RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znosiła cierpliwie wszystkie zarzuty, wierząc, że wkrótce mu przejdzie, ale przejść nie chciało.Majka też była pod obstrzałem niekończących się krytycznych uwag ojca. Aniu, zobacz, już skończyłam  powiedziała we wrześniowe popołudnie,pokazując jej gotowy portret Maćka.Obok, oparty o krzesło, stał portret Andrzeja Bendorfa, który Majka przyniosła do siebie jakowzór.Anna przyjrzała się obrazowi.Nie potrafiła go ocenić tak jak Małgosia, ale Maciek wyglądałjak żywy.I chyba nawet patrzył na nie z każdej strony, co sprawdzały, spoglądając na dzieło zróżnych miejsc w pokoju. Jest doskonały, naprawdę. Jak myślisz, spodoba jej się?  zapytała Majka, wciągając brązowe bryczesy. Myślę, że tak, tylko żeby wreszcie dała znak życia.Bardzo się o nią martwię powiedziała Anna, usiłując wydobyć z zaciśniętej piąstki ołówek, który Adaś znalazłpod biurkiem.Właśnie wtedy do domu wszedł Patryk. Nie możesz go lepiej pilnować? Jeszcze oko sobie wykole tym ołówkiem burknął na powitanie. A ty dokąd się znowu wybierasz?  zwrócił się do córki. Na konie, przecież wiesz. Lekcje odrobiłaś? Zrobię, jak wrócę.Mam bardzo mało. Zarzuciła torbę na ramię, ale w tym samym momenciePatryk ją zdjął. Jasne, już prawie dwa tygodnie szkoły, a ty ciągle masz mało lekcji.Zrobisz je teraz. Tato, nie wygłupiaj się, za godzinę mam trening. Nic mnie to nie obchodzi.Nauka jest najważniejsza.Dlatego nie dyskutuj i siadajdo lekcji. Traktujesz mnie jak gówniarę z podstawówki! Może jeszcze zeszyty będziesz misprawdzał, co?! Od dwóch tygodni robisz jakieś dzikie jazdy, nawet przy dziadkach,że trudno z tobą wytrzymać! Jestem prawie dorosła i wiem, co mam kiedy robić! A odezwij się tak do mnie jeszcze raz, to konie skończą się natychmiast.Pomachał palcem przed jej nosem. Odrobisz lekcje i pojedziemy na basen. Nie pojadę na żaden basen! Mam okres!Anna zabrała Adasia do sypialni.Słyszała dobiegające odgłosy kłótni i ogarnęło ją poczucie winy.Przecież dopóki Patryk nie dowiedział się o tej pracy, wszystko byłow miarę dobrze.A teraz? A może jednak się wycofać? Bo jak tak dalej pójdzie, a przecieżjeszcze nie zaczęła pracować, to będą żyli jak na wulkanie.Nikomu to niepotrzebne.Ani dzieciom,ani im obojgu.W końcu rodzina jest najważniejsza.Może Patryk ma rację, że powinna zostać w domu, bo wtedy sprawy będą biegły swoim torem.To znaczy jego torem, poprawiła się nagle.Nie mogąc znieść napięcia, ubrała synka i wyszła zdomu.Przecież jestem szczęśliwa jako żona i matka, tylko że& co ze mną?  zastanawiałasię.Co mam zrobić, skoro chciałabym czegoś więcej? Przy odrobinie dobrej woli wszystkomożna pogodzić.A może jednak nie można i powinnam ustąpić? Zaraz&ale dlaczego to ja mam zawsze ustępować? Dlaczego ambicje Patryka mają być ważniejsze odmoich? Tylko dlatego, że on jest facetem, a ja kobietą? Co to za kompromis, kiedy to ja wewszystkim muszę ulegać?  To mąż gra w rodzinie pierwsze skrzypce , przypomniały jej się słowaMagdy.Tylko że ja chcę grać z nim w duecie, a nie wyłącznie pod jego batutą.Nie jestem Magdą.Niemam zamiaru żyćjak zniewolona muzułmanka.Dlaczego facet z moich snów nie potrafi okazać choć odrobinyzrozumienia dla moich dążeń i planów? Dlaczego nawet nie da mi spróbować? Nie poczekacierpliwie na to, co przyniesie przyszłość, tylko od razu odrzuca to, co jest ważne dla mnie, niszczymoje plany chłodem, szorstkością i cichymi dniami?Nogi same ją poniosły do Kopernika.Usiadła obok posągu, wsparta ramieniem o ramięastronoma.Chłód mosiądzu przenikał przez cienki, czarny płaszczyk, ale jej to nie przeszkadzało.Ichoć broniła się przed tą myślą, nagle odniosła wrażenie, że słyszy wyrazny dysonans w tejorkiestrze zwanej wspólnym życiem.W zupełnie niezrozumiały sposób poczuła się winna, że to ona zagrała fałszywy akord.A możeza mało okazuje mężowi, jak go kocha i jaki jest dla niej ważny?Może on się czegoś& boi i stąd ta niechęć do jej planów? Nie przestawała o tym myśleć,wracając ponura do domu.Wieczorem, kiedy rozżalona Majka poszła spać, prawie o tej samej porze co Adaś,Patryk, wciąż głęboko obrażony, usiadł do pracy przy komputerze.Raz po raz wertowałdokumenty, powyjmowane z opasłych teczek, i kartkował medyczne książki.Anna patrzyła przezchwilę na jego szerokie plecy w białej koszulce, na mocne ramiona i smukłe palce, przebierające poklawiaturze.Objęła go z tyłu, opierając brodę o czubek jego głowy.Poczuła zapach szamponu idelikatną woń Calvina Kleina. Porozmawiajmy  odezwała się łagodnym tonem. Jestem zajęty  padła zimna odpowiedz. Chcę ci tylko powiedzieć, że zawsze będziesz dla mnie najważniejszy, bo bardzocię kocham  szepnęła i przywarła mocniej do jego pleców. Czyżby?  zadrwił.Nawet się nie odwrócił. A ja myślę, że bardziej kochasz stanowiskodyrektora i dziewięć tysięcy miesięcznie.Zatkało ją.Nawet nie przypuszczała, że mógłby coś takiego powiedzieć.Odsunęłasię od niego i podeszła do okna.Było już ciemno.Tylko księżyc i gwiazdy świeciłyjasno.Wspomniała, jak leżeli na łące pod gwiazdami w Bieszczadach, mówiąc o swoichżyczeniach.A jednak chyba trochę je spłoszyliśmy, pomyślała, głośno zaś powiedziała:  Krzywdziszmnie, mówiąc w ten sposób.Po prostu chcę się rozwijać, a pieniądzenie są w tym najważniejsze.Owszem, są istotne, ale przecież przydadzą się nam, żebyś mógł bezstresu pracować nad doktoratem. Nie mam zamiaru być twoim utrzymankiem  odparł przez zęby, bębniąc palcami po biurku. Widocznie już przestałem się liczyć dla bogatej pani dyrektor albo się jejznudziłem.I powiem ci coś jeszcze, jeżeli rzeczywiście jestem dla ciebie najważniejszy, tozrezygnujesz z tej pracy. Przecież to zwykły, emocjonalny szantaż.Powiedz, co przeszkadza ci bardziej? Toże będę za rabiać prawie tyle co ty, czy to, że będę dyrektorem? Zapomniałaś już, jak Beata została dyrektorem w tym radiu i czym się to skończyło? Witkarogi rzucały cień dłuższy od niego. Rozpoczął swój ulubiony przemarsz po pokoju. Zaczną sięjakieś konferencje, narady, wyjazdy i cholera wie co jeszcze.Zaraz będą się kręcić koło ciebie twoidawni  chłopcy z tym od rozrywek& jak mu tam było  pstryknął palcami  Zbyszkiem na czele iinne podejrzane typki.A ty dla każdego będziesz taka milutka jak dla tego, pożal się Boże, kowbojaChrisa.A ja mam na to pozwalać i może jeszcze się cieszyć, tak?  zakończył, stając przed nią.Znowu świdrował ją tym spojrzeniem spodzmarszczonych brwi, którego nie lubiła. Chcesz pracować? Proszę bardzo, ale nie w radiu.Możesz robić tłumaczenia, tak jak rok temu. Zapomniałeś, że jestem dziennikarką i lubię swoją pracę, bo daje mi dużo satysfakcji. Jesteś przede wszystkim moją żoną, widzisz. Chwycił jej rękę i podsunąłpod nos palec z obrączką. A moja żona ma być przy mnie.A może ty chcesz odemnie uciec, że tak nagle zaczęło ci zależeć na tym radiu? Aż tak ci ze mną zle? Niedaję ci wszystkiego jako mężczyzna? Jak mogłeś coś takiego powiedzieć?  Wyszarpnęła rękę i poszła do sypialni, czując, jak łzydławią ją w gardle.Długo szlochała w poduszkę.Ze złości, rozgoryczenia i poczucia krzywdy.W środku nocy obudziły ją ręce zsuwające z niej piżamę.Kochał się z nią tak, jakbychciał pokazać, że należy tylko do niego i w pełni nad nią panuje.Nie protestowała.Chciała, aby tak się czuł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl