[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Za kilka miesięcy będziemy mieć rodzinę.– Już jesteśmy rodziną.– Pogładził ją po włosach.– Jak się czujesz?– Jestem zmęczona.W tym tygodniu o mało nie usnęłam naseminarium.Po południu trudno mi nie zasypiać bez kofeiny.Zrobił zaniepokojoną minę.– Trzeba ci więcej odpoczynku.Może powinnaś przedseminariami wracać do domu na drzemkę.Julia ziewnęła.– To byłoby cudownie, ale nie ma czasu.Po prostu muszęzacząć wcześnie się kłaść.A to znaczy, że seks będzie musiał być zaraz po kolacji.– Tak się zaczyna – mruknął.– Nie drażnij mnie.– Popchnęła go żartobliwie, a on chwyciłją za nadgarstek i przyciągnął, by pocałować czule.– Mam nadzieję, że to dziewczynka.To zaskoczyło Julię.– Dlaczego?– Chcę kogoś, kogo będę mógł rozpieszczać tak jak ciebie.Małego brązowookiego aniołka.– A właśnie.Dopóki się nie dowiemy, czy to chłopiec, czy dziewczynka, nie chcę mówić o dziecku „ono”.Wiem, żeniektórzy tak robią, bo to rodzaj nijaki.Ale mnie się to nie podoba.– Uwielbiam, kiedy mówisz o gramatyce.To bardzo sexy.–Pocałował ją.– Będziemy mówić „ona” albo „dziecko”.Dłoń Julii dotknęła jej podbrzusza.– Dlaczego jesteś taki pewien, że to dziewczynka? Moimzdaniem to chłopiec.– To dziewczynka.I będziemy musieli wymyślićodpowiednie imię.– Na przykład? Beatrycze?– Nie – odparł cicho.– Jest tylko jedna Beatrycze.Możemy ją nazwać Grace.Julia zamyśliła się na chwilę.– Jeszcze nie jestem gotowa na wybranie imienia, chociażGrace to niezły pomysł.Ale naprawdę myślę, że to chłopiec.Dlatego na razie będziemy musieli mówić na niego Ralph.– Ralph? Dlaczego Ralph?– To dobre uniwersalne zdrobnienie.Ja bym go nazwałaOkruszek, ale tak mówiliśmy przed urodzeniem na Tommy’ego.– Twój umysł jest fascynujący.– Gabriel się zaśmiał.– A teraz idź spać, mamusiu.Poranki przychodzą ostatnio bardzo wcześnie.Pocałował ją w czoło i zgasił światło.Potem objął żonęramionami.Kilka godzin później obudził się, czując dłoń gładzącą jego nagi tors.– Kochanie? – Jego głos był ochrypły ze snu.– Przepraszam, że cię obudziłam.– Julia przysunęła siębliżej, wsuwając udo między jego nogi.Gabriel poczuł, jak jej wargi wyciskają pocałunki na jego piersi i szyi.– Nie możesz spać?– Nie.Jej dłoń musnęła mięśnie jego brzucha i przesunęła się niżej.Pocałowała go, a on odpowiedział z ochotą.Senność izmęczenie zniknęły natychmiast, gdy jej dłoń przesuwała się tam i z powrotem.– Masz coś, czego mi trzeba.– Jesteś pewna? – Chwycił ją za nadgarstek, wstrzymującruchy dłoni.Zawahała się.– Julianno?– Przepraszam, że cię obudziłam, ale seks jest mi naprawdę potrzebny.Natychmiast.– Natychmiast?– Natychmiast.Proszę.Cofnął rękę i odrzucił przykrycie.– Rób ze mną, co chcesz.Natychmiast usiadła na nim okrakiem.Ujął dłońmi jejciężkie piersi, gdy pochyliła się, by go pocałować.– Zaproś mnie do środka – wymamrotał, przyciskając się do niej.– Potrzebujesz zaproszenia?Wpatrywał się w jej oczy, otwarte szeroko z podniecenia.– Mógłbym spędzić resztę życia w tobie i umrzeć szczęśliwy.Jesteś moim domem.Zamarła na widok czułości, która nagle pojawiła się na jego twarzy.Uniosła ręce, by położyć je na jego dłoniach, przyciskając je do swoich piersi.– Zaraz się rozpłaczę.A i tak teraz łatwo się wzruszam.– Żadnych łez, proszę.– Ścisnął ją mocniej.– No to wejdź – szepnęła, odpowiednio przesuwając biodra.Wszedł w nią powoli.– Dom – szepnął.Julia nawet nie próbowała powstrzymywać łez.Pozwoliła im płynąć.– Tak bardzo cię kocham.Odpowiedział na to, ssąc i liżąc jej piersi, drażniąc ją i zachęcając.W ciągu kilku minut osiągnęli zgodny rytm, a ich skóra była zarumieniona i rozpalona podnieceniem.– Dobrze? – wykrztusił Gabriel, zsuwając ręce na biodraJulii.Miała zamknięte oczy, jej różowe wargi były rozchylone.Kiedy nie odpowiedziała, delikatnie dotknął jej twarzy.– Julio?Uniosła powieki.– Dobrze – wydyszała.– Tak dobrze.Jego potężne dłonie chwyciły jej biodra, zachęcając dodalszego ruchu.– Szybciej – wymamrotał.Zareagowała, unosząc się w górę i opuszczając szybko, raz za razem, aż oboje padli z wyczerpania.Rozdział 7331 stycznia 2012Cambridge, stan MassachusettsProfesor Katherine Picton stała w sali wykładowej naHarvardzie, przyglądając się tłumowi.Wygłosiła swój referat półgodziny po profesorze Jeremym Martinie.Odpowiedziała napytania słuchaczy i otrzymała w prezencie od profesora Grega Matthewsa w imieniu Wydziału Romanistyki bardzo elegancki przycisk do papieru.Nie miała jeszcze okazji przywitać się z Emersonami.Chciała to zrobić jak najszybciej.Zaprosili ją do siebie na kolację, żeby mogła uciec przed bardziej eksperymentalnymiupodobaniami kulinarnymi Grega.– A, tu jesteście! – Brytyjski akcent profesor Picton przebiłsię przez szmer kilkunastu rozmów.Szybko przemaszerowała jedną z alejek do miejsca, gdziesiedziała Julia; Gabriel stał obok niej, rozmawiając spokojnie z jej promotorką profesor Marinelli.– Katherine – powitał ją Gabriel, całując w policzek.– Gabriel i Julianna.Jak miło was widzieć.Odwróciła się do profesor Marinelli.– Cecilio, jak zwykle cudownie cię zobaczyć.– Ciebie też.– Uścisnęły się.– Rozmawiałeś z Jeremym? – Katherine zwróciła spojrzenieszaroniebieskich oczu na Gabriela.– Nie – odparł Gabriel dość sztywno.– Moim zdaniem najwyższy czas, żebyście zakopali topórwojenny.Zgadzasz się?Cecilia popatrzyła na pozostałą dwójkę specjalistów odDantego, uprzejmie przeprosiła i wycofała się do innej części sali,gdzie nie zanosiło się w najbliższym czasie na kłótnię.– Nie mam żadnego problemu z Jeremym.– Gabrielwydawał się obrażony.– To Jeremy ma problem ze mną.W oczach Katherine zabłysły iskry [ Pobierz całość w formacie PDF ]