[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał przed nim Fogarty, wielki facet w białej marynarce i spodniach, ze sterczącym przed nim wielkim kałdunem.Strażnikom (których tu, w Juniper Hill nazywano doradcami) nie wolno było nosić pałek, więc wielu z nich, a najgorsi byli Fogarty, Adler i Koontz, nosiło w kieszeniach woreczki z dwudziestopięciocentówkami.Zawsze uderzali w to samo miejsce, w nasadę karku.Przepisy nic nie mówiły o monetach.W Juniper Hill ćwierćdolarówek nie uważano za zabójczą broń.W Juniper Hill - zakładzie dla obłąkanych, znajdującym się na przedmieściach Augusty nieopodal Sidney.- Przykro mi, panie Fogarty - rzekł Henry i uśmiechnął się, ukazując nieregularną linię pożółkłych zębów.Wyglądały jak sztachety w płocie przed nawiedzonym domem.Henry’emu zaczęły wypadać zęby, gdy miał mniej więcej czternaście lat.- Tak, przykro ci - rzekł Fogarty.- Ale uważaj, jak cię jeszcze raz tak przyuważę, to pożałujesz.Nie zapominaj o tym, Henry.- Tak, panie Fogarty.Fogarty oddalił się, jego czarne buty zostawiały wielkie brązowe ślady w ziemi zachodniego ogrodu.Ponieważ Fogarty był doń odwrócony plecami, Henry wykorzystał ten moment, by ukradkiem rozejrzeć się wokoło.Wszyscy pacjenci oddziału niebieskiego od wczesnego ranka byli zapędzani do pielenia grządek.Na oddziale niebieskim znajdowali się ludzie, których niegdyś uznawano za wyjątkowo niebezpiecznych, a obecnie ich status zmieniono na względnie niebezpiecznych.W sumie teraz w Juniper Hill byli sami względnie niebezpieczni pacjenci.Było to udogodnienie dla obłąkanych kryminalistów.Henry Bowers znalazł się tu, ponieważ późną jesienią 1958 roku został skazany za zabicie swego ojca - był to słynny rok z uwagi na sporą liczbę procesów morderców.Tak, pod tym względem był to nader obfity rok.Tyle tylko, że tamci nie uważali go za zabójcę jednej osoby, to znaczy jego ojca.Gdyby tak było, Henry nie spędziłby dwudziestu lat w zakładzie dla psychicznie chorych w Auguście, z czego większość czasu przebywał pod działaniem środków chemicznych i skrępowany kaftanem bezpieczeństwa.Nie, nie chodziło tylko o jego ojca - władze uważały, że zabił ich wszystkich, a przynajmniej większość z nich.Po ogłoszeniu werdyktu, w „News” na pierwszej stronie pojawił się artykuł „Koniec Długiej Nocy w Derry”.Przypomniano tu o rozlicznych dowodach mających świadczyć przeciwko Henry’emu - pasku znalezionym w szufladzie w domu Bowersa, należącym do zaginionego Patricka Hockstettera, stosie książek, z których część była własnością zaginionego Belcha Hugginsa, a część należała do zaginionego Victora Crissa, i na które natrafiono w jego szafie - ale najbardziej uderzającym dowodem ze wszystkich były majteczki znalezione w rozcięciu pod materacem na łóżku Henry’ego - majteczki nie żyjącej Veroniki Grogan, które zidentyfkowano po metce pralniczej.Henry Bowers, jak podawano w „News”, był potworem grasującym w Derry wiosną i latem 1958 roku.6 grudnia na pierwszej stronie ukazał się artykuł donoszący o końcu Długiej Nocy w Derry, ale nawet taki dureń i świr jak Henry wiedział, że w tym mieście Noc nigdy się nie skończy.Zasypywali go pytaniami, okrążali go i wytykali palcami.Szeryf policji dwukrotnie go spoliczkował, a raz detektyw nazwiskiem Lottman wyrżnął go pięścią w brzuch i powiedział mu, żeby się przyznał, i to szybko.- Tam, na zewnątrz, jest pełno ludzi i wcale nie wyglądają na zadowolonych, Henry - powiedział Lottman.- W Derry już dawno nie było linczu, ale to wcale nie znaczy, że nie może się zdarzyć.Przypuszczał, że obrabiali go tak długo nie dlatego, że bali się, iż prawi mieszkańcy Derry mogliby wziąć szturmem posterunek policji i sami wymierzyć Henry’emu sprawiedliwość, wieszając go na pierwszym nadającym się do tego celu drzewie, tylko z tego powodu, że chcieli jak najszybciej zakończyć tę ciągnącą się przez całe krwawe lato sprawę.Zrobiliby to, gdyby Henry się przyznał.Mieliby śledztwo z głowy.Chcieli, aby przyznał się do wszystkiego.Zdał sobie z tego sprawę po jakimś czasie.Henry nie miał nic przeciwko temu.Po koszmarze, jaki przeżył w kanałach, po tym, co się stało z Belchem Hugginsem, przejmował się raczej niewieloma rzeczami.Tak, stwierdził, zabił swego ojca.To była prawda.Tak, zabił Victora Crissa i Belcha Hugginsa.To również było prawdą - przynajmniej w tym sensie, że zaprowadził ich do tuneli, gdzie zostali zamordowani.Tak, zabił Patricka.Tak, Veronicę też.Jak jednego, to i wszystkich.Nie było to prawdą, no i co z tego? Wziął winę na siebie.Może właśnie dlatego go oszczędzono.A gdyby się nie przyznał.Przypomniał sobie o pasie Patricka.Wygrał go od niego w karty któregoś kwietniowego dnia, ale ponieważ na niego nie pasował, wrzucił go do szuflady.Co się tyczy książek, ponieważ kumplował się z Victorem i Belchem, trzymali u siebie nawzajem różne szkolne książki, a przejmowali się tym tyle, co zeszłorocznym śniegiem.Oni pewno też mieli w swoich szafach parę jego książek - i jak sądził, gliny o tym wiedziały.A majteczki.nie, nie wiedział, w jaki sposób majtki Veroniki Grogan znalazły się w jego materacu.Ale wiedział, kto - lub co - się tym zajęło.Lepiej nie mówić o tych rzeczach.Lepiej zgrywać idiotę.Dlatego też wysłali go do Augusty, a w 1979 roku przenieśli do Juniper Hill, a tam tylko raz napytał sobie biedy, i to dlatego, że z początku nikt nie potrafił go zrozumieć.Jeden facet chciał zgasić nocną lampkę Henry’ego.Nocna lampka była w kształcie Kaczora Donalda, zdejmującego swoją śmieszną, marynarską czapeczkę.Donald był jego ochroną po zmierzchu.W ciemnościach do pokoju mogły się wedrzeć różne istoty.Zamki u drzwi i druty kolczaste nie były w stanie ich zatrzymać.Przybywały jak mgła.Istoty.Mówiły i śmiały się.a czasami dotykały go.Włochate istoty, istoty o gładkiej skórze, istoty z oczami.Takie jak te, które naprawdę zabiły Vica i Belcha, kiedy we trzech ścigali tych gnojków w kanałach pod Derry w sierpniu 1958.Rozglądając się wokoło, widział teraz pozostałych pacjentów oddziału niebieskiego.Był to George De Ville, który w zimie 1962 zamordował swoją żonę i czworo dzieci.George ma pochyloną głowę, wiatr rozwiewa jego siwe włosy, glut wycieka mu z nosa, a wielki drewniany krzyżyk zawieszony na jego szyi kołysze się w przód i w tył, gdy mężczyzna uderza raz po raz motyką.Był tam Jimmy Donlin, o którym pisano, że latem 1965 zamordował swoją matkę - tylko że dziennikarze nie napisali, iż próbował on w ten sposób sprawdzić pewną powieściową metodę pozbywania się zwłok i zanim gliny go dopadły, zjadł prawie połowę ciała swojej matki, z mózgiem włącznie.- Zrobili ze mnie dwa razy większego cwaniaka, niż jestem w rzeczywistości - zwierzył się Jimmy Henry’emu któregoś wieczoru po zgaszeniu świateł.W rzędzie za Jimmym, pracując fanatycznie i śpiewając raz po raz tę samą linijkę piosenki - jak zawsze - znajdował się mały Francuzik, Benny Beaulieu.Benny był podpalaczem, piromanem.Teraz przy pracy podśpiewywał wciąż tę samą linijkę z jednej z piosenek Doorsów.Spróbuj z nocy wzniecić płomień.spróbuj Z nocy wzniecić płomień.spróbuj.Po jakimś czasie to mogło podziałać człowiekowi na nerwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]