[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No i jak? zapytał major KGB, kiedy znalazł się obok Auchowa. Co o nich są-dzisz? Słyszałem, co im mówiłeś odparł Auchow zimnym tonem. Jakie to ma zna-czenie, co o nich sądzę.Dla mnie są już martwymi ludzmi.Oczy Khuwa błyszczały gorączką jak oczy szaleńca. Nie potrząsnął głową energicznie oni przetrwają.Mają mięśnie ze sta-li, a muszą walczyć z potworami o miękkich ciałach.Są samowystarczalni i doskonalezgrani. Spojrzał na świetlistą kulę. Oni nie tylko przetrwają.W tym prymityw-nym i dzikim świecie okażą się prawdziwymi supermanami! Zwyciężą i otworzą namdrogę do nowych bogactw.Kto wie, co tam znajdziemy? Jakie zródła i złoża? Nie rozu-miesz? Wszystko to przecież dla dobra i wielkości Związku Radzieckiego! To żołnierze, majorze, a nie pionierzy, osadnicy.Ich podstawowym zadaniem nig-dy nie będzie tworzenie nowego ładu, ale zabijanie i burzenie starego porządku!Entuzjazm Khuwa nie udzielił się opanowanemu naukowcowi. Nie, ich podstawowe zadanie to samoobrona i zabezpieczenie Bramy.Kiedy jąotworzą, nic nie ma prawa przejść przez nią.Jeśli w nią wejdziemy Brama będziemiała charakter jednostronny w pełnym tego słowa znaczeniu.249 A co z nimi? Głos Auchowa stał się lodowaty. Wiedzą, że nie będą mogliwrócić? Nie, nie wiedzą Khuw odpowiedział błyskawicznie. I nikt nie powinien imo tym powiedzieć.Lepiej przyjmij do wiadomości, że nikt nie ma prawa im tego uświa-domić.Obowiązują ciebie w tym względzie specjalne instrukcje. Instrukcje? Dyrektor nie ukrywał oburzenia. Mnie? Zatwierdzone przez najwyższe władze.Najwyższe, Wiktorze.Jeśli chodzi o tychżołnierzy, tylko ja jestem ich zwierzchnikiem.Z nabożeństwem sięgnął do kieszenii wręczył Auchowowi kopertę oznakowaną pieczęcią Kremla. A co do ich powrotu:jak na razie, to niemożliwe, niestety.Lecz kiedyś. Kiedyś? Auchow spojrzał na kopertę, ale jej nie otworzył. Myślisz, że wy-starczy na to ich życia, człowieku? Bramę mamy w zasięgu ręki od dwóch lat i czego sięnauczyliśmy? Niczego! Poza tym, że prowadzi do krainy nieziemskich potworów! A toniezbyt zachęcający punkt wyjścia.Nie potrafimy nawet kontaktować się z drugą stro-ną. To będzie pierwsze przedsięwzięcie wtrącił oficer KGB Linia telefoniczna. Słucham? Wiadomo przynajmniej wyjaśnił Khuw że światło i dzwięk rozchodzą sięwewnątrz sfery we wszystkich kierunkach.Ludzie mogą się tam komunikować bezprzeszkód.Dzwięk, choć zniekształcony, wydostaje się na zewnątrz sfery.Jeśli zawiedzielinia telefoniczna, w regularnych odstępach rozstawione zostaną urządzenia odbiorczo-przekaznikowe.Dzięki nim dowiemy się, jak tam wygląda. Wciąż uciekasz od sprawy ich powrotu. Zgoda! Czyngiz stracił panowanie nad sobą. Nie znam właściwej odpowie-dzi.Ale, jeśli w ogóle śmieje możliwość rozwiązania tego problemu, poradzimy sobiez nim.Choćby wymagało to wybudowania nowego Perchorska! Drugiego Perchorska? Auchow cofnął się zdumiony.Poczuł, że zaschło muw gardle. Nigdy nie rozważałem. Nawet cię o to nie podejrzewałem, dyrektorze. Khuw skrzywił się. Zacznijwięc o tym myśleć.Przestań się jednak tym wszystkim tak bardzo przejmować.Jeśli jużmusisz zacznij się martwić o siebie i swoich ludzi.Znajdziesz w tej kopercie rozkazyna wasz temat.Niedługo po odejściu mojego plutonu podążycie ich śladem!Auchow musiał chwycić się poręczy, żeby zachować równowagę.To, co usłyszał, ode-brało mu wszelkie siły.Khuw nie czekał, aż tamten dojdzie do siebie.Odwrócił się i za-czął wchodzić po schodach wewnątrz stalowego tunelu.Zanim jednak znikł na wyż-szym poziomie, Auchow odzyskał głos. A jakim to sposobem tobie udało się uniknąć takiego losu, majorze! krzyknąłza odchodzącym.250Khuw zatrzymał się i wolno zwrócił na dyrektora beznamiętny wzrok. Mylisz się potrząsnął głową. Nie widziałem po prostu powodu, dla któregomógłbym cię zapoznawać z rozkazami dotyczącymi mojej osoby.Sądzę, iż ucieszy cięwiadomość, że za dziesięć dni rozstaniemy się.na jakiś czas, Wiktorze.Idę razem z mo-imi komandosami!Całej tej rozmowie przysłuchiwał się ukryty za najbliższym załamaniem schodówWasyl Agurski.Kiedy do jego uszu dobiegły odgłosy zbliżających się kroków Khuwa,mężczyzna odwrócił się na pięcie i pośpieszył ma wyższe poziomy.Zrobił to bezsze-lestnie w swych gumowych, laboratoryjnych pantoflach.Poza tym poruszał się teraz zezręcznością kota.A raczej wilka.Był równie silny, podstępny i żarłoczny.A jednak nie zdołał umknąć przed bystrymi oczami Khuwa.Major KGB dostrzegłtylko cień jego sylwetki, ale to wystarczyło, żeby poczuł się zaniepokojony.Coś dziwne-go wiązało się z osobą Wasyla.Czyngiz nie potrafił wskazać zródła tego niepokoju.Następnego dnia, wczesnym rankiem, hałas dzwonków alarmowych wyrwał Khu-wa z najgłębszego snu.W pierwszym momencie przeraził się.Odprężył się jednak, kie-dy dotarło do jego świadomości, że rumor ten nie ma nic wspólnego z systemem Au-chowa.Zaczął się pośpiesznie ubierać.Ktoś mocno zapukał do drzwi.Major otworzył i wpu-ścił do środka grubego Pawła Sawinkowa, który słaniał się na nogach, zlany potem. Och majorze! wysapał. Towarzyszu! O mój Boże! Boże! Uspokój się, człowieku warknął Khuw. Masz, siadaj. Pchnął Sawinkowana stojące w pobliżu krzesło.Grubas opadł na nie bezwładnie i zaczął nieopanowanie drżeć. Proszę.proszę mi wybaczyć! To tylko.Khuw lekko uderzył go otwartą dłonią w policzek.Potem jeszcze raz, i następny. Oprzytomniej człowieku i powiedz wreszcie, co się stało!Na rumianej twarzy Sawinkowa palce Khuwa pozostawiły białe ślady.Z oczu espe-ra zaczęła znikać gorączka i odzyskiwał poczucie rzeczywistości.Major zaczął się oba-wiać, że grubas zaleje się za chwilę łzami.Obiecał sobie, że tym razem przyłoży mu pro-sto w zęby. No, słucham! zachęcił szorstko. Roborow i Rublow jęknął przybysz nie żyją! Co takiego? Khuw nie wierzył własnym uszom. Nie żyją? Jak to się, na mi-łość.Wypadek? pytał oszołomiony. Wypadek? Sawinkow skrzywił się. Och, nie chlipał to nie był żadenwypadek.Kiedy to się działo, obudziły mnie ich myśli.Zupełny koszmar! Co z ich myślami? zapytał major. Coś.coś ich zaszokowało.Byli w pokoju Poborowa.Sądzę, że grali w karty i Ro-251borow zdecydowanie przegrywał.W pewnym momencie wyszedł do toalety.Kiedyz niej wrócił.Rublow był już prawie martwy.Coś trzymało go za gardło! Roborowpróbował to odciągnąć, a stwór odwrócił się w jego stronę! Boże, czułem jak on umie-ra! On.on. Dalej, człowieku! Kiedy tamto patrzyło na Poborowa, ten wrzeszczał: To nie może być prawda!Mamo pomóż mi! Słodki Boże, wiesz, że zawsze cię kochałem! Nie pozwól, żebym zgi-nął w ten sposób! I to mnie zbudziło.Widziałem też jego śmierć! Co widziałeś? Khuw nie wytrzymał i ścisnął twarz Sawinkowa w swoich dło-niach. Boże, nie wiem! Nie potrafię nawet powiedzieć, czy to był człowiek.Coś podobne-go w swym kształcie.Przypominał stwora z laboratorium Agurskiego!Khuw poczuł, że przenika go zimny dreszcz.Siłą postawił Sawinkowa na nogi. Zaprowadz mnie tam powiedział kategorycznie. Mówiłeś, pokój Roborowa?Wiem, gdzie to jest.Byłeś tam? Nie? W takim razie, czy tam w ogóle ktoś poszedł? Niewiesz? Skończony głupiec! Chodzmy tam natychmiast!Byli już na korytarzu, kiedy umilkły dzwonki alarmowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]