RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Legendy mówiły, że między tymi dwiema grupami doszło do straszliwej wojny, w którejzwyciężyli czciciele Ashli.Pierwsi Rycerze Jedi byli prawdopodobnie potomkami tych,którzy przeżyli wojenną zawieruchę.To właśnie oni skonstruowali pierwsze miecze świetlne,które wykorzystywali początkowo tylko podczas ceremonii inicjacji.Wiele lat pózniejniektórzy z tych Jedi podobno opuścili Tythona i  pokonując niebezpieczne szlakinadprzestrzenne  zaczęli rozpowszechniać swoje wierzenia wśród mieszkańców planetusytuowanych z daleka od Głębokiego Jądra.Mieszając się z innymi cywilizacjami, Ashla iBoga zaczęły być powszechnie znane jako Jasna i Ciemna Strona Mocy.Bane nie miał pojęcia, czy te legendy mają cokolwiek wspólnego z prawdą, ale nawetgdyby tak było, dowodziły tylko wyższości Ciemnej Strony i jej nieuniknionego zwycięstwanad światłością.Zwolennicy Ashli mogli na chwilę pokonać wyznawców Bogi, ale w końcuzwycięstwo odniosła Ciemna Strona.Tython, szanowany przez wielu jako miejsce narodzinZakonu Jedi, był teraz bastionem potęgi Ciemnej Strony i miejscem, w którym wznosiła sięukryta forteca Belii Darzu.Mistrz Sithów wiedział, że na Tythonie mogą wciąż jeszcze mieszkać potomkowie dawnych Jedi, którzy przeżyli tysiące lat w izolacji Głębokiego Jądra.Nie miał jednakzamiaru ich szukać, nawet jeżeli nadal żyli.Uzbrojony w informacje z karty danych Hettona,skieruje się prosto do fortecy Belii.Pchnął drążek do przodu i  Mistyk pogrążył się wmglistą atmosferę Tythona.Przez kłęby chmur Bane dostrzegł, że powierzchnia planety mabarwę popiołu.Pod wiekuistym szarym całunem i niebem bez słońca ciągnęły się aż pohoryzont pozbawione roślinności płaszczyzny.Mistrz Sithów wyrównał pułap lotu dopiero napoziomie zaledwie kilkuset metrów nad powierzchnią gruntu, i śmignął w stronę jedynegowidocznego na horyzoncie wyniosłego punktu: ozdobionej dwiema wieżami ogromnejtwierdzy z czarnej durastali.Budowla powstała na planie kwadratu o boku stu pięćdziesięciu metrów.Zewnętrzneściany wznosiły się trzydzieści metrów nad poziom gruntu, a wejść do środka można byłotylko przez masywną bramę we frontowej ścianie.Wieże w narożnikach kwadratu były odziesięć metrów wyższe niż ściany.Kiedy  Mistyk zbliżył się na odległość kilkuset metrów do fortecy, z wież poleciały kuniemu serie jonowych błyskawic.Bane szarpnął z całej siły w bok rękojeść drążka, a statekskręcił o dziewięćdziesiąt stopni na sterburtę i ledwo uniknął nieoczekiwanego ataku.Na ileBane się orientował, z wyjątkiem technobestii, forteca Belii powinna być pusta.Zatoczył krąg i skierował dziób statku ku wrotom, nastawiając systemy celowniczedziałek na pierwszą z dwóch wież.Kiedy do życia obudziły się jonowe działka, zrobił beczkę,żeby zejść z linii ognia, i nacisnął spust laserów  Mistyka.Zanim zawrócił, żeby zatoczyćnastępne koło, ostrzelana przez niego wieża zamieniła się w stopiony żużel.Sensory  Mistyka nie wykryły w twierdzy żadnych form życia; jonowe działka mogłybyć elementem zautomatyzowanego systemu obronnego, który pozostawał sprawny nawet poniemal trzech wiekach.Teoria ta znalazła potwierdzenie dwadzieścia sekund pózniej, kiedyBane posłużył się dokładnie takim samym manewrem, żeby wyeliminować drugą wieżę.Zautomatyzowane systemy obronne były bardzo przewidywalne.Okrążył cytadelę dwukrotnie, omiatając ją promieniami sensorów.Upewniwszy się, żewewnątrz nie kryją się żadne zagrożenia, wylądował na nagim gruncie obok bramy.Odpiął świetlny miecz, wysunął energetyczną klingę, wyskoczył z kabiny i ruszyłostrożnie naprzód.Zatrzymał się dopiero przed bramą, która wyglądała jak gigantyczne,odporne na blasterowe strzały drzwi bez klamek, zawiasów czy panelu kontrolnego.Baneskumulował całą swoją potęgę i położył lewą dłoń na powierzchni.Brama eksplodowała iwygięła się do środka, a huk wybuchu zabrzmiał echem w prowadzącym w głąb fortecydługim, mrocznym korytarzu.Bane ruszył przed siebie, uważnie się rozglądając, czy nie czekają na niego jakieśpułapki.Wyczuwał w fortecy potęgę Ciemnej Strony, ale nie wykrył bezpośrednich zagrożeńdla siebie.Zapuszczał się ostrożnie coraz dalej.Jarzeniowymi prętami rozjaśniając ciemność przed sobą, badał fortecę pomieszczenie po pomieszczeniu.Przechodząc, wzbijał tumany kurzu, który gromadził się tu bez przeszkódcałe wieki.Jak w typowej bazie wojskowej, sporo miejsca zajmowały koszary i stołówki,konieczne, żeby zakwaterować i wyżywić armię zwolenników.Wszystkie pomieszczenia byłyjednak puste.Bane nie znalazł nawet robactwa, którego można się było spodziewać wopustoszałej fortecy.Nie wiedział, czy insekty odstraszyła unosząca się w powietrzu energiaCiemnej Strony, czy też inne, nieznane mu czynniki.Kiedy zapuścił się jeszcze dalej, natknął się na alchemiczne laboratoria Belii.Na długichmetalowych stołach stały zamknięte szczelnie zlewki z różnobarwnymi płynami.Były tutakże połączone szklanymi rurkami puste beczki i kadzie, wykorzystywane niewątpliwie dodestylacji czy do rozdzielania mieszanin.Na regałach pod ścianami w jednym z pomieszczeńzobaczył pływające w słojach preparaty  serca i mózgi różnych zwierząt, zachowane nazawsze w przezroczystym płynie.W jeszcze innym laboratorium Bane natknął się na notatki irysunki, dowodzące, ile wysiłku i talentu musiała włożyć Belia, żeby zmienić żywestworzenia w organiczno-mechanieczne hybrydy.Bane poświęcił tym notatkom więcej uwagi; chciał się z nimi zapoznać, zanim wyruszy wdalszą drogę.Nie zdołał zrozumieć zaszyfrowanych bazgrołów.Musiał najpierw znalezćarchiwum Belii  a także, jak miał nadzieję, jej holocron, w którym Lady Sithówzarejestrowała całą swoją wiedzę.Prawie na końcu budynku zobaczył wąskie schody, wiodące pod ziemię.Podczas swoichposzukiwań Hetton nie znalazł mapy wnętrza fortecy, ale Bane wyczuwał teraz, że spodposadzki emanuje potęga Ciemnej Strony.Nie ulegało wątpliwości, że zródło tej energii,unoszącej się jak dym w każdym pomieszczeniu i korytarzu fortecy, mieści się pod schodami.Bane był pewny, że to właśnie tam znajdzie tajne sanktuarium Belii Darzu.Zaczął powoli schodzić po schodach.Na niższym poziomie natknął się na następny wąskikorytarz, kończący się niskimi drzwiami.Zza tych drzwi wydostawał się wąski pasekbladego, fluorescencyjnego światła.Bane zauważył, że w odróżnieniu od wyższego poziomutu wciąż jeszcze działają generatory.Uznał to za kolejny dowód, że pomieszczenie zadrzwiami jest bardzo ważne.Zatrzymał się tuż przed drzwiami.Nie wyczuwał, co na niego czeka po drugiej stronie, bojego wrażliwość na Moc przytępiło ogromne skupienie energii Ciemnej Strony.Głębokoodetchnął, delikatnie pchnął drzwi i zafascynowany zajrzał do środka.Zobaczył olbrzymią salę, co najmniej pięćdziesiąt metrów długości i dwadzieścia kilkaszerokości.Pośrodku stał samotny postument, na którym spoczywała znajoma, niewielkapiramida.holocron Belii Darzu.Nie to jednak przykuło uwagę Mistrza Sithów.Niemal całąresztę sali zajmowała armia technobestii.Do ich stworzenia Mistrzyni Sithów wykorzystywała pochodzące ze wszystkichzakątków galaktyki istoty człekokształtne i zwierzęta, które padły ofiarami jej technowirusa.Kiedyś były zmutowaną kombinacją żywych i mechanicznych części, ale żywa tkanka większości technobestii dawno zgniła i odpadła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl