RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poświęcenie kilku tysięcy lat, by otworzyć przejście do sąsiedniego lochu, tojednak marnowanie czasu.Zaczął przy innej ścianie.Skrob.Skrob.138 Rozległ się przerazliwy krzyk.Skrobskrobskrob. Brzmi to, jakby cesarz się obudził  stwierdził z dziury w murze głosDwukwiata. I urządza sobie poranne tortury, co?Rincewind zaczął stukać w wielkie bloki odłamkiem kamienia. To właściwie nie jego wina.Po prostu nie zna się na ludziach. Naprawdę? Wiesz, że dzieci często przechodzą etap wyrywania muchom skrzydełek? Ja nigdy tego nie robiłem  zapewnił Rincewind. Nie można ufać mu-chom.Wydają się małe, ale mogą się okazać paskudne. Dzieci ogólnie, chciałem powiedzieć. Tak? I co? On jest cesarzem.Nikt nie ośmielił się mu powiedzieć, że to niewłaściwe.To tylko kwestia, no wiesz, większej skali.Wszystkie pięć rodów walczy międzysobą o tron.On sam, żeby zostać cesarzem, zabił swojego bratanka.Nikt mu niepowiedział, że nie należy zabijać ludzi dla zabawy.Przynajmniej nikt nigdy niezdołał dokończyć pierwszego zdania.A Hongowie, Fangowie, Tangowie, Sungo-wie i McSweeneyowie zabijają się nawzajem od tysięcy lat.To element królew-skiej sukcesji. McSweeneyowie? Bardzo stary ród.Rincewind z ponurą miną kiwnął głową.To przypominało zapewne hodowlękoni.Jeśli system premiuje zwycięstwem zdradzieckich morderców, w końcu za-czyna się hodować niezwykle zdradzieckich morderców.Prowadzi to do sytuacji,kiedy strach pochylić się nad kołyską.Rozległ się kolejny krzyk.Rincewind zaczął kopać kamienie.Klucz przekręcił się w zamku. Oho!  zawołał Dwukwiat.Ale drzwi pozostały zamknięte.Po chwili Rincewind podszedł do nich i na próbę szarpnął za ciężki żelaznypierścień.Drzwi uchyliły się na zewnątrz, ale niezbyt daleko, gdyż bezwładne ciałostrażnika stanowi dość niezwykłą, lecz skuteczną blokadę.Przy kluczu w zamku wisiało kółko z innymi kluczami.Niedoświadczony więzień natychmiast rzuciłby się do ucieczki.Ale Rince-wind ukończył studia doktoranckie na kierunku pozostawania przy życiu.Wie-dział, że w takich sytuacjach najlepszym rozwiązaniem jest uwolnienie wszyst-kich więzniów.Potem należy klepnąć każdego z nich w ramię, szepnąć:  Szybko!139 Idą po ciebie! , a następnie usiąść w miłym i spokojnym miejscu, dopóki pogońnie zniknie w oddali.Najpierw otworzył drzwi celi Dwukwiata.Niski człowieczek był chudszy i brudniejszy, niż go zapamiętał.Miał też rzad-ką brodę.Zachował jednak swą podstawową cechę, którą Rincewind tak dobrzepoznał  szeroki, promienny, a przede wszystkim ufny uśmiech.Ten uśmiechsugerował, że cokolwiek złego przytrafia się właścicielowi, jest z pewnością za-bawną pomyłką i bez żadnych wątpliwości zostanie wkrótce wyjaśnione przezrozsądnych ludzi. Rincewind! To naprawdę ty! Nie sądziłem, że jeszcze cię kiedyś zobaczę! zawołał. Tak, moje myśli biegły zbliżonym torem  odparł Rincewind.Dwukwiat zauważył ciało strażnika przed celą. Nie żyje?  zapytał. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa. Ty go zabiłeś? Byłem w celi! Coś takiego.Niezła sztuczka.Rincewind pamiętał, że mimo kilku lat doświadczania twardych faktów w tejkwestii, Dwukwiat nigdy nie chciał zrozumieć, że jego towarzysz dysponuje taki-mi zdolnościami magicznymi jak pospolita mucha domowa.Nie warto było nawetgo przekonywać, gdyż wtedy do listy nieistniejących zalet Rincewinda dodawałjeszcze skromność.Rincewind spróbował dopasować klucze do innych zamków.Z cel wycho-dzili ludzie w łachmanach i mrugali niepewnie w odrobinę lepszym oświetleniu.Jednym z nich  musiał trochę się odwrócić, by zmieścić swe ciało w wąskichdrzwiach  okazał się Trzy Zaprzężone Woły.Sądząc z wyglądu, został mocnopobity, choć może po prostu ktoś usiłował zwrócić jego uwagę. To jest Rincewind  oznajmił z dumą Dwukwiat. Wielki Mag.Wiecie,choć siedział w celi, zdołał zabić strażnika.Uprzejmie obejrzeli zwłoki. Właściwie to nie ja  zaprotestował Rincewind. Jest także skromny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl