[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zreflektował się w ostatniej chwili.- Czy mogę?- Oczywiście, proszę- powiedział Blake.Karzełek wziął następną kanapkę i usiadł ponownie.- Wybacz mi moją ciekawość, ale ilu was tu jest? - zadał kolejne dziwne pytanie.- W ilu osobach ja tutaj jestem? - Blake myślał, że nie zrozumiał albo się przesłyszał.- Tak, ty.Pytam, ilu was tu jest?- Jak to? - wyjąkał Blake.- Jestem tu sam jeden.Jak miałoby być nas więcej?- Jasne, to głupie, co mówię- zgodziło się stworzenie.- Jednak kiedy cię zobaczyłem, przyszło mi na myśl, że jest was więcej.Mógłbym przysiąc.Zabrało się do jedzenia kanapki, ale już dużo wolniej niż dwu poprzednich.Potem delikatnie pociągnęło palcami po wąsikach i strząsnęło okruszki.- Bardzo ci dziękuję - powiedziało z wyraźnym zadowoleniem.- Na zdrowie - odparł Blake.- Jesteś pewien, że nie chcesz jeszcze jednej?- Nie, dziękuję za kanapki.Ale jeśli miałbyś za dużo ciasta, to chętnie bym go spróbował.- Poczęstuj się - powiedział Blake, a stworzenie zrobiło to z chęcią.- Ty mi zadałeś pytanie.Zgodzisz się chyba, że ja też mam prawo zapytać cię o coś.- Jak najbardziej - zgodziło się stworzenie.- Możesz śmiało pytać.- Odkąd cię zobaczyłem, zastanawiam się, kim lub czym ty naprawdę jesteś - wyjawił Blake.- Żartujesz chyba - zdziwiło się stworzenie.- Myślałem, że będziesz wiedział.Nawet mi nie przyszło do głowy, że mnie nie rozpoznasz.- Przykro mi, ale nie wiem.- Blake pokręcił głową.- Jestem Krasnolud - powiedziało stworzenie kłaniając się.- Do pańskiej dyspozycji.9Doktor Michael Daniels już czekał w swoim gabinecie, kiedy wprowadzono umówionego na konsultacje Andrew Blake'a.- Jak pan się dzisiaj czuje? - zapytał doktor na powitanie.- Nie najgorzej jak na ten wycisk, który mi pan dał wczoraj.- Blake uśmiechnął się słabo.- Czy są jeszcze jakieś testy, które pan przypadkiem pominął?- Rzeczywiście mógł pan się poczuć tak, jakbyśmy sprawdzali na panu przydatność podręczników medycznych - przyznał Daniels.- Ale niech mi pan wierzy: nie wykorzystaliśmy jeszcze wszystkich proponowanych wariantów.Jeżeli pan chciałby coś.- Nie, dziękuję.To w zupełności wystarczy.- Proszę siadać.- Doktor wskazał wygodny fotel.- Musimy pomówić o kilku drobiazgach.Blake zajął wskazane miejsce.Daniels wyjął z szuflady biurka i podsunął w jego stronę teczkę pokaźnych rozmiarów.- Wydaje mi się - zaczął Blake - że próbowaliście zbadać, co mogło wydarzyć się w kosmosie.Co stało się ze mną? Czy w ogóle coś sensownego odkryliście?- Nic konkretnego.- Daniels wzmocnił negatywną odpowiedź ruchem głowy.- Sprawdziliśmy listy załóg i pasażerów wszystkich brakujących statków.Właściwie nie my, tylko Administracja Przestrzeni.Niestety, bez rezultatu.Tak jak ja, są zainteresowani sprawą.Przypuszczam, że nawet bardziej.- Listy pasażerów na nic się tu nie zdadzą - zauważył Blake.- Nawet gdyby tam było moje nazwisko, nie wiedzielibyśmy.- Prawda - zgodził się Daniels - ale są tam także odciski palców i próbki głosu na taśmie.Mamy więc pewność, że pana tam nie ma.- W jakiś sposób znalazłem się w przestrzeni kosmicznej.Jeżeli nie statkiem, to.- Tak, wiemy o tym - przerwał mu doktor.- A także, że ktoś pana zamroził, ktoś zadał sobie trud, żeby pana hibernować.Gdybyśmy mogli dowiedzieć się, kto i dlaczego to zrobił, bylibyśmy bliscy rozwiązania zagadki.Ale, oczywiście, zaginięcie statku oznacza automatycznie utratę zapisu z przebiegu lotu.W naszym wypadku tylko bezpośredni przekaz rejestrów na Ziemię byłby bezcennym źródłem danych.- Sam dużo o tym myślałem - rzekł Blake.- Założyliśmy jako pewnik, że hibernowano mnie w celu uratowania mi życia.Znaczyłoby to, że ktoś podjął się tego, zanim statek uległ zniszczeniu czy może innej katastrofie [ Pobierz całość w formacie PDF ]