[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To przez te wypukłe szkła, pomyślał iuśmiechnął się.- No dobrze, tak czy owak, ona w dalszym ciągu należy dociebie - powiedziała dzierżąc małą szpilkę w pomarszczonych,kościstych palcach.- Dobrze wiesz, że zostanie w tym domu, akiedy umrę, dopilnuję już, żebyś wziął ją z powrotem.Dawid żachnął się na te wypowiedziane bez osłonek słowa,tak że nie stać go było nawet na ripostę.Czym prędzej pożegnałsię i wyszedł.W tygodniu między świętami a Nowym Rokiem Dawidnapisał do Annabelli dwa listy, drugi zawierał więcej obelg podadresem Geralda, był bardziej wobec niego napastliwy niżpierwszy.Domagał się w, nich, w imię sprawiedliwości, byAnnabella napisała do niego szczery list, to, co naprawdę myśli,nie taki, w którym czuje się Geralda cenzurującego pilnie każdejej słowo.Dawid z niechęcią myślał o nadchodzącym NowymRoku, mimo iż spędzi go w swoim domu i ani jeden klakson,żaden pijacki wrzask nie zakłóci mu ciszy.Otrzymał list odAnnabelli - bardzo zresztą krótki, nie stanowiący odpowiedzina jego list - w tym samym dniu, w którym nadeszła dońprzesyłka polecona z brylantowym klipsem.List utrzymany byłw nader uprzejmym tonie; jest bardzo wdzięczna, aleupominek mu odsyła.Mógł to śmiało napisać sam Gerald!Dawid nie znalazł w tym liście ani jednego ciepłego słówka,jakie poprzednio zawsze odnajdywał, słówka, przez któreprzezierało całe jej uczucie.Mój Boże, myślał, czyżby stała sięmarionetką w łapach tego potwora?Na pewno zresztą napisze do niego drugi list.Zadał jejbowiem kilka konkretnych pytań, na przykład: ile godzindziennie może ćwiczyć na fortepianie, czy ma w Hartfordziewielu przyjaciół, czy chodzi do teatru, czy lubi kawę z ekspresui znowu wrócił do kwestii Mozart-Schubert - co zamierza dalejrobić z tym pomysłem książki, której szkic kiedyś mupokazywała.Był absolutnie pewny, że odpowie mu na tewszystkie pytania może dopiero po Nowym Roku, kiedy będziemiała więcej czasu; pomyślał sobie również, że może przeprosigo za ów chłodny lakoniczny liścik, dotyczący zwrotugwiazdkowego prezentu, wytłumaczy to tym, że Gerald chciałkoniecznie go przeczytać, upewnić się, czy naprawdę odsyła muklips.Może napisze mu, jak bardzo by chciała zachować ówklips ze względu na osobę ofiarodawcy?W noworoczne święto Dawid obudził się w swoim domu zmęczącego snu, w którym nękały go wizje na temat listu odAnnabelli.Widział we śnie każde słowo owego listu, mówiłamu, że go kocha, powierzała mu swój los, prosiła, by uwolnił jąod Geralda, obiecywała, że zrobi wszystko, czego od niejzażąda.I Dawid obudził się, by zdać sobie sprawę zgigantycznego oszustwa marzeń sennych, by, wstrząśnięty izałamany, spędzić samotnie w pustym domu pierwsze godzinyNowego Roku.Wyglądało to na zły omen.W tym domu niemiewał do tej pory złych snów.Pózniej jednak, gdy zajął sięczyszczeniem srebra i miedzi, przyszło mu do głowy, że sen ówmożna dwojako pojmować: i jako zły, i jako dobry omen.Możelist od niej jest już w drodze? Co za głupota wpadać w rozpacztylko dlatego, że list jeszcze nie doszedł, że nie trzyma go wręku.Względnie dobry nastrój nie opuszczał go przez kilka dni,nawet po powrocie do pani McCartney i fabryki.Dawid dwukrotnie natknął się w pensjonacie na EffieBrennan, zawsze około w pół do szóstej, po pracy.Przychodziław odwiedziny do pani Beecham.Za pierwszym razemprzyniosła doniczkę z kwitnącym geranium; chroniąc kwiatprzed zimnem, owinęła go w zielony papier.ZaproponowałaDawidowi, by wstąpił z nią do pani Beecham, ale Dawiduprzejmie odmówił, równie uprzejmie pytając, co u niejsłychać; Effie zrewanżowała mu się tym samym, i tak to sięskończyło.Za drugim razem Effie stała w hallu i patrzyła napocztę rozłożoną na wiklinowym stoliku, jak gdyby miałanadzieję, że znajdzie tam list zaadresowany do niej.Gdy ujrzała wchodzącego do hallu Dawida, zakręciła się napięcie i spojrzała na niego z uśmiechem.- Cześć, Dawid! Znowu się spotykamy.Jest dla ciebiepaczka.Podniosła do góry paczuszkę, książkę, którą zamówił zNowego Jorku.Stali, gawędzili o wszystkim i o niczym.Nadworze było zimno i należało się spodziewać, że będzie jeszczezimniej.Dawid czuł się winny wobec niej, zupełnie jakbywyrządził dziewczynie jakąś haniebną krzywdę.Sedno tkwiłochyba w tym, że ona wiedziała - w każdym razie byłaprzekonana - że jego matka nie żyje, fakt ów jednak, jakrównież to, że powiedziała mu o tym prosto w oczy, nieabsorbował uwagi Dawida, gdy na nią patrzył.Patrzył na jejwłosy, krótkie, sterczące w lokach wokół ciemnoniebieskiegoberetu; były prawie tego samego koloru co włosy Annabelli, tensam rudy odcień.Przypomniał sobie, że Annabella też ma terazkrótkie włosy, choć on zawsze myślał, że ma długie, takie jak wLa Jolli.Dawid nie mógł jednak znieść jasnego, szczeregospojrzenia Effie.- Ale, ale, twój portret jest już utrwalony - powiedziała.- Jakchcesz, możesz go sobie wziąć, a jak nie, to nie, nie będę cimiała tego za złe.- Bardzo chętnie - rzekł, wpijając dłoń w poręcz schodów.- Wpadnij do mnie któregoś wieczoru.- Dziękuję.Nie omieszkam - powiedział z uśmiechem i zacząłwchodzić na górę.Ruszyła za nim.Otworzył swój pokój, wszedł i już miałzamknąć za sobą drzwi, gdy usłyszał wypowiedziane głośnoswoje imię.- Jest jeszcze coś, o czym chciałabym ci powiedzieć -oznajmiła przyciszonym głosem.- Mogę wejść na minutkę?Westchnął nerwowo, nie mogąc opanować rozdrażnienia, istanął bokiem, aby ją przepuścić.Zamknął drzwi, co pogrążyłoich w ciemności, po czym dwoma susami dopadł biurka, naktórym stała lampa.- Ooo! - powiedziała rozglądając się dokoła.- Nieprzypuszczałam, że masz taki duży pokój.I tak przyjemnieurządzony.Kiwał głową rozpinając płaszcz.- Proszę, siadaj.- Nie, zaraz idę.- Znowu utkwiła wzrok w jego twarzy.-Dawid, chodzi mi o ten wieczór u mnie.Przykro mi, że tak cięsondowałam na temat twojej matki.- Wcale mnie nie sondowałaś - rzekł szybko.- No, czy ona żyje, czy nie.Masz na pewno jakieś swojepowody.no, skoro powiedziałeś, że to pomyłka w ankiecie.Wkońcu to nie mój interes, przepraszam.Chcę jeszcze tylkododać, że Wesowi nie wspomniałam o tym ani słowem.- Co to ma za znaczenie? Nie ma o czym mówić - odparłDawid wieszając płaszcz, co pozwoliło mu odwrócić się do niejtyłem.- Widziałam, że bardzo się wtedy zdenerwowałeś, towszystko.Cisza.- A jeśli Wes zmienił się trochę ostatnio wobec ciebie, towcale nie z tego powodu - dodała Effie.- Ma ci za złe, że niechcesz do niego przyjść.- Uśmiechnęła się po swojemu, całąbuzią.Dawid wzruszył ramionami.- Ciągle mi opowiada o tych swoich kłótniach.Nie lubiębywać w domu, w którym mąż z żoną kłócą się nieustannie.Niejestem psychiatrą.I w niczym nie mogę mu pomóc.- Pomógłbyś im samym swoim przyjściem.Słowo honoru.Jak mają gości, nie kłócą się.Przynajmniej kiedy ja tam byłam.Wes uważa, że przez charakter żony stracił wielu przyjaciół.Bardzo możliwe, ale jeśli lubisz Wesa.Dawid przestąpił z nogi na nogę.- Wes tak za tobą przepada, naprawdę - ciągnęła tonemperswazji.- Wydaje mi się, że mógłbyś to dla niego zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]