RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierw siedział na biurku Vana, lecz teraz przeniósł się tutaj, jakby brakowało mu ludzkiego towarzystwa.Dan podniósł go, a Sinbad zamruczał, wyginając szyję tak, że głową ocierał się o jego brodę, okazując niepodobne do niego uczucie.Gładząc futro wokół pyska, Dan odniósł go do kajuty Szefa Ładowni.Zapukał z wahaniem, lecz nie wchodził, dopóki nie usłyszał stłumionego głosu Van Rycka.Ten leżał wyciągnięty na swej koi, dwa spośród pasów startowych już zapiął, jakby zamierzał przespać start.- Sinbad, sir.Mam go tu zapakować?Van Ryck wydał jakiś pomruk przyzwolenia i Dan zapiął kota pasami w małym hamaku przeznaczonym specjalnie dla niego.Choć raz Sinbad nie protestował, zwinął się w kłębek i szybko zasnął.Dan zastanawiał się przez chwilę nad jego nienaturalnym zachowaniem i nad tym, czy nie zwrócić na to uwagi Szefa Ładowni.Może i Sinbad wychylił gdzieś na Sargolu swój puchar przyjaźni i Tau powinien go zbadać.- Sztancowanie w porządku? - Pytanie Van Rycka też nie było normalne.Ładownia nie byłaby zapieczętowana, gdyby nie sprawdzono jej dwukrotnie.- Tak, sir - odparł Dan bezbarwnie, wiedząc, że wciąż pozostaje w niełasce.- Było tylko drewno, zapakowaliśmy zgodnie z przepisami.Van Ryck chrząknął powtórnie.- Sprawdzacie wierzchnią warstwę?- Tak, sir.Jakieś rozkazy, sir?- Nie, startujemy o szóstej.- Tak jest, sir.Dan wyszedł, zamykając dokładnie drzwi.Zastanawiał się ponuro, czy jeszcze kiedyś uda mu się odzyskać łaski Van Rycka.Z jego punktu widzenia Sargol okazał się niepowodzeniem.Najpierw popełnił ten głupi błąd, później się rozchorował, a teraz… O co teraz chodziło? Czy to tylko ogólne zdenerwowanie podróżą i zobowiązaniami, które zmusiły ich do pośpiechu, czy też coś innego? Nie mógł pozbyć się niejasnego przeczucia, że Królowa wpadnie wkrótce w jakieś tarapaty i uczucie to wcale mu się nie podobało!Rozdział 8 - Bóle głowyOdlecieli z Sargolu według planu i według planu też weszli na Hiper.Odtąd nie mieli nic innego do roboty jak przeczekać dłużący się zwykle okres lotu między układami, mając nadzieję, że Steen Wilcox wyznaczył trasę, która skróci lot do minimum.Tym razem jednak mało było spokoju, odkąd znaleźli się na Hiper.Nieważne kiedy odwiedzał mesę, która była miejscem ich spotkań, Dan zawsze znajdował tam już innych; siedzieli z kubkami pełnymi jednej z mikstur Mury i dyskutowali o terminie lądowania.Kiedy Dan uwolnił się od skutków choroby Sargolu, zabrał się za studia.Gdy jako rekrut dostał się na pokład Królowej prosto z treningowego Centrum, szybko zorientował się, że te dziesięć lat nauki, które miał za sobą, stanowiło zaledwie wstęp do tego, co powinien wiedzieć, by móc zrównać się z takim fachowcem, jak Van Ryck - jeśli w ogóle posiadał zdolności, które umożliwiłyby mu osiągnięcie takiego poziomu.Poprzednio w bardziej sprzyjających okolicznościach pozwalał sobie na traktowanie swego przełożonego jako instruktora, radząc się go w trudnych problemach załadunku czy handlu wymiennego.Obecnie nie miał ochoty przeszkadzać Szefowi Ładowni i sam starał się sobie radzić z mikrotaśmami starych zapisów, pracowicie rozpracowując wszelkie zagadki i nietypowe sytuacje.Nie miał pojęcia, jaka czeka go przyszłość, czy powrót na Ziemię będzie oznaczał pozostanie tam na zawsze.Nie miał ochoty pytać o to.Znajdowali się na Hiper od czterech dni według czasu statku, gdy Dan, zmęczony pracą nad starymi nagraniami, wszedł do mesy i spostrzegł, że Mura nie krząta się w kuchni, a żadna mikstura nie dymi na spirali grzejnej.Rip siedział przy stole z wyciągniętymi nogami, jego zwykle wesoła twarz była poważna.- Co się stało? - Dan sięgnął po kubek, lecz widząc, że jest pusty, odstawił go.- Frank zachorował.- Co? - Dan odwrócił się.Choroba taka, jaka przydarzyła im się na Sargolu, była czymś logicznym, lecz choroba na pokładzie to coś zupełnie innego.- Tau umieścił go w separatce.Ma okropny ból głowy i zasłabł, gdy próbował wstać.Tau go bada.Dan usiadł.- Może zjadł coś?Rip zaprzeczył ruchem głowy.- Nie był na uroczystościach, pamiętasz? Nie jadł niczego z zewnątrz, przysiągł Tau.W ogóle nie pracował, kiedy wychodziliśmy.Dan sięgnął pamięcią wstecz i mógł tylko przytaknąć.Fakt, że steward nie był na uroczystościach i nie jadł potraw Salarików, wyeliminował najprostszą i najbardziej pocieszającą przyczynę jego obecnej dolegliwości.- Co tam z Frankiem? - spytał stojący w drzwiach Ali.- Mówił wczoraj, że boli go głowa.A teraz Tau zamknął go.- Ale przecież jego nie było na uczcie.- Ali urwał, gdy zaczął o tym myśleć.- A jak czuje się Tang?- W porządku, dlaczego? - Technik komputerowy pojawił się właśnie za Kamilem, odpowiadając za siebie.- Skąd takie zainteresowanie stanem mojego zdrowia?- Franka coś rozłożyło, jest w izolatce - odparł Rip.- Czy robił coś, co wykraczało poza zwykłe obowiązki, gdy wychodziliśmy?Przez długą chwilę Tang wpatrywał się w Shannona, lecz w końcu zaprzeczył.- Nie.A więc Tau go sprawdza.Zamilkł.Żaden nie miał ochoty mówić tego, co teraz myślał.Dan wziął mikrotaśmę, którą ze sobą przyniósł i poszedł w dół korytarza, by ją zwrócić.Drzwi do kajuty Szefa Ładowni były uchylone i Dan z ulgą stwierdził, że Van Ryck wyszedł.Wsunął taśmę do przegródki i wyciągnął inną.Sinbad był w kabinie, lecz zamiast leżeć w swym hamaku wyciągnął się leniwie na koi Szefa Ładowni.Spoglądał na Dana, otwierając pysk do bezgłośnego powitania.Nie wiedzieć czemu, kot zachowywał się leniwie od chwili ich startu z Sargolu, jakby przygody na lądzie wyczerpały jego siły żywotne.- Czemu nie pracujesz? - Spytał Dan, pochylając się, by podrapać futrzany podbródek wystawiony już do takich pieszczot.- Odkładasz inspekcję ładowni na później?Sinbad mrugnął tylko i jak to mają w zwyczaju koty popatrzył ogromnie znudzonym wzrokiem.W chwili, gdy Dan odwracał się, by wyjść, wszedł Szef Ładowni.Nie zdziwiła go obecność Dana.Wręcz przeciwnie, wyciągnął rękę i powiódł palcem po naklejce taśmy, którą właśnie Dan wybrał.Spojrzawszy na symbol identyfikacyjny, wyjął ją z ręki swego zastępcy, z powrotem umieścił w przegródce i przez chwilę przyglądał się kolekcji zapisów poprzednich rejsów.Cmokając z zadowoleniem, wyciągnął inną i rzucił ją Danowi przez biurko.- Spróbuj rozwikłać tę plątaninę - rozkazał.Ramiona Dana opadły, jakby zdjęto mu z nich ogromny ciężar.Nie było jeszcze dawnego luzu, lecz z pewnością „opuścił już mroki niezadowolenia” Van Rycka.Dan wrócił do kabiny, ściskając taśmę, jakby to był najwyższej klasy kamień Koros.Wsunął taśmę do czytnika, nałożył słuchawki i położył się na wznak, by ją przesłuchać.Leżał zagłębiony w zawiłościach transakcji tak skomplikowanej, że zgubił się po dwu pierwszych ruchach, gdy nagle otworzył oczy i zobaczył stojącego w drzwiach Aliego.Zastępca mechanika kiwnął wymownie i Dan zdjął słuchawki.- O co chodzi? - Pytanie nie zabrzmiało zbyt uprzejmie.- Potrzebuję pomocy - odparł zwięźle Ali.- Rozłożyło Kostiego.- Co? - Dane usiadł i zerwał się na równe nogi.- Nie mogę sam go przenieść.- Ali stwierdził rzecz oczywistą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl