RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znam je wszystkie, pomyślał.Byłem każdym z nich.Ale niektóre nie są zbyt sympatyczne.Na przykład szczur albo łasica, albo okoń czający się pod liśćmi grążela.A skunks.skunks jest przyjazny.Życie pod postacią skunksa mogło być przyjemne.Ciekawość czy trening? Być może ciekawość, przyznał, ludzka skłonność do wdzierania się w miejsca, na których wisiały ostrzeżenia: “Nie wchodzić", “Wstęp wzbroniony", “Posiadłość prywatna", “Nie przeszkadzać".Ale był to również trening, nauka korzystania z jednego z narzędzi, których dostarczało mu drugie ciało.Uczenie się, jak przechodzić do innego umysłu i poznawać najdrobniejsze przejawy jego intelektualnych i emocjonalnych reakcji.Istniała jednak granica, granica której nigdy nie przekroczył - albo z wrodzonej przyzwoitości, albo z obawy, że może zostać dostrzeżony.Nie bardzo mógł się zdecydować, co właściwie nim kierowało.Droga była białym, pełnym kurzu paskiem i biegła wzdłuż grzbietu, wijąc się wśród plam mroku widocznych w miejscach, gdzie istniały głębokie kotliny.Sutton szedł powoli, a kurz tłumił odgłos jego kroków.Wokół było czarno, droga była biała, a gwiazdy na letnim niebie - duże i łagodne.Tak odmienne, pomyślał, od gwiazd w zimie.Wtedy wycofywały się one wysoko i płonęły stalowym, twardym blaskiem.Pokój i cisza, snuł swoje refleksje.W tym zakątku starodawnej Ziemi panują pokój i cisza, nie zakłócona gwarem dwudziestowiecznego życia.Na Ziemi takiej jak ta rodzili się wytrwali ludzie.Za kilka pokoleń poprowadzą oni swoje statki do gwiazd.Tutaj, w cichych zakątkach świata, kształtowały się wytrwałość i odwaga, głębia charakteru i przekonania, dzięki którym brali oni w swe dłonie maszyny wymyślone przez bardziej błyskotliwych, lecz mniej mocnych ludzi.Prowadzili je do najdalszych granic Galaktyki, aby opanować nowe światy dla chwały i zysku całej rasy.Zysk, pomyślał.Dziesięć lat i mimowolny sojusz z minionym czasem.Wszystkie warunki spełnione.Mogę iść gdziekolwiek, w dowolnie wybrany czas.Ale nie miał dokąd iść i nie miał takiej możliwości.Mógłbym pozostać, rozważał.Przyjemnie tutaj.- Johnny - powiedział.- Johnny, co teraz zrobimy?Poczuł ruch w swoim umyśle, przypominający budzącego się starego psa, machanie ogonem, przytulność kocyka otulającego niemowlę w jego łóżeczku.- Wszystko w porządku, Ash - odparł Johnny.- Wszystko w porządku.Potrzebowałeś tych dziesięciu lat.- Pozostałeś ze mną, Johnny.- Jestem tobą - wyjaśnił.- Pojawiłem się, kiedy się urodziłeś.I pozostanę, dopóki nie umrzesz.- A wtedy?- Wtedy nie będziesz już mnie potrzebował, Ash.Pójdę gdzie indziej.Nic nie istnieje samotnie.- Nic nie istnieje samotnie - powtórzył Sutton i zabrzmiało to jak modlitwa.I nie był samotny.Ktoś obok niego szedł, ale on nie miał pojęcia, od jak dawna i skąd się wziął.- Wspaniały spacer - oznajmił mężczyzna, którego twarz skrywał cień.- Często pan spaceruje?- Prawie co wieczór - odparł język Suttona, ale mózg wciąż powtarzał: “Spokojnie! Spokojnie!"- Tak cicho - ciągnął nieznajomy.- Cicho i pusto.Dobrze się myśli.Człowiek może wiele przemyśleć, spacerując tutaj nocami.Nie odpowiedział.Szli obok siebie i chociaż Sutton starał się odprężyć, czuł, jak napinają się mięśnie jego ciała.- Dużo pan przemyślał, Sutton - stwierdził mężczyzna.- Całe dziesięć lat myślenia.- Powinniście dobrze wiedzieć - odparł Asher.- Obserwowaliście mnie.- Obserwowaliśmy - przyznał nieznajomy.- I nasza aparatura obserwowała.Zarejestrowaliśmy pana na taśmie i bardzo dużo o panu wiemy.O wiele więcej niż dziesięć lat temu.- Dziesięć lat temu przysłaliście dwóch ludzi, żeby mnie kupili.- Tak - potwierdził człowiek.- Często zastanawialiśmy się, co się z nimi stało.- Łatwe pytanie - odrzekł Sutton.- Zabiłem ich.- Mieli dla pana pewną propozycję.- Owszem.Zaoferowali mi planetę.- Wiedziałem, że nic z tego nie będzie - oświadczył przybysz.- Mówiłem o tym Trevorowi.- Przypuszczam, że teraz ma pan inną propozycję? - zapytał Asher.- I nieco wyższą cenę?- Niezupełnie - oznajmił mężczyzna.- Tym razem damy sobie spokój z targami.Niech pan sam poda cenę.- Przemyślę to - odrzekł Sutton.- Nie jestem pewien, czy zdołam wymyślić odpowiednią.- Jak pan sobie życzy, Sutton - powiedział nieznajomy.- Będziemy czekali.i obserwowali.Kiedy podejmie pan decyzję, wystarczy dać nam znak.- Znak?- Oczywiście.Niech pan napisze do nas notatkę.Będziemy zaglądali panu przez ramię.Albo niech pan tylko powie: “No cóż, podjąłem decyzję".Będziemy słuchali i usłyszymy.- Proste - przyznał Asher.- Jakie nieskomplikowane!- Staramy się ułatwić panu sprawę - stwierdził mężczyzna.- Dobranoc, panie Sutton.Nie widział, ale miał wrażenie, że przybysz dotknął kapelusza.jeżeli to był kapelusz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl