[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wdychał ją, koncentrując się na celu, jaki miał osiągnąć.Pantera przyklękła obok niego.-To szaleństwo.Adafi nigdy nie przegrał, stając przeciw jednemu.-Jaką broń lubi najbardziej?-Oszczep.-Moja strzała będzie szybsza.-Nie chcę cię stracić.-Pragniesz być bardzo bogata, więc muszę ryzykować.Naprawdę nie ma innego sposobu.Myśl o masakrze tych Nubijczyków budzi we mnie odrazę.-A nie przejmujesz się tym, że zostanę wdową?-Będziesz mnie chronić jako bogini złota.-Kiedy Adafi już cię zabije, wepchnę mu sztylet w brzuch.-Twoi współrodacy cię zlinczują.-Obronią mnie Nubijczycy.I nastąpi masakra, której tak się lękasz!-Chyba że zwyciężę.-Pochowam cię na pustyni i spalę żywcem damę Tapeni.-Pozwolisz mi podpalić stos?-Kocham cię, kiedy marzysz.I kocham cię, bo marzysz.Mgła znowu zasnuła pustynię, gasząc jasność świtu.Suti ruszył naprzód.Piasek skrzypiał pod jego bosymi stopami.W prawej ręce trzymał łuk o średnim zasięgu, w lewej jedną jedyną strzałę.Nie zdąży wystrzelić drugiej.Adafi miał opinię niezwyciężonego przeciwnika, któremu nikt dotąd nie zagroził.Nieuchwytny, wymykał się policyjnym wyprawom, które miały go dopaść.Jego ulubionym zajęciem było uzbrajanie buntowników i rabusiów i podtrzymywanie niepokojów w zachodnich prowincjach Delty.Czyż Adafi nie marzył o tym, żeby panować nad północą Egiptu?Promienie słońca przedarły się przez szarość.Stał o jakieś pięćdziesiąt metrów od przeciwnika, bardzo godny w swej czerwono-zielonej szacie, z włosami schowanymi pod czarnym turbanem.Suti wiedział już, że jest zgubiony.Adafi nie miał oszczepu, lecz jego, Sutiego, ulubiony łuk, który zabrał z groty.Była to niezwykłej jakości broń z akacjowego drewna, zdolna wysłać strzałę na ponad sześćdziesiąt metrów w linii prostej.Łuk, którego miał teraz użyć Suti, wydawał się niemal śmieszny.Ten łuk o bardzo wątpliwej precyzji nie pozwoli mu zabić Libijczyka, co najwyżej go zrani.Gdyby próbował się zbliżyć, Adafi wystrzeli pierwszy, nie da mu nawet szansy na replikę.Twarz Libijczyka zmieniła się: twarda, zamknięta, nie miała w sobie śladu człowieczeństwa.Adafi chciał zabić, całe jego jestestwo niosło w sobie śmierć.Chłodne spojrzenie czekało tylko, aby łup zadrżał.Były porucznik wozów bojowych pojął, dlaczego Libijczyk zawsze wychodził zwycięsko z pojedynków.Za wzgórkiem na lewo leżał na brzuchu inny libijski łucznik, który osłaniał wodza.Czy strzeli wcześniej niż jego pan, czy też skoordynują swoje działania?Suti wyrzucał sobie własną głupotę.Szczery i lojalny pojedynek, poszanowanie danego słowa.Adafi nie myślał tak ani przez chwilę.A przecież pierwszy instruktor młodego Egipcjanina uczył go, że Beduini i Libijczycy często strzelają w plecy.Zapomniał o tym i przypłaci to teraz życiem.Adafi, Suti i ukryty Libijczyk naciągnęli łuki w tej samej chwili.Egipcjanin naciągał cięciwę stopniowo, zwiększając jej napięcie.Rozbawiło to Adafiego.Pomyślał, że Suti najpierw spróbuje wyeliminować człowieka po lewej, a potem inną strzałę skieruje w niego.Ale Suti miał tylko jedną strzałę.Kątem oka młodzieniec dojrzał scenę równie gwałtowną jak szybką.Pantera doczołgała się od tyłu do przykucniętego Libijczyka i podcięła mu gardło.Adafi to dostrzegł i skierował strzałę w stronę jasnowłosej kobiety, która rozpłaszczyła się na piasku.Suti wykorzystał ten błąd, maksymalnie naciągnął sznur, utożsamił się ze strzałą i posłał swego ducha do celu.Uświadamiając sobie błąd, Adafi przyspieszył strzał.Strzała musnęła prawy policzek Sutiego.Strzała Egipcjanina wbiła się w prawe oko Libijczyka.Jak rażony piorunem, Adafi padł twarzą do ziemi.Podczas gdy Nubijczycy wykrzykiwali swoją radość, Suti odciął prawą rękę zwyciężonego i podniósł swój łuk ku niebu.Włóczęgi pustyni i Libijczycy odrzucili broń i upadli na twarz przed całującą się parą.Twarz bogini złota tryskała szczęściem.Bogactwo, szczęście, armia u jej stóp i libijscy żołnierze, gotowi jej słuchać -Pantera była świadkiem materializacji swoich najbardziej szalonych snów.-Możecie odejść albo podporządkować się mnie -oświadczył Suti.-Jeśli pójdziecie ze mną, dostaniecie złoto.Ale za najmniejsze nieposłuszeństwo zabiję was własnoręcznie.Nikt nie zaprotestował.Obiecana nagroda uwiodłaby najbardziej nieufnych najemników.Suti obejrzał wozy bojowe i konie.I jedne, i drugie były w dobrym stanie.Mając kilku dobrze wytrenowanych woźniców i lepszych od jakichkolwiek rywali nubijskich łuczników, były porucznik dysponował skuteczną i zborną armią.-Jesteś panem złota -rzekła uradowana Pantera.-Ocaliłaś mi życie.-Już ci to mówiłam: beze mnie nie dokonasz niczego wielkiego.Suti rozdał pierwszy żołd, który rozproszył wszelkie wątpliwości.Libijczycy postawili palmowe wino Nubijczykom, a ich zbratanie przybrało formę pijaństwa, przerywanego śpiewami i śmiechem.Ich nowy dowódca oddalił się, wybierając ciszę pustyni.Dołączyła do niego Pantera [ Pobierz całość w formacie PDF ]