[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak więc na początku dwudziestego wieku rozewski latarnikbył bodaj jedynym człowiekiem (poza ma się rozumieć markizem Orii), który pamiętał historięswych przodków, ale ponieważ zapytany o narodowość, z uporem powtarzał miejscowy , musiałodejść jako jednostka politycznie niepewna.Dokąd odszedł? nie bardzo wiadomo.Widywano gojeszcze na początku lat dwudziestych, gdy przychodził na swoje dawne włości i zawsze w tym samymmiejscu, w określone dni roku, rozpalał wielkie ognisko.Odebrano mu również przywiązane do latarnigospodarstwo, w którym Kisterowie mieszkali od czasu wzniesienia obecnej latarni, to znaczy od 1821roku.Wypłacono mu wprawdzie odszkodowanie, ale czy osiedlił się gdzieś w okolicy nie sposóbustalić.Wszędzie musiał czuć się obco.Rozżalony, pokazywał czasem stare dokumenty, pisane popolsku, łacinie i po niemiecku, wedle których ród jego miał wyłączne prawo obsługi latarni morskiej uprzylądka Rozewie i to po wsze czasy. Widocznie już się czas skończył mówił roztrzęsionymgłosem. %7łyjemy jeszcze resztkami czasu, ale wkrótce dla wszystkich go zabraknie.Nie bardzo gorozumiano, gdyż mówił językiem, którego nawet najstarsi Kaszubi nie pamiętali, a w którym rozpoznaćmożna było naleciałości wielu języków, również i polskiego.Tym językiem mówiono w jego rodzinie,niezbyt zresztą licznej.Niestety, ślad po niej urywa się.Natomiast pewnych interesujących informacji o Kisterze udzielił Stefanowi %7łeromskiemu pierwszylatarnik odrodzonej Polski, niejaki Leon Wzorek, pózniej bestialsko zamordowany przez hitlerowców wpierwszych dniach września 1939 roku.To właśnie %7łeromski był pierwszym pisarzem polskim, którynatrafił na ślad pięknej Madonny spod Rozewia.Otóż słyszał o Niej od tegoż Wzorka (który notabene jest twórcą legendy %7łeromskiego z Rozewia), a ten z kolei właśnie od Kistera, którego podobno znał osobiście.Wedle legendy, stworzonej przez Wzorka na użytek własny, turystów i dziennikarzy,miał %7łeromski czas jakiś mieszkać w latarni morskiej w Rozewiu, pisząc tam swą morską powieść( Wiatr od morza ); po śmierci pisarza urządzono tam nawet staraniem latarnika pokój, który wyglądał tak, jak w czasie kiedy w nim mieszkał %7łeromski.Przechowywano tam również parę autentycznych drobiazgów , mających w przeszłości należeć do pisarza, a także kilka jego listów i paręstron zapisków.Tę izbę pamięci zniszczyli w 1939 roku Niemcy, którzy z pasją tępili wszelkie pamiątkipolskości w tych stronach.Udało się jednak uratować przed nimi część owych notatek, którezawieruszyły się podczas okupacji i znamy je tylko z kopii, sporządzonej jak się zdaje przezproboszcza ze Strzelna.Kopia ta trafiła po wojnie w ręce pewnego nauczyciela z %7łelistrzewa, któryzłożył ją w Bibliotece Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk.Dla naszych celów są to zapiski dośćinteresujące, ale nie odkrywcze, to znaczy widać z nich wyraznie, że %7łeromski dopiero wgryzał się wtemat.Cechy narracji świadczą o tym, że mógł to być brudnopis opowiadania, a może szkic opowiadania,z dziennika, który jak wiadomo %7łeromski skrzętnie prowadził..Czas tu wymierzają niczym natury wahadło potężne, spienione, huczące bałwany, co nieubłaganiepędzą jeden za drugim, jakby gnane jakąś tajemną, niezgłębioną siłą, ku kamienistemu brzegowi, którywalecznie opiera się im wyniosłą ścianą, pokruszoną u dołu, niczym zamek warowny przez swą załogęjuż opuszczony, lecz dla złowieszczych sił wroga wciąż jeszcze grozny.Rozbijając się z hukiem o brzeg,wyznaczają rytm tego niewidzialnego niszczącego mechanizmu, któremu nikt i nic nie jest się w stanieoprzeć.28Wszelako gdyby ten mechanizm dało się tak ustawić, by działał w odwrotną stronę, jak cofniętewskazówki zegara, to wiatry wciągnęłyby w swe potężne płuca powietrze, fale rozbiegłyby się w głąbmorza, by zaczaić się gdzieś za horyzontem, słońce wzeszłoby na zachodzie, by ginąć w wodzie powschodniej stronie, kamienie na brzegu sczepiłyby się jeden z drugim, niczym krople brunatnej rtęci,tworząc coraz większe bryły, by w końcu oderwać się od ziemi i zatoczywszy lekki łuk, jakbywyrzucone z katapulty połączyć się na powrót ze skarpą, od której kiedyś odpadły, aż w końcu i ona,obrastając coraz to nowymi kawałami, przesunęłaby się znacznie w głąb morza, które pod naporemniespodziewanego ataku ziemi cofnęłoby się jak przerażone.I wówczas, gdyby ten mechanizm czasucofnąć i cofnąć jeszcze bardziej, to z morskich czeluści i głębin wyłoniłaby się wioska, co tu kiedyś natym wysuniętym cyplu stała, a wraz z nią i mały kościółek z czerwonej cegły, wzniesiony jeszcze zaczasów Zwiętopełka.To w tym kościółku stała prastara rzezba, słynna z cudów, przedstawiająca pięknąMadonnę, której lud pobożny tu mieszkający od wieków cześć wielką oddawał.Dziś jeszcze rybacymiejscowi powiadają, że to była kaszubska Madonna, co sobie ich naród wybrała i pod opiekę wzięła, boJą kochali bardziej niż inni i ich wierności mogła być pewna, lecz Ją Prusak podstępny porwał i wywiózłz nieznane, a może i zniszczyć miał czelność [ Pobierz całość w formacie PDF ]