[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.211imienia, chciałabym więc teraz dowiedzieć się, co ci się przytrafiło od czasu naszegorozłączenia.Hermosito zabrał głos i przerywając z osłabienia, tak zaczął mówić:HISTORIA HERMOSITAUjrzawszy nasz statek pod pełnymi żaglami, straciłem wszelką nadzieję dostania się dobrzegu i rozpłakałem się nad szczególną surowością, z jaką matka wypędziła mnie od siebie.W żaden sposób nie mogłem odgadnąć przyczyn jej postępowania.Powiedziano mi, że jestemw twojej, pani, służbie, służyłem ci więc z całą gorliwością, na jaką mogłem się zdobyć.Posłuszeństwo moje było bez granic, dlaczegóż zatem wypędzono mnie, jak gdybym popełniłnajwiększy występek? Im więcej się nad tym zastanawiałem, tym mniej mogłem zrozumieć.Piątego dnia naszej podróży znalezliśmy się pośród eskadry don Fernanda Arudez.Kazanonam przepływać z tyłu admiralskiego okrętu.Na złoconym i przystrojonym różnobarwnymiflagami mostku spostrzegłem don Fernanda, bogato ozdobionego łańcuchami licznychorderów.Orszak oficerów otaczał go z poszanowaniem.Admirał przyłożył tubę do ust,zapytał, czy nie spotkaliśmy kogo w drodze, i kazał płynąć dalej.Minąwszy go kapitannaszego okrętu rzekł: Widzieliście admirała, dziś jest margrabią, a jednak zaczął od takiego chłopcaokrętowego jak ten, który oto zamiata pokład.Gdy Hermosito doszedł do tego miejsca swego opowiadania, kilka razy rzuciłzakłopotanym wzrokiem na Mencję.Domyśliłam się, że nie chce się tłumaczyć w jejobecności, wyprawiłam ją zatem z pokoju.Radziłam się w tym jedynie mojej przyjazni dlaGirony i myśl, że mogę wpaść w podejrzenie, nie przeszła mi nawet przez głowę.GdyMencja wyszła, Hermosito tak dalej mówił: Zdaje mi się, że czerpiąc pierwszy pokarm życia z jednego z tobą, pani, zródła,jednakowo wykształciłem z tobą duszę, tak że mogłem myśleć tylko o tobie, przez ciebie lubo tym, co cię dotyczyło.Kapitan powiedział mi, że don Fernando stał się margrabią z chłopcaokrętowego; wiedziałem, że twój ojciec także jest margrabią, zdawało mi się więc, że nie manic piękniejszego nad ten tytuł, i zapytałem, jakim sposobem don Fernando go pozyskał.Kapitan wytłumaczył mi, że postępował od stopnia do stopnia i wszędzie odznaczał sięświetnymi czynami.Odtąd postanowiłem wejść do służby morskiej i zacząłem wprawiać sięw bieganiu po masztach.Kapitan, któremu mnie powierzono, o ile możności sprzeciwiał siętemu, ale nie chciałem go słuchać i byłem już dość dobrym marynarzem, gdy przybyliśmy doVeracruz.Dom mego ojca stał nad brzegiem morza.Przybiliśmy doń szalupą.Ojciec przywitał mnieotoczony czeredą młodych Mulatek i kazał mi je kolejno uściskać.Niebawem dziewczętarozpoczęły tańce, wabiły mnie tysiącznymi sposoby i wieczór minął na tysiącznychszaleństwach.Nazajutrz corregidor Veracruz oznajmił memu ojcu, że nie wypada przyjmować syna dodomu podobnie urządzonego i że powinien umieścić mnie w kolegium teatynów.Ojciec, aczz żalem, musiał przecie być posłuszny.W kolegium moim rektorem był zakonnik, który dla zachęcenia do nauki często nampowtarzał, że margrabia Campo Salez, naówczas drugi sekretarz stanu, także był niegdyśbiednym studentem i zawdzięcza wyniesienie swoje pilności w naukach.Widząc, że i na tej212drodze można zostać margrabią, przez dwa lata pracowałem z niezwykłą gorliwością.Tymczasem przeniesiono corregidora z Veracruz, następca zaś jego był człowiekiem mniejsurowych zasad.Mój ojciec odważył się zabrać mnie do domu.Znowu zostałem wystawionyna płochość młodych Mulatek, które zachęcane przez ojca kusiły mnie wszelkimi sposobami.Bynajmniej nie rozmiłowałem się w tych szaleństwach, atoli nauczyłem się wielu nowych dlamnie rzeczy i teraz dopiero poznałem, dlaczego mnie oddalono z Astorgas.Wtedy to cały mój sposób myślenia uległ okropnej zmianie.Nieznane uczucia rozwinęłysię w mej duszy i obudziły wspomnienia niewinnych zabaw moich lat dziecięcych.Myśl outraconym szczęściu, o ogrodach w Astorgas, które z tobą, pani, przebiegałem, pomieszanewspomnienia tysiącznych dowodów twojej dobroci w jednej chwili zwaliły się na mójumysł.Nie mogłem oprzeć się tylu nieprzyjaciołom i wpadłem w stan moralnego i fizycznegorozprzężenia.Lekarze utrzymywali, %7łE dostałem trawiącej gorączki; co do mnie, nieuważałem się za chorego, ale często do tego stopnia wpadałem w obłęd, że spostrzegałemprzedmioty wcale przed mymi oczyma nie istniejące.Ty to, pani, najczęściej w widzeniach przedstawiałaś się rozmarzonej mojej wyobrazni nie taka, jaką dziś cię widzę, ale jaką cię opuściłem.W nocy nagle zrywałem się z pościeli iwidziałem, jak biała i promienista ukazujesz mi się w mglistej oddali.Gdy wyszedłem zmiasta, wrzawa dalekich wiosek i szmer pól powtarzały mi twoje imię.Czasami zdawało misię, że przesuwasz się na równinie przed moim wzrokiem, gdy zaś wznosiłem oczy ku niebu,błagając je o zakończenie moich męczarni, widziałem obraz twój pławiący się w obłokach.Zauważyłem, że zwykle najmniej cierpię w kościele, zwłaszcza modlitwa dodawała miulgi.Skończyłem na tym, że całe dnie przepędzałem w świętych miejscach.Pewien zakonnik,w modłach posiwiały i pokucie, zbliżył się do mnie któregoś dnia i rzekł: Synu mój.serce twoje przepełnia miłość, której świat ten nie jest godny; pójdz do mojejceli, tam ci pokażę ścieżki do raju.Poszedłem za nim i ujrzałem włosiennice, dyscypliny i tym podobne narzędziamęczeństwa, na których widok wcale się nie przeląkłem, żadne bowiem cierpienia nie mogłyiść w porównanie z moimi.Zakonnik przeczytał mi kilka kart z %7ływotów świętych.Prosiłemgo o pożyczenie mi tej książki do domu i przez całą noc oddałem się czytaniu.Nowe myślizawładnęły mym umysłem, widziałem we śnie otwarte niebiosa i aniołów, którzy twojąpostać mi przypominali.Dowiedziano się naówczas w Veracruz o twoim zamęściu z księciem Sidonia.Od dawnamiałem zamiar poświęcić się stanowi duchownemu, całe moje szczęście pokładałem wmodleniu się o twoje szczęście w tym i zbawienie w przyszłym życiu.Pobożny mójprzewodnik powiedział mi, że rozwiązłość zakradła się do wielu amerykańskich klasztorów, iporadził mi, abym się udał na nowicjat do Madrytu.Zawiadomiłem o tym zamiarze mego ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]