RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak dotąd, nie przegrał żadnej sprawy.Miał dwadzieścia sześć lat, a powierzano mu najpoważniejsze przypadki.Klientów bardziej obchodziły jego nadzwyczajne zdolności niż młody wiek.Ale nie wszyscy podchodzili do sprawy w ten sposób.Kevin Baker i Richard Keller założyli sieć komputerową łączącą wszystkich Bezsennych w ścisłe grono, którego członkowie wiedzieli wszystko o prywatnych bitwach staczanych przez każdego z pozostałych.Leisha Camden finansowała batalie sądowe i pokrywała koszta edukacji tych Bezsennych, których rodzice nie mogli sobie na to pozwolić.Wspierała także dzieci, które miały najtrudniejszą sytuację rodzinną.Rhonda Lavelier postarała się o licencję zastępczej matki w Kalifornii i kiedy tylko zaistniała taka możliwość, Bezsenni starali się, by najmłodsi, których zabierano z domów rodzinnych, zostali przydzieleni Rhondzie.W Grupie było teraz trzech członków Amerykańskiego Stowarzy­szenia Prawników, a za rok mieli zyskać jeszcze czterech, z licencjami na pięć różnych stanów.Kiedy nie zdołali odebrać poniewieranego dziecka, co się zdarzyło jeden jedyny raz, porwali je.Chłopczyk nazywał się Timmy de Marzo, miał cztery lata.Leisha była przeciwna tej akcji.Swój sprzeciw uzasadniała względami moralnymi i pragmatycznymi - co zresztą było dla niej równoznaczne - w ten sposób: jeśli wierzą we wszystkie fundamentalne prawa rządzące społeczeństwem oraz w to, że sami doń przynależą jako swobodnie handlujące, produktywne jednostki, muszą respektować jego podstawowe nakazy prawne.Bezsenni są w większości jagaistami, więc powinno to być dla nich oczywiste.Poza tym, jeśli złapie ich FBI, sądy i prasa zetrą ich na miazgę.Nikt ich nie złapał.Timmy de Marzo był za mały, żeby wzywać pomocy przez sieć.O jego sytuacji dowiedzieli się przez automatyczny skaner lustrujący raporty policyjne, który Kevin wykorzystywał dla potrzeb swej firmy.Wykradli chłopca z jego własnego podwórka w Wichita.Przez ostatni rok mieszkał w odosobnionej przyczepie kempingowej w Północnej Dakocie, lecz żadne miejsce nie jest tak wyizolowane, żeby nie można było tam założyć modemu.Opiekowała się nim nienaganna pod względem prawnym zastępcza matka, która mieszkała tam od urodzenia, daleka kuzynka któregoś z Bezsennych.Była to rozłożysta, wesoła kobieta, o umyśle daleko głębszym niż sugerował jej wygląd; jagaistka.W żadnym banku danych nie pojawił się najmniejszy ślad istnienia dziecka: ani w urzędzie skarbowym, ani w żadnej ze szkół, ani nawet w komputerze miejscowego sklepu.Specjalną żywność sprowadzano co miesiąc ciężarówką należącą do Bezsennego ze State College w Pensylwanii.O porwaniu wiedziało tylko dziesięcioro członków grupy - dziesięcioro z 3428 urodzonych w Stanach.Z nich 2691 było w stałym kontakcie z Grupą.Dalsze 701 to były małe dzieci, które nie potrafiły jeszcze używać modemu.Tylko trzydziestu sześciu Bezsennych, z różnych przyczyn, trzymało się od Grupy z daleka.Porwanie zorganizował Tony Indivino.- To właśnie o Tonym chciałem z tobą porozmawiać - mówił Kevin.- Znów zaczyna.Tym razem na poważnie.Skupuje ziemię.Leisha złożyła gazetę w małą kostkę i położyła starannie na stoliku.- Gdzie?- W górach Allegheny.Na południu stanu Nowy Jork.Spory szmat ziemi.Obecnie jest w trakcie budowy dróg.Na wiosnę zacznie stawiać pierwsze budynki.- Czy Jennifer Sharifi nadal go finansuje?Minęło już sześć lat od tamtego wieczoru z interleukinem, lecz wspomnienia o nim pozostawały żywe w pamięci Leishy.Podobnie jak wspomnienie Jennifer.- Tak.Tylko ona ma dość pieniędzy.A co gorsza, coraz więcej jest takich, którzy chcą pójść za nimi, Leisho.- Wiem.- Zadzwoń do niego.- Zadzwonię.Informuj mnie na bieżąco o sytuacji Stelli.Do północy pracowała nad kolejnym wydaniem „Przeglądu Prawnego”, potem do czwartej przygotowywała się do zajęć.O piątej zadzwoniła do Tony’ego, który nadal mieszkał w Chicago.Skończył szkołę średnią, potem semestr w Northwestern, ale w czasie bożonarodzeniowych ferii wściekł się na matkę, która zmuszała go, by żył jak Śpiący.Ta złość, jak zdawało się Leishy, jeszcze mu nie przeszła.- Tony? Tu Leisha.- Odpowiedź brzmi: tak, tak, nie i idź do diabła.Leisha zgrzytnęła zębami.- Ślicznie.A teraz powiedz mi, jak brzmią pytania.- Czy ty naprawdę chcesz, żeby Bezsenni wycofali się w obręb własnego, samowystarczalnego społeczeństwa? Czy Jennifer Sharifi zechce finansować projekt budowy małego miasta? Czy nie sądzisz, że to swego rodzaju oszukaństwo, jeśli porównać je z tym, co można osiągnąć wpasowując się w społeczeństwo? A co sądzisz na temat antynomii między życiem w izolowanym, uzbrojonym mieście i jednoczesnym prowadzeniem handlu ze światem zewnętrznym?- Ja nigdy nie kazałabym ci iść do diabła.- To pięknie z twojej strony - rzucił.Po chwili dodał: - Przepraszam.Zaczynam mówić jak jeden z tamtych.- To nie wyjdzie nam na dobre, Tony.- Dzięki, że nie powiedziałaś, że i tak nie podołam.Przez chwilę zastanawiała się, czy rzeczywiście podoła.- My nie stanowimy odrębnego gatunku, Tony.- Powiedz to Śpiącym.- Przesadzasz.Oczywiście jest kilku zawistników.Ci są zawsze i wszędzie.Ale żeby tak się poddać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl