[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A znacie niejakiego Old Shatterhanda? Opowiadano mi o nim,199 Ci dwaj żyją z sobą w wielkiej pżyjażni i byli raz dawniej pod Mugworthills z ojcemWinnetou oraz innymi czerwonoskórymi i białymi.Mr.Santer podsłuchał, że Winnetou udajesię z ojcem w góry po nuggety, doszedł więc do przekonania, że złoto leży tam chyba masami,skoro Indianie biorą stamtąd, ile chcą i kiedy chcą.Sądzę, że dobrze wywnioskował. Bez wątpienia. Słuchajcie dalej.Mr.Santer stanął na czatach, aby pójść za obydwoma Apaczami i od-nalezć to miejsce.Nie można mu tego brać za złe, bo w końcu co tym czerwonoskórym pozłocie, którego nie potrzebują? Nie znają się zresztą na tym. Czy mu się udało? Niestety, niezupełnie.Poszedł on za nimi (a była z nimi także siostra Winnetou), kierującsię ich śladami, a na tym, jak wiecie, traci się zawsze sporo czasu.Kiedy się zbliżył do tegomiejsca, oni już stamtąd wracali.Powiedzcie teraz, czy to nie paskudna historia! Wcale nie paskudna! Nie? Jak to? Mógł ich spokojnie przepuścić obok siebie, a potem pójść dalej ich śladem, który zapro-wadziłby go do nuggetów. Do stu piorunów! To prawda! Niezły z was ptak, jak widzę.Możecie się nam przydać.Stało się niestety inaczej.On sądził, i to całkiem słusznie, że oni mają dużą część nuggetówprzy sobie, i strzelił do nich, aby im je odebrać. Czy trafił dobrze? Tylko stary i dziewczyna padli nieżywi.Tam też znajdują się ich groby.Santer byłbyprzeszył także kulą Winnetou, ale musiał uciekać, gdyż nagle przybył na pomoc swojemuprzyjacielowi Old Shatterhand, który potem ścigał Santera z białymi i czerwonoskórymi i za-pędził go aż do Keiowehów.Santer zaprzyjaznił się z ich wodzem.Nieraz potem wracał jesz-cze do Mugworthills, mało sobie oczu nie wypatrzył, ale nic nigdy nie znalazł.Teraz dopierowpadł na dobrą myśl, żeby zwerbować ludzi do pomocy w poszukiwaniach.Kilku zobaczyzawsze więcej aniżeli jeden.My trzej właśnie mamy mu pomóc, a jeśli chcecie, to możecie iwy z nami pojechać. Czy spodziewacie się powodzenia? Nawet bardzo.Czerwonoskórzy tak prędko powrócili wtedy ze złotodajnego miejsca, żenie może ono leżeć daleko od punktu, w którym mr.Santer ich spotkał.Należy więc przeszu-kać tylko małą przestrzeń.Jeślibyśmy i wtedy złota nie znalezli, to chybaby się diabeł w towdał.Czasu nam przecież nie braknie.Będziemy szukali tygodniami i miesiącami, gdyż niktnas stamtąd nie wypędzi.Cóż wy na to wszystko? Hm! Właściwie nie podoba mi się ta cała sprawa. Dlaczego? Przylgnęła do niej krew. Nie bądzcie głupi.Czy to wy albo my przelaliśmy tę krew? Czy to nasza wina? Bynajm-niej! Zresztą o co chodzi? O dwóch zastrzelonych dzikich? I tak wszyscy oni będą wytępieni izmieceni z powierzchni ziemi.Co się przedtem stało, to nas nic nie obchodzi.My szukamyzłota.Jeśli znajdziemy, podzielimy się i będziemy żyli jak milionerzy.Dowiedziałem się zatem od razu, jakich ludzi miałem przed sobą.Nie należeli oni do wy-rzutków społeczeństwa, jakich często już spotykałem, ale życie Indianina nie przedstawiałodla nich wartości większej od życia zwierzyny łownej, którą każdy może zastrzelić.Nie bylijeszcze starzy i nie postępowali też jak doświadczeni, ostrożni ludzie, gdyż nie powierzylibymi tak prędko swej tajemnicy i nie zaofiarowali koleżeństwa tylko z powodu mej uczciwejtwarzy.200Nie potrzebuję chyba podkreślać, jaką.niespodziankę sprawiło mi to spotkanie i jak mibyło ono na rękę.Znowu mogłem mieć Santera na oku! Ale miałem nadzieję, że już tym ra-zem nie ujdzie z moich rąk.Nie okazałem jednak po sobie niczego, pokręciłem głową w jednąi w drugą stronę jakby pod wpływem wątpliwości i odpowiedziałem na wywód Gatesa: Chciałbym zdobyć nuggety, ale zdaje mi się, że ich nie dostaniemy, choćbyśmy je nawetznalezli. Co wygadujecie! Skoro je znajdziemy, to będziemy je mieli. Ale jak długo? Dopóki nam się spodoba.Chyba nikomu z nas nie przyjdzie na myśl je wyrzucić! A jeśli nam je odbiorą? Kto taki? Santer. Co? Wy chyba sami nie wierzycie w to, co mówicie! Czy wy go dobrze znacie? Pod tym względem tak! A poznaliście go dopiero niedawno! To porządny człowiek.Kto nań spojrzy, nie może wątpić o jego uczciwości.A zresztąwszyscy go chwalą, kogo tylko pytaliśmy o niego w forcie. A gdzie on jest teraz? Rozstał się z nami wczoraj, by pojechać nad Salt Fork, gdzie znajduje się wieś Tanguy,wodza Keiowehów.My tymczasem mamy udać się do Mugworthills. Czego Santer tam szuka? Wiezie Tanguie bardzo ważną i przyjemną dla niego wiadomość, że Winnetou już nieżyje. Jak to? Winnetou umarł? Tak.Siuksowie go zastrzelili.Tangua, który był śmiertelnym wrogiem Winnetou, nie bę-dzie się posiadał z radości na tę wieść.Mr.Santer zboczył więc umyślnie z naszej drogi, aspotkamy się znowu pod Mugworthills.To czcigodny dżentelmen, który pragnie naszego do-bra.Z pewnością i wam się także spodoba, gdy go tylko ujrzycie. Miejmy nadzieję, ale radzę, żebyśmy byli ostrożni! Wobec niego? Tak. Mówię wam, że nie ma najmniejszego powodu do nieufności! A ja wam mówię, że wprawdzie gotów jestem przyłączyć się do was, lecz oczy będę miałszeroko otwarte.Kto dla kilku nuggetów strzela do dwojga ludzi, którzy nie zrobili mu niczłego, po tym można się spodziewać, że i nas zamorduje, aby posiąść całe złoto, gdy je znaj-dziemy. Mr.Jones, co.co.wy?.Gates nie skończył zdania i wytrzeszczył z przerażeniem oczy.Clay i Summer zrobili teżprzestraszone miny, Tak mówiłem dalej to nie tylko możliwe, lecz nawet prawdopodobne, że Santer we-zwał was na pomoc z tym silnym postanowieniem, iż was potem w niegodziwy sposób usu-nie, skoro tylko skarb się znajdzie. To tylko wasze urojenia! Wcale nie urojenia! Jeśli rozważycie rzecz dobrze i bez uprzedzeń co do moich słów, tomusicie dojść do tego samego wniosku [ Pobierz całość w formacie PDF ]