[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krasus nie chciał się jeszcze ujawniać.Choć jednak nie odważył się badać myśli mężczyzny, mógł przynajmniej przyjrzeć się jego pochodzeniu, a gdzie najlepiej byłoby rozpocząć, jeśli nie w dworku, w którym uciekinier zamieszkał pod opieką króla? Krasus machnął dłonią nad kulą i oto pojawił się nowy obraz przedstawiający ów budyneczek z dużej odległości.Czarodziej przyglądał mu się przez chwilę, a gdy nie zauważył nic ważnego, posłał swą magiczną sondę bliżej.Gdy zbliżyła się do wysokiego muru otaczającego budynek, słabe zaklęcie, o wiele słabsze niż oczekiwał, na chwilę ;uniemożliwiło mu wejście.Krasus ominął je z łatwością.Teraz znalazł się bezpośrednio obok budowli.Fasada była elegancka, jednak całość sprawiała raczej niemiłe wrażenie.Prestor najwyraźniej pragnął mieć dom zadbany, choć niekoniecznie ładny.Maga wcale to nie zdziwiło.Szybkie sondowanie ujawniło kolejne zaklęcie, tym razem bardziej skomplikowane, nie było to jednak coś, czego Krasus nie byłby w stanie ominąć.Jeden śmiały gest i postać po raz kolejny przedostała się przez dzieło Prestora.Jeszcze chwila i Krasus znajdzie się wewnątrz, gdzie będzie mógł.Kula sczerniała.Czerń wyszła poza krawędzie kuli.Czerń sięgnęła po czarodzieja.Krasus gwałtownie zerwał się z fotela i rzucił na bok, na podłogę.Macki o barwie najmroczniejszej nocy otoczyły kamień tak, jak otoczyłyby samego czarodzieja.Gdy Krasus wstał, ujrzał, jak macki wycofują się, a po fotelu nie ma śladu.W chwili gdy pierwsze macki sięgały po niego, kolejne formowały się z tego, co pozostało wewnątrz magicznej kuli.Mag postąpił krok do tyłu.Była to jedna z niewielu chwil w życiu, gdy z zaskoczenia nie był w stanie nic zrobić.Po krótkiej chwili wrócił do siebie i zaczął szeptać słowa, których nie słyszano od wielu pokoleń i których on sam nigdy nie wymawiał, jedynie czytał o nich z fascynacją.Przed nim pojawiła się wełnista chmura, która natychmiast poleciała w stronę macek i zetknęła się z nimi w powietrzu.Pierwsze, które dotknęły miękkiego obłoku, natychmiast skruszyły się, zamieniając w popiół, który zniknął, nim jeszcze dotknął podłogi.Krasus odetchnął z ulgą, a później spojrzał z przerażeniem, kiedy kolejny zestaw macek otoczył jego przeciwzaklęcie.- To niemożliwe - szepnął.- To niemożliwe! Te macki postąpiły z chmurą tak, jak poprzednie z krzesłem - pochłonęły ją, pożarły.Krasus wiedział, z czym się zetknął.Tak działał tylko Nieskończony Głód, zakazane zaklęcie.Nigdy wcześniej nie widział, jak je rzucano, ale każdy, kto tak długo jak on studiował magię, rozpoznałby jego ohydną obecność.A jednak coś się zmieniło, gdyż przeciwzaklęcie, które wybrał, powinno poradzić sobie z zagrożeniem.Przez chwilę wydawało się, że tak będzie, a wówczas zaszła przerażająca przemiana, przekształcenie samej esencji mrocznego zaklęcia.Teraz zbliżał się doń drugi zestaw macek, a Krasus przez chwilę nie wiedział, jak to powstrzymać.Zastanawiał się nad ucieczką z komnaty, ale wiedział, że potworne macki będą podążać za nim niezależnie od tego, gdzie by się ukrył.Dlatego właśnie Nieskończony Głód był tak przerażający - nieustanny pościg zwykle tak wyczerpywał ofiarę, że w końcu się poddawała.Nie, Krasus musi zatrzymać je tu i teraz.Pozostała jeszcze jedna inkantacja, która mogła zadziałać.Co prawda wyczerpałaby jego siły tak, że przez wiele dni byłby bezużyteczny, ale miała w sobie tyle mocy, że mogła sobie poradzić z zagrożeniem.Oczywiście, z drugiej strony mogła zabić go tak samo jak pułapka Prestora.Rzucił się w bok, kiedy sięgnęła po niego jedna z macek.Nie miał więcej czasu na zastanowienie.Krasusowi pozostało tylko kilka chwil na wypowiedzenie zaklęcia.Nawet teraz Głód próbował odciąć mu drogę ucieczki, otoczyć go w całości.Słowa, które wyszeptał stary mag, zabrzmiałyby dla zwykłego człowieka jak język Lordaeron wypowiadany od tyłu, z akcentem położonym na nieodpowiednie sylaby.Krasus starannie wypowiadał każdą, wiedząc, że nawet jedna pomyłka wywołana trudnymi warunkami, oznaczałaby całkowite unicestwienie.Wyrzucił lewą rękę w stronę sięgającej po niego ciemności, próbując trafić w sam środek rozrastającego się monstrum.Cienie poruszały się szybciej, niż wydawało się to mu możliwe.Kiedy ostatnie słowa wypływały z jego ust, Głód go pochwycił.Pojedyncza, cienka macka otoczyła trzeci i czwarty palec jego wyciągniętej dłoni.Krasus z początku nie czuł bólu, jednak na jego oczach palce po prostu zniknęły, pozostawiając otwarte, krwawiące rany.Wypluł ostatnią sylabę, kiedy jego ciało przeszył ból.W jego niewielkiej komnacie wybuchło słońce.Macki topniały jak lód zamknięty w palenisku.Światło tak jasne, że oślepiało Krasusa mimo mocno zaciśniętych powiek, wypełniało każdy kąt i szczelinę.Czarodziej stracił oddech i upadł na ziemię, ściskając okaleczoną rękę.Jego uszy zaatakował syczący dźwięk, który sprawił, że serce zabiło mu jeszcze szybciej.Gorąco, niemożliwe gorąco paliło jego skórę.Krasus uświadomił sobie, że modli się o szybki koniec.Syk zmienił się w ryk, który stawał się coraz głośniejszy, zupełnie jakby w samym środku komnaty miał nagle wybuchnąć wulkan.Krasus próbował spojrzeć, ale światło było zbyt intensywne.Skulił się więc w pozycji płodowej i oczekiwał na to, co nieuchronne.A wtedy światło po prostu zniknęło, pozostawiając komnatę w całkowitej ciemności.Mag z początku nie mógł się ruszyć.Gdyby Głód teraz po niego przyszedł, nie byłby w stanie się przed nim bronić.Leżał tak przez kilkanaście minut, próbując odzyskać poczucie rzeczywistości, a kiedy mu się to w końcu udało, zastopować krwawienie ze straszliwej rany [ Pobierz całość w formacie PDF ]