.[4] Po swojemu komponując i streszczając zawarte w liście informacje, postaram się z możliwie największą jasnością i zwięzłością wytłumaczyć, co niegdyś nazywano szermierką i co - w jednomyślnej opinii wielkich mistrzów - dziś się tym mianem określa.* * *Wśród mistrzów szermierki uchodzi to za rzecz dowiedzioną na podstawie ich własnego oraz ich uczniów doświadczenia, że początkujący - jakkolwiek silny byłby i wojowniczy - traci nie tylko bezwiedną naturalność, lecz i wiarę w siebie, skoro tylko zacznie pobierać nauki.Dowiaduje się o wszystkich możliwościach technicznych, z pomocą, których życiu jego można zagrozić w walce, i choć rychło opanowuje umiejętność wytężania uwagi do granic, bacznego obserwowania przeciwnika, prawidłowego parowania jego ciosów i wykonywania skutecznych wypadów, jest w rzeczywistości w znacznie gorszym położeniu niż przedtem, kiedy to młócił wokoło na los szczęścia, pod natchnieniem chwili, jak mu podpowiadało radosne uniesienie bitewne.Teraz zaś chcąc nie chcąc musi przyznać, że jest na łasce każdego, kto jest od niego silniejszy, zwinniejszy i lepiej wyćwiczony.Widzi, że otwiera się przed nim tylko jedna droga, a jest to droga nieustannych ćwiczeń.Własny nauczyciel też nie może mu w tej chwili niczego innego doradzić.Toteż początkujący pragnie za wszelką cenę prześcignąć innych, a nawet siebie samego.Nabywa błyskotliwej techniki, dzięki czemu częściowo odzyskuje utraconą wiarę w siebie.Wydaje mu się, że upragniony cel jest coraz bliżej.Lecz nauczyciel jest innego zdania - i słusznie, stwierdza Takuan, gdyż cała sprawność początkującego tylko do tego prowadzi, że „miecz kradnie mu serce".Lecz nauczanie wstępne nie może odbywać się inaczej.Jest ono ściśle dostosowane do potrzeb początkującego, a mimo to - o czym aż nadto dobrze wie nauczyciel - nie prowadzi do celu.Nietrudno zrozumieć, czemu uczeń mimo zapału, a nawet mimo wrodzonych zdolności, nie staje się mistrzem.Czemu jednak człowiek, który dawno już nauczył się, że nie wolno dawać się porwać żarowi bitwy, lecz należy zachować chłód i spokój, oszczędzając siły - czemu człowiek ten, który czuje się zahartowany i zdolny do przewlekłych bojów, który z trudem znaleźć może w swym otoczeniu równego sobie przeciwnika - czemu (jeśli oceniać go wedle najbardziej wymagających kryteriów) w ostatniej chwili zawodzi i nie czyni postępów?Zdaniem Takuana przyczyna tkwi w tym, że uczeń nie jest w stanie oderwać wzroku od przeciwnika i od jego miecza, lecz wciąż przemyśliwa, jakby najlepiej go zażyć, i wyczekuje chwili jego nieuwagi.Krótko mówiąc, wciąż polega on na swym kunszcie i wiedzy.Postępując w ten sposób, powiada Takuan, traci „przytomność serca": rozstrzygające pchniecie zawsze następuje zbyt późno.Uczeń nie potrafi „zaatakować przeciwnika jego własnym mieczem".Im bardziej stara się w błyskotliwej szermierce polegać na rozwadze, na świadomym wykorzystywaniu własnych umiejętności, na doświadczeniu bojowym i znajomości taktyki, tym bardziej hamuje swobodne „działanie serca".Co tu począć? Jak przepoić „duchem" sprawność techniczną? W jaki sposób znakomity technik stać się może mistrzem szermierki? Dowiadujemy się, że dojść może do tego tylko wtedy, gdy uczeń wyzbędzie się wszelkich dążeń, wyzbędzie się własnego „ja".Trzeba mu to wpoić, że ma przestać nie tylko zajmować się przeciwnikiem, lecz i sobą samym.Musi przejść przez obecne stadium rozwoju i na zawsze zostawić je za sobą, choćby miał zaryzykować nieodwołalną porażkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]