[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to było wszystko.Kopacze przekształcili pozbywanie się ziemi w nową naukę.Gdy zaczęły się pierwsze naloty amerykańskich bombowców B-52, po prostu wsypywali ją w leje po bombach.Gdy amerykańskie patrole albo jednostki Armii Republiki Wietnamu utrudniały usuwanie urobku, partyzanci posługiwali się przyuczonymi bawołami do wywożenia go daleko od miejsca budowy tunelu.MacDonald Valentine, który przez dziewiętnaście miesięcy był przydzielony do batalionów południ owo wietnamskich Rangersów i stacjonował w Cu Chi, usłyszał od wietnamskiego zwiadowcy Phuc Longa, że jeżeli nacisk nieprzyjaciela nie pozostawia im innego wyjścia, partyzanci mogą przemycać ziemię pod nosem amerykańskich patroli w zwykłych garnkach, w których zazwyczaj znajdował się sos rybny.Garnek miał rozmiar dzbanka do kawy i pod warstwą sosu kobiety umieszczały pęcherz z ziemią.Było to zajęcie przypominające osuszanie jeziora łyżką do zupy.Co dwadzieścia, trzydzieści metrów, kopacze drążyli otwór odwadniający, aby zapobiegać zalewaniu tuneli.Miał on 20 cm szerokości i 15 głębokości.Ale co ważniejsze, mniej więcej co sto metrów w strategicznych punktach tuneli wykonywano specjalne syfony.Te wypełnione stęchłą, cuchnąca wodą jamy, po raz pierwszy odkryte w czasie operacji “Crimp”, miały zatrzymywać żrące i często zabójcze opary wytwarzane przez świece dymne i granaty z gazem CS, które Amerykanie wrzucali do tuneli, chcąc je zatruć.W rezultacie, niektóre z najbardziej zabójczych wynalazków przygotowanych w zachodnich laboratoriach zajmujących się wojną chemiczną, były bezużyteczne z powodu zastosowania w tunelach czegoś, co jest odpowiednikiem kolanka w rurze kanalizacyjnej.Zwyczajne klapy włazów łączących poszczególne poziomy również skutecznie blokowały przepływ oparów i gazów.Jedną z najważniejszych tajemnic, której Amerykanie nie poznali do końca wojny, była - według majora Quota - metoda budowy tuneli, dzięki której można było odcinać poszczególne sektory.“ - Amerykanie myśleli, że nasze wojska zamknięte są w jednym tunelu i że będą mogli i zabić wszystkich na dole wtłaczając do środka gaz albo pompując duże ilości wody.Ale to nic nie dawało.Ważne było, aby wróg nigdy tego nie zrozumiał”.W rzeczywistości powyższa opinia jest mieszaniną przechwałek i faktów.W początkowym okresie wojny w tunelach Amerykanie, z całą pewnością, nie zdawali sobie sprawy z istnienia tajnych wyjść.Ale wkrótce stało się oczywiste, że zepchniętych w dół partyzantów nie zawsze można było znaleźć przy zablokowanych wyjściach z tuneli.Jedynym sensownym wyjaśnieniem było więc istnienie ukrytych dróg odwrotu, które Amerykanie wykrywali jedynie przy dużej dozie szczęścia lub pomysłowości.Chociaż tunele były naturalnymi schronami zapewniającymi schronienie przed amerykańskimi nalotami, w miarę jak bombardowania stawały się coraz bardziej zaciekłe, konieczne było stosowanie dodatkowych, specjalnych środków ochronnych.Budowniczowie zaczęli więc kopać stożkowe schrony w kształcie litery A, których geometryczny kształt był tak zaprojektowany, by ukrycie wytrzymywało siłę eksplozji zarówno pocisku artyleryjskiego jak i bomby.Jeszcze ważniejszy był fakt, że stożkowy kształt wzmacniał odgłosy nadlatujących grup B-52.Był to jedyny sygnał ostrzegający mieszkańców tuneli o grożącym nalocie.Ostatecznie jednak, prawdziwe bezpieczeństwo systemu tuneli zależało od dokładnego i pomysłowego zastosowania kamuflażu.Niedatowany dokument Viet Congu doradza w tej sprawie, co następuje:Jeżeli okres wykorzystywania [tuneli] jest długi, powinniśmy hodować żywe rośliny.Zmieniać wyschnięte liście, zanim pociemnieją i przed nadejściem dnia zacierać wszystkie podejrzane ślady.Nadawajcie maskowaniu kontrast stosując wysoką i niską roślinność.Nie pozostawiajcie w widocznym miejscu wyraźnych, ciemnych kopców ziemi.Rośliny i gałęzie muszą być zbierane w miejscach oddalonych od umocnień i miejsc stacjonowania wojska.Kiedy potrzebne są szybkie, interwencyjne naprawy, nigdy nie zbierajcie gałęzi i liści na terenie oddzielającym was od nieprzyjaciela, a zwłaszcza nie bierzcie dużej ilości z jednego miejsca.Informator o kryptonimie “TU-10” został ulokowany przez amerykański wywiad wojskowy gdzieś w rejonie Tay Ninh w okresie od stycznia do lipca 1967 roku.28 lipca 1967 roku przekazał swoim kontrolerom obszerną informację na temat ciągłych sukcesów w maskowaniu tuneli, ujawniając pewne istotne szczegóły taktyki piechoty Stanów Zjednoczonych stosowanej w walce w tunelach.Partyzanci zauważyli, że kiedy nasze [tj.Stanów Zjednoczonych i Armii Republiki Wietnamu] wojska odnajdują jakąś kryjówkę, mają skłonność do niszczenia jej i podążania dalej bez przeprowadzania, intensywnych poszukiwań.tunele i wejścia do magazynów w miejscach zamieszkałych sytuowane są często pod kuchnią, albo, jeśli to możliwe, pod zagrodą dla świń.Amerykanie niechętnie tam zaglądają.Równie często wykorzystywano duży słup na rogu budynku albo zadaszone ukrycie dla zwierząt, by zamaskować wejście do tunelu albo magazynu.Agent “TU 10” donosił, że generalną (choć nie zawsze przestrzeganą) zasadą było obowiązkowe zmienianie, co trzy dni, listowia używanego do kamuflażu.Dokładano również starań (nie poinformował jednak z jakim skutkiem), by używać do maskowania “małe krzewy z wieloma liśćmi” i tam, gdzie to możliwe, żywe pędy roślin, które rozwinęłyby się i pozostały zielone.Ale Ngo Van Giang, wzięty do niewoli partyzant, który przekazywał wywiadowi Stanów Zjednoczonych pożyteczne informacje na temat konstrukcji tuneli, sugerował, że istnieją sposoby, dzięki którym Amerykanie mogą wykrywać tunele, pomimo ich doskonałego maskowania.Dobrze przeszkolony obserwator może dostrzec ślady ścieżek, w bezpośredniej okolicy mogą znajdować się ułamane gałęzie, trawa po obu stronach ścieżek może być przygnieciona, w sąsiedztwie może być widać kilka nie dających się wyjaśnić wysokich kopców, a w rejonie tuneli ziemia może być nieco bardziej gąbczasta.Doskonale wyszkoleni żołnierze amerykańskich sił specjalnych, Zielone Berety, byli specjalnie przygotowywani do identyfikowania nawet najbardziej pomysłowych systemów maskowania.Żyli w trudnych warunkach, często na terenach, gdzie dominowały siły Viet Congu, i zasłynęli swoimi umiejętnościami bojowymi i zdolnością przetrwania.Kilku z nich zostało przydzielonych do pododdziałów piechoty prowadzących operacje “szukaj i zniszcz” [ Pobierz całość w formacie PDF ]