RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni tylko byli właścicielami i tworzyli spółkę.Nie można było posiadać własności inaczej, jak tylko odziedziczoną po ojcu, a zatem za życia ojca nie miało się niczego na własność.Ale w miarę, jak wymierali synowie założyciela rodu, przychodzili na ich miejsce wnukowie, stający się właścicielami, bo na nich przyszła kolej.Toteż na spółkę rodową mogło się składać nawet kilkanaście działów.Dla porządku uznawano władzę najstarszego z najstarszej gałęzi rodu, ten był starostą rodowym.Zdarzało się, że wspólnicy rodowi, tj.głowy zrzeszonych rodzin, przyznawali sobie wzajemnie prawo używalności swego mienia, a czasem przyznawano używalność pewnej części jednemu tylko członkowi rodu.Rozmaicie się urządzali, jak chcieli, jak uważali, że dogodniej.Żadna władza państwowa nie mieszała się do ustroju rodowego.Wszystkie sposoby urządzeń rodowych miały wszakże tyle wspólnego, że gruntów nie można było sprzedawać, ni kupować, ani też podarować komuś.Nie znano też wcale testamentu; Kościół zaś wprowadzał go wszędzie.Ustrój rodowy może być dobry, nawet bardzo dobry, tylko do pewnego czasu; potem jednak dalszy rozwój wymaga, żeby każda rodzina zwolniona była od więzów rodowych.Nazywa się to "emancypacją rodziny".Gdzie do tego dojdzie, tam musi się też uznać pełnoletność syna z pewnym wiekiem i takiemu synowi wolno dysponować własnością, choćby żyli jeszcze ojciec i dziadek.Oczywiście przejść do takich nowych praw można było dopiero wówczas, gdy walka o byt była już łatwiejsza i gdy można się było już ruszać po kraju z większym bezpieczeństwem.A skoro ktoś nie gospodarował już w rodzie i rodu do niczego nie potrzebował mógł własność swą sprzedać lub podarować, mógł zrobić z niej zapis testamentowy.Stanowi to przewrót w prawie majątkowym i w ogóle taką zmianę stosunków, iż powstaje przesilenie społeczne.W takich czasach społeczeństwa dzielą się na dwa obozy, według tego, czy ktoś jest zwolennikiem tych nowości, czy też ich przeciwnikiem.Walka o emancypację rodziny łączyła się z zabiegami Kościoła o uznanie prawa kanonicznego.Chodziło o to, żeby król przyznał Kościołowi prawo do posiadania własności ziemskiej, która by nie mogła być oczywiście zależna od niczyjego prawa rodowego.Popierał więc Kościół emancypację rodziny.Ale król Bolesław Śmiały był przeciwnikiem nowych prądów.Nie chciał ani prawa kanonicznego, ani emancypacji rodziny.Wymagał, żeby utrzymać w całej mocy stare prawo rodowe i nie wprowadzać żadnych nowości.Królowi chodziło też o to, żeby nie dopuścić Kościoła do samodzielności, żeby pozostał zależny od jego łaski i niełaski, zawisłym będąc od udzielania dziesięciny, którą król mógł dać lub nie dać.Z całą swą krewkością zabrał się król do tępienia zwolenników nowego rozwoju społecznego, a w opozycji upatrywał zdradę popełnioną wobec siebie.Tak stały sprawy, gdy w diecezji krakowskiej, a więc tuż pod bokiem króla, zaszedł wypadek zapisu testamentowego i kupna dóbr ziemskich na rzecz Kościoła.Biskupem był Stanisław, syn Wielisława i Bogny ze Szczepanowa (obecnie diecezji tarnowskiej), stąd nazwisko Szczepanowskich.Zapewne protoplasta rodu, który tam osiadł i ród założył, nazywał się Szczepan.Ten Stanisław właśnie oddany na nauki do szkoły katedralnej w Krakowie, zwrócił na siebie uwagę ówczesnego biskupa (Suły), który po wyświęceniu zatrzymał go przy sobie i na swego następcę kierował.Nowy biskup nabył dla diecezji posiadłość Piotrowin (w powiecie puławskim, nieco na południe od Solca, lecz na przeciwnym brzegu Wisły), zapłacił za nią, a nabytek kazał sobie potwierdzić nadto testamentem, sporządzonym zawczasu przez bezdzietnego właściciela.Piotrowin należał wyłącznie do samego Piotra (od jego imienia pochodziła nazwa osiedla), bo on dopiero go założył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl