[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko z przyjazni dla cię zwiążę sobie wargi,Zamilknę i zapomnę obrazliwej skargi.Słów, które mnie raniły, słuchałam cierpliwie;Więcej: żal mi, że jedziesz, choć się i nie dziwię,%7łal mi, bo w tobie właśnie pragnęłam najbardziejMieć świadka mojej chwały, a tyś tym pogardził.Któż więcej, jeśli nie ja, wielbił twoje cnoty!Podziwiałeś Tytusa, on z szczerej ochotyKochał ciebie.Lubiłam zwierzać myśli tobieJakoby Tytusowi, tylko w twej osobie.ANTIOCHNie chcę już takich rozmów niestety, za pózno,W których mojej osoby szukać by na próżno.Uciekam przed Tytusem.Nie znoszę imienia,Które twa miłość ciągle najtkliwiej wymienia.Uciekam przed oczyma, co patrzyły w moje,Lecz nie widziały nigdy, że przed nimi stoję,A więc żegnaj! Odchodzę z twym obrazem w duszy.Czekać będę, aż miłość moją śmierć zagłuszy,Lecz nie bój się, bym ślepy od ciosu, co boli,Zwiat cały brał za świadka serdecznej niedoli.Nie! Tylko wieść o zgonie, którą w duszy pieszczę,Przypomni tobie kiedyś, że ja żyłem jeszcze.%7łegnaj!SCENA PITAB e r e n i k a, F e n i k aFENIKA%7łal mi go bardzo.Kto tak kochać umie,Wart by lepszego szczęścia.Ja go tak rozumiem.Tobie go nie żal?BERENIKAOdszedł tak niespodziewanie.Feniko, to przyznaję: żal po nim zostanie.FENIKATrzeba go było wstrzymać!213BERENIKAWstrzymać Antijocha?!Raczej zapomnieć zgoła, że żyje, że kocha!Miałażbym w nim podsycać uczucia szalone?!FENIKAZważ: Tytus jeszcze ciebie nie pojął za żonę,A tutaj patrzą na cię z zawiścią wezbraną.Tutaj prawa odwieczne wzbraniają RzymianomAączenia się z krwią obcą, wzbraniają surowo.Rzym nienawidzi królów, a tyś jest królową.BERENIKAI ja się bałam dawniej, teraz lęki rzedną.Dziś Tytus może wszystko; rzeknie słowo jednoI senat się ukorzy, nie sprzeciwi więcej,A lud posągi władcy różami uwieńczy.Przecież widziałaś sama, jak było tej nocy;Jeszcze jego wielkością masz zdumione oczy.Ach, te pochodnie, stosy, świecące puklerze,Orły, rózgi liktorów, tłum ludu, żołnierze,Senat i konsulowie, rzesza królów mnoga.A to wszystko blask brało, rzekłabyś, od boga,Od męża, co mnie kocha.W złocistym szkarłacieStał z wawrzynem u skroni, w sławy majestacie,A oczy tych rzesz ludzkich, w którą spojrzeć stronę,Tylko w niego jednego patrzyły olśnione,Na ten wzór dostojeństwa, w serdeczności miłej.Ach, jakim go oddaniem, miłością darzyłySerca wszystkich i wierność przysięgały tkliwie!Czy można go zobaczyć nie myśląc w podziwie,%7łe choćby się urodził dziecięciem nieznanem,Zwiat, ujrzawszy to piękno, uznałby go panem?!Ale już dość rozmowy, choć tak sercu miłej.My tu, a tam się tłumy Rzymian zgromadziłyNa modły za Tytusa.Będą ofiar dymemZwięcić początki jego władania nad Rzymem.Więc i nam iść tam trzeba.Niecił dotrą niebiosówTakże i nasze prośby o pomyślność losów.A potem nie czekając nań, ja niespodzianiePójdę do niego sama na czułe spotkanie,By w radości dać upust łez najsłodszych strugomMówiąc, jak każe miłość, co milczała długo.214AKT DRUGISCENA PIERWSZAT y t u s, P a u l i n, orszak cesarskiTYTUSCzy już dał kto ode mnie znać Antijochowi,%7łe nań czekam?PAULINPobiegłem zaraz do królowej.Dworki mi powiedziały, że był u niej rano,Ale wyszedł z komnaty, nimem u drzwi stanął.Więc kazałem go szukać, posłać służebnika.TYTUSDobrze; a gdzie królowa teraz, Berenika?PAULINMówiono mi, że wdzięczna za twe hojne daryPoszła prosić za tobą bogów swojej wiary.TYTUSZbyt dla mnie dobra sercem.%7łal mi jej, Paulinie.PAULINUczyniłeś z niej wielką Wschodu monarchinięI biadasz teraz nad nią z tym smutkiem na twarzy?TYTUSZostań ze mną, Paulinie.Wy odejdzcie, straży.SCENA DRUGAT y t u s, P a u l i nTYTUSWięc Rzym, niepewien jeszcze, co cezar uczyni,Czeka, jaki los będzie żydowskiej władczyni.215Co było tajemnicą serc dwojga, dziś wyszłoNa usta wszystkich wokół; nie koniec domysłom.Czas więc, ażebym sprawę rozstrzygnął nareszcie.Co o mnie i królowej powiadają w mieście?Słucham.Dlaczego milczysz?PAULINSławią wszędzie słowyTwoje cnoty i wdzięki nadobnej królowej.TYTUSCo mówią o uczuciach, które żywię dla niej,O nagrodzie za wierne onej miłowanie?PAULINTy możesz wszystko: kochać i nie kochać dalej;Dworzanie będą zawsze po twej stronie stali.TYTUSZnam ja dobrze pochlebców, znam ja dwór cezara,Gdzie każdy swemu panu przymilić się stara.Widziałem, jak pochwalał Neronowe zbrodnie,Jak przed każdym szaleństwem korzył się niegodnie.Dlatego nie chcę dzisiaj bałwochwalczych sądów.Innych widzów i sędziów pragnę dla mych rządów.Chcę, żebyś mi powiedział, co myśli lud cały.Ten lud do mnie nie przyjdzie, nie zaniesie skargi;Cześć, obawa milczeniem zamykają wargi.Więc aby lepiej słyszeć, lepiej władać wzrokiem,Prosiłem, abyś moim był uchem i okiem.Jam tobie taką cenę za przyjazń wyznaczył.Chciałem, byś myśli drugich przede mną tłumaczył,Abyś swoją szczerością poprzez tłum pochlebczyMógł przedzierać się do mnie, ty z dobrych najlepszy.Mów teraz, czego ma się spodziewać królowa?Opinia Miasta dla niej życzliwa, surowa?Czy może być dla Rzymu przyczyną obrazyTaka piękna władczyni na tronie cesarzy?PAULINSprawa jasna.Przez kaprys czy z słusznej przyczynyRzym nie chce mieć z królowej przyszłej monarchini.Przyznają, że nadobna, że tak wdzięczne dłonieZdają się być stworzone do władztwa na tronie,%7łe prawdziwej Rzymianki serce w sobie chowa,%7łe ma cnoty przeliczne cóż, kiedy królowa.Odwiecznym naszym prawem ten obyczaj stanął,%7łe nie wolno z krwią obcą mieszać się Rzymianom,A potomstwo stąd ma być nieprawym owocem I nikt tego, cezarze, zmienić nie jest mocen.216Poza tym odkąd królów z Rzymu precz wygnano,Godność ta, ongi święta czcią im oddawaną,Poszła w wielką nienawiść i chociaż cezaromRzym był zawsze posłuszny nieskalaną wiarą,To przecież ta nienawiść, dumy jego reszta,Pozostała mu we krwi, choć wolnym być przestał [ Pobierz całość w formacie PDF ]