[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pawełek odsapnął i przyjrzał się temu z uwagą.- TIR-em nie wjadą -ocenił.- Choćby pękli.Chyba żeby rozwalili ten drugi słup.Przed sobą, w głębipodwórza, usłyszeli jakieś głosy.Zupełnie ciemno nie było, bo miasto zawsześwieci, blask padał z okien i lamp nad drzwiami, ale jasne plamy układały sięnierównomiernie, a pomiędzy nimi panował mrok.Chaber wiedział już wszystko inie musiał iść wprost po śladach.Przemknął okrężną drogą, kryjąc się w cieniu,aż doprowadził dokładnie tam, gdzie trzech ludzi awanturowało się i pomstowało,zmieniając koło w samochodzie.Nie podchodzili do nich, cofnęli się ku budynkowii zatrzymali w ciemności za wielkim świerkiem, rosnącym prawie przed drzwiamiwyjściowymi.-Primo, pan Wolski tu był - sprecyzowała sytuację Janeczka.- Podrugie, nic nie rozumiem.Patrz, volkswagen stoi normalnie, a koło zmieniają w tym obok.Co to jest? - Namoje oko, audi - odparł Pawełek.- No więc właśnie.Mowa była o volkswa-genie i zgadza się, jest.Tymczasem audima załatwione.ile? Dwa czy trzy? - Na moje oko, trzy.- No więc owszem, nikt nie ukradnie volks-wagena, jeżeli obok kotłuje się całytłum przy tym audi, ale wcale nie wiem, czy audi nie goniłoby ukradzionegovolkswagena.Rozumiesz, to, co mi przyszło do głowy, unieszkodliwił pościg.-Całkiem wydaje mi się to możliwe - przyznał Pawełek.- Poza tym, nikt się tu niebędzie barłożył przez całą noc, jeszcze może zdążą zawiezć dzisiaj dwa dowulkanizacji, ale trzecie dopiero jutro.W nocy pójdą spać.- Toteż właśnie.Pawełek zastanawiał się przez chwilę.- O nie, tego to ja tak nie zostawię - rzekłstanowczo.- Volkswagen też łatwo nie odjedzie.- Ale tu gdzieś powinna być policja -- przerwała Janeczka z lekkim niepokojem.-Dopiero teraz mi się przypomniało.Możliwe, że nas widzieli.- No i bardzodobrze.- Jakie dobrze? Masz zle w głowie.-Jeśli nas widzą, już wiedzą, że jak te koła siadały, nas nie było.Przyszliśmydopiero teraz, już po wszystkim.Znaczy, te koła, to nie my; Co, nie składa siędobrze? Janeczka kiwnęła głową.- No owszem, rzeczywiście.Po trzecie, pana Wolskiego już nie ma.Chaber mówi,że poszedł dalej.Zaraz, piesku, chwileczkę, zaraz tam pójdziemy.Ale wobectego musisz się postarać o volkswagena tak, żeby tego nikt nie zobaczył - Zagłupiego mnie masz? - obraził się Pawełek.- Ale przednie - dodał z nagłymniepokojem.- Tylnych nie dam rady.Czekaj, oba przednie, niech mają równo.Bardzo liczę na to, że to powietrze zejdzie im, zanim się zdążą dobrzerozpędzić, bo katastrof to ja na razie nie mam w planach.Oderwał się nagle odboku Janeczki i znikł w mroku.Przez chwilę Janeczka widziała go obokzmieniających koło ludzi, przyglądał się im ciekawie, po czym znikł jej z oczu ipo pół minucie znów zmaterializował się obok.-No.?- No to teraz nawiewamy.Cud świata ta ciupaga, weszła jak w margarynę i nic,nawet szmeru.Już nas nie ma.- Prowadz, piesku - powiedziała Janeczka,znalazłszy się na ulicy.Chaber poprowadził kawałek dalej, przebiegł na drugąstronę jezdni i zakończył zabawę na przystanku autobusowym.- -Stosiedemdziesiąt dwa tędy jezdzi - przeczytał Pawełek.- No to jesteśmy w domuwYSzedł Odwalił robotę,wsiadł i spokojnie wrócił.- Wobec tego też wsiadamy i sprawdzimy, czy wrócił.Przez całą drogę Janeczka toczyła rozważania.- Właściwie nie wiem, co się okaże, bo myślałam,że teraz powinien pojechać na%7łoliborz.Chociaż ten na %7łoliborzu stoi w garażu i muszą tan zrobićwłamanie,więc to jest co innego.Nie wie,że my wiemy,bo by wiedział,że wiepolicja.Ciekawe,czy go tam widzieli i czy porucznik ma jakieś podejrzenia.I wogóle dziwię się, że komuś zmieniali koła tam,a nie gdzieś na drodze, bo Bartekmówił,że pan Wolski ma w parasolu takie cieńsze.Nic mu nie syczy.skręcił -Owszem, zaczęli odjeżdżać - przerwał Pawełek.- Przecież widziałaś,jak onstał [ Pobierz całość w formacie PDF ]