[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba przyznać, że Benedykt de la Courcel nie był tchórzem.Kiedyś byłodważnym wojownikiem najstarszym bohaterem Bitwy Trzech Książąt, w którejpoległ jego bratanek Roland.Nie przypuszczałam, że przystąpi do walki ozmierzchu życia, ale zrobił to bez wahania.Wyszarpnął ceremonialny miecz znabijanej klejnotami pochwy i wymachiwał nim dzielnie w obronie swoich ludzi.i żony.Zapomniani Ilirowie wsparli broń o schody i łapali oddech.Buntownicy,prawdziwi synowie Scholae z rękami stwardniałymi od pracy i konsternacją natwarzach, zaczęli wycofywać się albo uciekać.Rozumieli, że ich sprawa zostałaprzegrana.Najemnicy walczyli nadal.Nie sądziłam, że są wystarczająco liczni idoświadczeni, żeby przebić się przez straż Ysandry.Nie byli, i nie to było ichcelem.Mieli natrzeć na D'Angelinów i wciągnąć ich do walki, nawet kasjelitów,którzy jeszcze nie dobyli mieczów, bo nie chcieli zabijać w serenissimskiejświątyni bez rozkazu Ysandry, chyba że jej życie naprawdę będzie zagrożone.Narazie wystarczyło utrzymywać wokół niej kordon bezpieczeństwa.Twarz Ysandry była napięta ze strachu i gniewu głównie z gniewu.Zdrugiego końca świątyni patrzyłam na nią i na kasjelitów.Patrzyłam na nichwszystkich, po kolei, lecz moje spojrzenie co rusz wracało do jednego, stojącego zprzodu po lewej stronie.Przypomniałam sobie popołudnie w galerii, w której wisiałportret Izabeli L'Envers de la Courcel, matki Ysandry i wroga mojego pana, lordaDelaunaya.Wisiał tam również wizerunek Edmee de Rocaille, narzeczonej Rolanda,kobiety, którą by poślubił, gdyby Izabela nie zaaranżowała wypadku. Moja matka była winna jej śmierci, wiesz".Wiedziałam, jak dobrze wiedziałam! Zmierć Edmee ukształtowała moje życiepod tyloma względami, że ledwo mogłam je ogarnąć, a Anafiela Dealunaya,kochanka księcia, uczyniła kimś, kogo wrogowie nazywali KurwimistrzemSzpiegów.Ja, anguisette w Dworze Nocy przyuczona do dawania rozkoszy, stałamsię jedną z jego najbardziej subtelnych broni.Jedna śmierć, tyle następstw.Patrzyłam na brata Edmee de Rocaille.Gdybym nie wpatrywała się w niego tak pilnie, mogłabym nie zauważyć, jakzaczął się obracać w otaczającej go wolnej przestrzeni, wdzięcznie i płynnie,podrzucił prawą ręką sztylet w powietrze i chwycił ostrze, przygotowując się dorzutu. Joscelinie! Jedną ręką złapałam go za ramię, a drugą wskazałamzamachowca. Tam!Joscelin powiedział prawdę; brat kasjelita planujący zamordowanie swegosuwerena był gotów na śmierć.Dawid de Rocaille wykonywał terminus.SIEDEMDZIESIT PI Dawidzie de Rocaille! krzyk odbił się od kopuły, gdy Joscelin wkroczył doakcji, wyrywając się z mojej ręki i przemykając obok zaskoczonych Ilirów Kazana.Po drugiej stronie świątyni odziany w szarość mężczyzna zawahał się.i podjąłterminus, lewą ręką przykładając sztylet do gardła, a prawą podnosząc do rzutu.Celował w Ysandrę de la Courcel, królową Terre d'Ange.Nie widziała, że coś jej zagraża, patrząc na balkon i zastanawiając się, jakienowe niebezpieczeństwo zwiastuje ten okrzyk.Na ostrym zakręcie schodów Joscelin wskoczył na poręcz i wyciągnął sztylet.Dawid de Rocaille znieruchomiał wtedy i myślę, że ich spojrzenia skrzyżowały sięnad głowami tłumu.Brat Edmee de Rocaille, szczerząc zęby niczym trupiaczaszka, skierował wzrok na królową i złożył się do rzutu.Z modlitwą, która na wpół była przekleństwem, Joscelin rzucił pierwszy.Nie sądzę, że naciągnę prawdę, mówiąc, że tego dnia sam Kasjel kierował jegoręką.Był to niewykonalny rzut wykonany w niesprzyjających warunkach.Niemam pojęcia, jak tego dokonał.Koziołkujący sztylet przeleciał nad głowamiwalczących strażników.Gotów na śmierć czy nie, Dawid de Rocaille zareagował instynktownie,blokując cios zarękawiem.Sztylet Joscelina zagrzechotał na stali i upadł napodłogę.Najbliżej stojące osoby odwróciły się, niepewne, co się stało.Dawid deRocaille na chwilę zamknął oczy, z ukłonem schował sztylety i sięgnął po miecz.Joscelin z cichym okrzykiem zeskoczył z poręczy, rozpraszając gwardzistówdoży w chwili lądowania.Przypuszczam, że musiałby ich zabić i był do tego gotów, ale ich zaskoczył.Zanim zdążyli zareagować, pokonał połowę drogi do Ysandry.Królowa stałazesztywniała ze strachu, gdy przebijał się przez tłum.W tej chwili niepewności Dawid de Rocaille zaatakował ale czekał o ułameksekundy za długo, żeby wykorzystać swoją przewagę.Z szokiem iniedowierzaniem na twarzach pozostali kasjelici Ysandry zwarli szyk i stawili muczoło.Jeden zginał szybko, bo zbyt opieszale uniósł zarękawia, myśląc może, że tojakaś straszna pomyłka.Dawid de Rocaille otworzył jego pierś błyskawicznymdwuręcznym ciosem.Drugi walczył lepiej i być może ocaliłby życie, gdyby dobyłmiecza, zamiast zawierzać sztyletom.De Rocaille Przykląkł i wymierzyłzamaszysty cios w jego nogi, a gdy upadł, dobił go ciosem w kark.W tym czasie Joscelin dobiegł i jego miecz zaśpiewał, wyciągnięty z pochwy. Dawidzie de Rocaille powiedział cicho. Odwróć się i zmierz ze mną.Ostatni kasjelita cofnął się powoli, osłaniając ucieczkę Ysandry.Dawid deRocaille odwrócił się do Joscelina Verreuil.Poza placami ćwiczebnymi zakonu, gdzie pod okiem prefekta odbywają sięszkolenia, nikt nigdy nie widział walki dwóch kasjelitów.Taki spektakl możeuciszyć największe zamieszki i właśnie to się stało.D'Angelinowie,Serenissimczycy, najemnicy.wszyscy zaniechali walki i patrzyli w zdumieniu,robiąc miejsce walczącym.Zaciskałam ręce na balustradzie tak mocno, że bolały mnie palce, i patrzyłamna rozwój wydarzeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]