[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A co z k Sheyna? Czy Sokoli Bracia nie powinni nam pomagać, zwłaszczaże niebezpieczeństwo przybywa z ich terytorium? Tak, ale k Sheyna mają własne problemy odpowiedział Kra heera pochwili. Nie sądzę, aby udało im się powstrzymać choćby jednego adepta, a jeślistwory służą kilku, k Sheyna na nic nam się nie zdadzą. Więc czego nam trzeba? wykrzywił się Tre valen.Kra heera pogratulo-wał sobie w skrytości ducha: ten młodzieniec nie tracił czasu na jałowe roztrząsa-nie problemu, tylko od razu przechodził do rzeczy. Szamanów co najmniej dwóch klanów, a potem musimy wezwaćKal enedral, leshya e Kal enedral, tak, oraz zwykłych Zaprzysiężonych. Duchy? Możemy wezwać duchy? Tak, jeśli zajdzie taka potrzeba.Wzywają ich żywi i nie jest to łatwe, ale niesądzę, abyśmy mieli inne wyjście.Duchy mają w sobie trochę Jej mocy, Jej magii156i wtedy pokonamy intruzów.%7łeby jednak tego dokonać, potrzebujemy jeszczeczegoś. Czasu. Czasu potwierdził Kra heera. Byśmy go mogli zdobyć, istoty te mu-szą się czymś zająć. Aha mruknął Tre valen, zamyślając się.Po raz drugi tej nocy stary sza-man poczuł dumę: uczeń nie czekał, aż ktoś poda mu rozwiązanie na talerzu, samsię nad nim zastanawiał. Ta dziewczyna, o której mówiła Dira powiedział powoli. Kim onajest? Czego od nas chce?Kra heera rozważał przez chwilę, dlaczego Tre valen pomyślał akurat o tychobcych, ale znał jego talent do wyszukiwania najbardziej niezwykłych i najbar-dziej efektywnych rozwiązań.Pozwolił więc, aby w tym najbezpieczniejszymmiejscu przyszła do niego wizja.I wizja nadeszła: dziewczyna i jej przyjaciel, oboje w białych uniformach,na komach leshya e.Heroldowie Valdemaru.Takiego stroju się nie zapomina:w końcu nosiła go jego krewna, Kerowyn, chociaż zazwyczaj nie z własnej woli.Na Równinę dotarł tylko jeden: wielki przyjaciel Tarmy shena Tale sedrin, nadługo przed narodzinami Kra heery.Roald stanowił wśród Tale sedrin coś w ro-dzaju legendy, ponieważ podziwiali jego konia i urok osobisty.Inne klany zazdro-ściły im goszczenia ver Kal enedral , Zaprzysiężonego w Bieli.Niektórzy, ta-cy jak ojciec szamana, dostąpili zaszczytu przejażdżki na białym koniu i długowspominali jego szybkość i rozum. To heroldowie królowej Valdemaru powiedział uczniowi. Nie wiem,co ich sprowadza, ale odkąd Kerowyn też do nich należy, powinniśmy wierzyćw to, co mówiła Dira. Aha.Ale trzeba ich sprawdzić. Nie my to zrobimy, to jej zadanie.O czym myślisz? Mogą okazać się wiele wartymi sprzymierzeńcami. Tre valen wpatrywałsię w księżyc. A ty o czym? O tym, że może są oni potrzebną rozrywką dla owych tajemniczych stwo-rzeń.Skoro i tak mamy ich poddać próbie, dlaczego nie użyć do tego intruzów?Uczeń zmarszczył brwi. Czy to uczciwe? spytał. Nie wiedzą, co spotkają, nie znają Równiny.My wiemy, że ona ma magiczny miecz, jeśli te stwory węszą za magią, natych-miast go wyczują.Co wtedy? Wtedy będą się bronić na tyle, na ile potrafią. Kra heera wzruszył ra-mionami. W końcu to obcy, prawda? Muszą się czymś zasłużyć.Jeśli jej sięspodobają, może im pomóc. A my? Czy my nie powinniśmy im pomóc?157 A dlaczego? Nie widzę powodu.Jeśli przeżyją, świetnie, jeśli zyskamypotrzebny czas, pomożemy im.A jeśli nie? Cóż, naszym zadaniem jest strzecRówniny, a nie pomagać nieznajomym.I tak pozwalamy im na więcej niż komu-kolwiek innemu, wpuszczając ich na Równinę.Gdyby nie byli heroldami i nieznali Kero.Tre valen skinął głową. To leży w interesie klanów, ale nie podoba mi się. To, co nas nie złamie,wzmocni nas.To im dobrze zrobi.A teraz słuchaj.Elspeth wiedziała, że nie jest sama w pokoju; powietrze nagle się zmieniło.Tej nocy zażądała, aby dano jej oddzielną izbę, bo nie miała zamiaru dzielić anipokoju, ani łóżka ze Skifem ani chwili dłużej.Miała nadzieję, że to mu da do my-ślenia.Oczywiście protestował, lecz go zakrzyczała i teraz zaczynała tego gorzkożałować.W pokoju miała intruza i w najlepszym przypadku był to złodziej.Spróbowaładotknąć myślą umysłu obcego i odbiła się od osłon twardych jak marmur. Cholera, to nie złodziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]