[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez specjalistów od atomistyki, wrocławianie mogli liczyć jedynie na eksperymenty.Kilku fizyków z Instytutu Niskich Temperatur zgłaszało wprawdzie chęć popracowania nad głowicami, ale to byli teoretycy, znali idee, lecz nie mieli w przeszłości żadnej styczności z taką technologią.Efektem ich pracy równie dobrze mogły być niewypały.– Pieprzony dylemat – mruknął do siebie i odpalił kolejnego papierosa od niedopałka.Starał się oszczędzać cenne Marlboro, i osiągnął imponujące efekty, ograniczając się do kilku sztachnięć cztery razy dziennie, ale dzisiaj puściły mu nerwy.To była ostatnia paczka i właśnie przyszedł na nią kres.Sięgnął po słuchawkę.Telefonistka zgłosiła się od razu.Jak wszyscy, czekała na jego decyzję.– Połącz mnie ze sztabem – polecił.Postanowił przedstawić sprawę w najczarniejszych barwach.* * *Chińczycy dyskutowali między sobą przez kilka minut.Stary odcinał się od opinii wygłaszanych przez swojego zastępcę, a ci z tylnego rzędu starali się ich pogodzić.Pan Jan obserwował ich z kamienną twarzą, ale była to tylko przykrywka.Pod tą maską walczył z niewesołymi myślami.Wyłożył na stół wszystkie mocne karty, a przeciwnik wciąż podnosił stawkę.Nie mógł się teraz wycofać, oznaczałoby to przegraną, brnął więc coraz dalej, rozpaczliwie szukając argumentów, które pozwoliłyby na ostateczne przekonanie tamtej strony.Wyglądało na to, że młodsi oficerowie uwierzyli w zagrożenie.Stary generał jednakże wciąż odmawiał rokowań, pewien blefu, a może wierząc w siłę pozostałych korpusów.Gdyby tak dało się wyeliminować tego dziada.To było nawet możliwe i wykonalne, pozostawał jednak problem, czy następcy zabitego będą bardziej skorzy do negocjacji, czy też potraktują egzekucję jako akt wojny.Jeśli nie uda się ich przekonać o zagrożeniu atakiem nuklearnym, nie pozostanie nic innego, jak wydać rozkaz nalotów na transporty.Konwencjonalnych nalotów, rzecz jasna, i pozbawionych elementu zaskoczenia w stopniu, jaki był możliwy jeszcze parę godzin wcześniej.W odróżnieniu od korpusów, zaplecze posiadało sprawne radary i silną obronę przeciwlotniczą.Jeśli atak nie odniósłby pełnego sukcesu, mogli liczyć tylko na cud.Z drugiej jednak strony nie zdradził, że wie o zapleczu chińskiej armii.Pociągi wciąż stały przed kolejną przeszkodą, wystawione na atak.Gdyby tak zrewidować poprzedni plan i przeprowadzić zmasowany nalot wszystkimi siłami.Pozbawiony całego wsparcia pancernego, dowódca korpusu mógłby zmienić nastawienie.Albo wręcz przeciwnie.Sobieszczuk znalazł się w kropce.Europa była w kompletnej rozsypce.Pomimo ogromnych wysiłków, nie udało się złapać żadnego sensownego przekazu z zachodniej części kontynentu.Ogrom zniszczeń, widocznych na zdjęciach z lotów rozpoznawczych, nie zostawiał miejsca na rozważania.Rosjanie uderzyli wszystkim, co mieli, a i Chiny dołożyły pewnie swoje trzy grosze.Tylko kraje Trójkąta Wyszehradzkiego wyglądały jako tako, ale były zbyt małe, by podzielić się ziemią i wpływami z ogromnymi rzeszami ludzi, napływającymi ze wschodu.Pan Jan nie miał co do tego wątpliwości.Gdyby nawet udało się obronić linię Wisły, a korpusy ekspedycyjne przeszły bokiem, to za kilka miesięcy problem pojawiłby się ponownie.Zniszczenia w zachodniej części kontynentu były znacznie większe, nie wiadomo czy w ogóle dałoby się tam żyć.Nawet górzysta Szwajcaria, pomimo neutralności, została potraktowana podczas tej wojny jak śmiertelny wróg.Żadne z jej większych miast nie ocalało, a żyzne alpejskie doliny, które nawet podczas wojny stuletniej dawały schronienie całym nacjom, były teraz wypalonymi do gołej ziemi pogorzeliskami.Dzisiejsze rokowania musiały zdecydować o losie Rzeczypospolitej.Ich klęska oznaczała w perspektywie roku fizyczną likwidację państwa i jego obywateli.Burmistrz musiał przekonać Chińczyków, że dysponuje siłą zdolną do starcia na proch ich potęgi.Tylko jak, na Boga, jak? Starał się zachować kamienna twarz, ale drgnął, gdy padł na niego cień.Oficer łącznikowy podał mu kartkę z meldunkiem.Przeleciał wzrokiem po dwóch linijkach tekstu.Uśmiechnął się drwiąco i podniósł wzrok na starego Chińczyka.Przez moment zdawało mu się, że widzi zaniepokojenie w oczach tamtego.Nawet jeśli było to tylko złudzenie, Sobieszczuk podjął decyzję.Wszystkie fragmenty łamigłówki, jaką były do tej pory pertraktacje, znalazły się na właściwym miejscu.Najlepszą obroną jest atak.Pan Jan szepnął coś do ucha żołnierzowi obok, podał ostentacyjnie kartkę Traczykowi i powoli wstał.Podniósł zegarek z mapy i zapiął go ponownie na nadgarstku.Wskazał na niższego stopniem chińskiego oficera, stojącego po prawej, potem na Sokoła.Tamten zrobił zdziwioną minę, ale Pan Jan raz jeszcze wskazał na śmigłowiec, a potem na siebie i na niego.Stary uśmiechnął się krzywo, ale skinął powoli głową, zezwalając na tę podróż.Oficer przeszedł obok stołu i skierował się do Sokoła, który zaczął właśnie grzać silniki.Burmistrz na migi pokazał, że to potrwa, co najmniej osiem godzin.Była dopiero dziewiąta rano, więc miał szanse wrócić jeszcze przed zmrokiem.Wsiadając do maszyny widział, że Chińczycy idą do swojego samochodu.* * *– Dajcie mi Zawadę – rozkazał Pan Jan, gdy już wystartowali.Spojrzał przez ramię na wnętrze maszyny.Szczupły Chińczyk siedział w kabinie pomiędzy dwoma rosłymi żandarmami.Wyglądał przy nich jak dziecko.Miał na głowie kulisty hełm, ale wtyczka radia była wyjęta z gniazda.Burmistrz zadbał o każdy szczegół, wprawdzie prawdopodobieństwo zrozumienia, o czym mówią między sobą, było znikome, ale wolał nie ryzykować.Nie w takim momencie.– Tu jednostka 18-210.– Głos był zniekształcony, ale na tyle czytelny, by zrozumieć głośno i wyraźnie wypowiedziane słowa.– Mówi Zawada, nie wiem, co panu przekazano, ale.– To teraz nieistotne [ Pobierz całość w formacie PDF ]