RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś mądrzejszy ode mnie.Teraz to widzę.Wtedy nie zastanawiałam się, czy wybrać klaryski, czy norbertanki.W Rzymie jest tyle zakonów.Trafiłam do Lwa Judy.Mogłabym założyć rodzinę i też tu być, pozwala na to reguła.Jestem jednak sama i czekam na śluby zakonne.Jak się znam na ludziach, Julian wybrał drogę duchową.Nie rozmawiałam z nim, domyślam się, co przeżywa.Targuje się z Bogiem, ale Bóg go nie puści.Mało jest wybranych do świętości.- Świętości? - Maria dosłyszała w głosie Agnes egzaltację.- Powiem ci coś, to o Julianie, więc muszę ci powiedzieć.Modliłam się w kaplicy.Na klęczkach, z głową przy ziemi.Przyszedł do mnie Jezus.Na pewno on.Nie śmiałam otworzyć oczu.Zgrzeszyłam wstydem i fałszywą pokorą.Może zwątpieniem, że gdy spojrzę, zniknie? Nieważne, trudno to komuś wytłumaczyć, jeśli sam nie przeżył.Modląc się, zrozumiałam, dlaczego Julian przyjechał do naszej wspólnoty.Ma w sobie świętość, przerastającą grzech.My jesteśmy pobożni bez zasługi.Nie to, że letni, ale zaledwie powołani.On - wybrany.Ma w sobie siłę i spokój.Będzie chlubą naszego zakonu.Mario, kochaj go tak, jak kocha Bóg.To jest prawdziwa miłość.Daj mu wolność.Bóg cię pocieszy.Jeśli pisane ci świeckie szczęście, znajdziesz je.Refektarz jaśniał blaskiem siedmioramien-nych lichtarzy.Płomienie szabasowych świec tańczyły razem z korowodem biesiadników.Pochylały się w lewo, skacząc, zawrócone gwałtownym podmuchem w prawo, skłaniały do przodu.Agnes wciągnęła Marię między pląsające zakonnice.Mężczyźni tańczyli w drugim kręgu z diakonem.Śpiewali chasydzkie melodie, przygrywał im fortepian.Julian ukłonił się jej.Mogła to być figura tańca.Maria stanęła przy drzwiach.Wycofała się na korytarz do kaplicy.O niczym nie myślała.Nic nie czuła.Czas rozpuścił się w ciemnościach.Zaskwierczał knot zapalanej świecy.Furtian oświetlał sobie drogę do zakrystii.Dostrzegł skuloną w ławce Marię.- Widziałaś relikwie?Maria poszła za nim.Wyjął z szuflady puzderko.Były w nim dwa zęby.Niewielkie, czerwonawe siekacze.- Święta Calumena.Męczennica.Są czerwone od ognia, spalającego grzechy.Płoną świętą miłością.Poleć swoją prośbę Calumenie i pocałuj relikwie - podsunął je Marii pod nos.Przeżegnała się i uciekła z zakrystii.Na schodach spotkała podśpiewującą Agnes w odświętnej sukience.- Widziałam klasztorne relikwie.- Nie mamy relikwii - Agnes poprawiła koronki kołnierzyka.- Furtian pokazał mi czerwone zęby świętej Calumeny.- Nie mamy relikwi.Furtian może i modli się do jakichś zębów.Pojęcia nie mam o chłopskich zabobonach.Czerwone? - Agnes wzdrygnęła się.- Od wylewu krwi.Jak u ofiar gwałtownej śmierci przez uduszenie - Maria zacytowała podręcznik medycyny.Na tarasie w monotonne brzęczenie cykad wpijały się piski nietoperzy.- Podziwiasz nocny zestaw firmowy: księżyc i gwiazdy? - Paul stanął za Marią.Rozmawiali dzisiaj w ogrodzie.W przywiązanych sznurkiem okularach tropił stonkę między grządkami ziemniaków.- Nie mam psa, chociaż z duszą pospaceruję.Ty też? - Maria przeciągnęła się sennie.- Po kolacji wypytywałaś o powołanie.- Bo to ciekawe.Wszyscy mówią „nie wiem", „tak miało być", „opatrzność".Ty wiesz, dlaczego?-Jasne.Matka czytała mi Biblię dla dzieci i ja wiedziałem, co będzie dalej.Mamo - przerywałem jej czytanie - Ewę skusi wąż, Abraham zaprowadzi Izaaka na górę.- Niesamowite.- Żartuję.Nieźle by było, nie?- A jak było naprawdę?- Po maturze pracowałem w paryskiej Virginia Megastore, w dziale literatury.Czytałem bestsellery, noble, goncourty.Byłem najbardziej oczytanym facetem we Francji.Doszedłem do wniosku, że wszystkie te książki są na wszelki wypadek o niczym.Przechodzą przez intelekt jak czopki.Gładko, ślisko, umysłowa sraczka.Nie sam byłem taki genialny.Miałem kolegę.On sprzedawał w dziale ezoterycznym.Znaleźliśmy swoje Eldorado.Magia, wiedza tajemna i moc.Eksperymentowaliśmy z kabałą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl