RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyś wiedziała, w ile wpakowaliśmy się sytuacji, byłabyś oszołomiona, a jednak mimo wszystko zawsze udawało nam się wyjść obronną ręką i wrócić do domu w glorii chwały.- Krisie, jaki on jest naprawdę?- Pod tą maską trefnisia? Bardzo wrażliwy - tutaj da­je o sobie znać jego dziedzictwo - i nieodmiennie bezrad­ny.Powinnaś go zobaczyć, kiedy piastuje na kolanach dzieci lub kociaki.Jednak niech ci się nie wydaje, że jest miękki i sentymentalny.Widziałem go, jak z zimną krwią urzynał ludziom szyję, jeśli na to zasłużyli, i to w nocy, bez zachowania nawet pozorów honorowej walki.Powiada, że skoro inni zamierzali wyrządzić to samo jemu, bez sensu byłoby słać ostrzeżenia.W służbie Królowej i Królestwa oraz Kręgu potrafi postępować całkowicie bezlitośnie.Cóż jeszcze by tu powiedzieć? Tańczyłaś z nim, więc już wiesz, że jego wygląd włościanina z zaścianka jest całkowicie mylący.Jest jednym z garstki ludzi, którym Alberich, gdyby zapadł na zdrowiu, przyzwoliłby zastąpić siebie na lekcjach z zaawansowanymi uczniami.I mimo tego wszystkiego jest całkowicie bezradny w pewnych sprawach.Pomogłem mu zaleczyć złamane serce i solennie przyrzekam, Talio, że osobiście skręcę kark temu, kto by mu znów wyrządził podobną krzywdę.Leżał na boku, wsunąwszy sobie rękę pod brodę i Talia ujrzała głęboką, zimną nienawiść bijącą z jego twarzy.Wście­kłość, z jaką wypowiedział ostatnie słowa, nie byłą udawana.Zbyt dobrze miał w pamięci obraz Dirka z tamtych dni - załamanego i pokonanego.Aż brał strach, jeśli się porównało to, co z niego uczyniła ta ladacznica, z tym, jaki był, zanim nie padł ofiarą jej fortelów.Dirk rzadko pozwalał sobie na uronienie choćby łzy, a jednak łkał bezradnie Krisowi w ra­mię, gdy zniszczyła mu życie i przez nią sczezły jego wszy­stkie nadzieje.Kris nie chciał być już więcej świadkiem cze­goś takiego.Jeśli będzie miał coś tu do powiedzenia, nigdy do tego nie dopuści.Nagle przyszło mu na myśl coś bardzo bolesnego.Wie­dział, że Dirk jest niesłychanie zainteresowany Talią.a i ona zaczynała okazywać podobne uczucia.Tymczasem razem z Talią mieli spędzić jeszcze większą część roku i teraz, skoro tak zbliżyli się do siebie, nie było, u licha, możliwe, by po­nownie mieli żyć ze sobą jedynie na stopie służbowej.Co on, do kroćset, pocznie, jeśli ona zacznie się w nim durzyć?To było wielce prawdopodobne.Czyż nie stało się tak w przypadku niemal każdej kobiety, która spędziła z nim choćby chwilkę? Wzbraniał się nawet o tym pomyśleć.- Myślę, że pora poświęcić czas twoim kłopotom - rzekł, mając nadzieję, że rozproszy gromadzące się chmury, jeśli ponownie zajmie pozycję mentora.- To znaczy jakimi? - Usiadła powoli i kiedy odrzu­ciła opadające na oczy włosy, w migotliwym świetle ognia ukazała się jej bardzo poważna twarz.- Zamierzam razem z tobą wrócić do podstaw, dorzeczy pierwszej z pierwszych, jakich mnie nauczyli.- Osłony myśli?- Do licha, nie, dziewczyno - odparł zdumiony.- Coś jeszcze bardziej podstawowego, a jeśli osłaniania myśli nauczyli cię najpierw, być może to stało się źródłem kłopo­tów.Ponownie zrobimy razem pierwszych kilka kroków.Skupienie i uziemienie.Sprawiała wrażenie, że ją to zaintrygowało.Zmieniła nie­co pozycję, podkulając pod siebie nogi.- Uziemienie i co?- O, bogowie - jęknął.- Jak tobie się to, u licha, upiekło? Ylsa musiała oczywiście założyć, że poznałaś już podstawy.Może i tak było, bo instynkt ci to podszepnął.- Przygryzł wargę głęboko zamyślony, wpatrzony w przestrzeń za plecami swego czeladnika.Talia, milcząc, obrzuciła go niespokojnym spojrzeniem.- Kłopot w tym, że jak moi nauczyciele zwykli powiadać: instynkt nie zastąpi świado­mego władania woli.- Ja.ja jestem na to raczej dobrym przykładem, pra­wda? - odparła gorzko.- Hm, kiedy instynkt zawodzi, brak jest podstawy, by świadomie wziąć się w garść.- Zrobił głęboki wdech, wyraźnie wyczuwając słaby zapach mydła, siana i zwierząt, którym przeniknięta była Stanica.- Bogowie - westchnęła i potarła skroń ręką.- W porządku, przejdź do najgorszego.- Nie śmiej się - odparł ponuro.- Zanim skończę, być może to i tak będzie wyglądać.Dobrze zatem, czy usa­dowiłaś się należycie i jest ci wygodnie?Zmarszczyła brwi, przesunęła się odrobinę i skinęła głową.Kris usiadł także, podwijając pod siebie nogi, kręcąc się tak długo, aż siano pod kocem ubiło się wygodniej.- Zamknij oczy.Nie zdołasz porozdzielać tego, co do ciebie dociera, jeżeli najpierw nie odróżnisz, co jest tobą, a co nie; to znaczy tego, co mój nauczyciel zwykł nazywać “kształtem obleczonym w skórę”.Znajdź w sobie miejsce, punkt, który jest najmocniejszy, najbardziej stabilny i zacznij od niego.Staraj się poczuć całe ciało, a potem odsuń to uczucie, ponieważ to właśnie możesz uznać za “siebie”.Mówił tak zwanym “głosem nauczyciela”, uspokajającym i monotonnym.Zupełnie naturalnie weszła w półtrans, dość rozluźniona.Starając się na niczym nie skupiać wzroku i po­legając raczej na Widzeniu niż zdolności patrzenia, Kris mógł obserwować każde, poruszenie Talii poprzez rozróżnianie przepływającej przez niego zmiennej energii.Dar Widzenia nadawał się doskonale do tej sytuacji, niewykluczone, że był przydatniejszy od jej własnego Daru.Tak osobliwe ni to patrzenie, ni to nie patrzenie męczyło wzrok, lecz dzięki temu dostrzegał pola i przepływające między nimi strumienie ener­gii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl