[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZażądaÅ‚am uÅ›ciÅ›lenia obietnicy, jak mianowicie, bÄ™dÄ… tÄ™ informacjÄ™ wykorzysty-wać? PojÄ…kaÅ‚ siÄ™ chwilÄ™, ale wreszcie powiedziaÅ‚, że, być może, ktoÅ› tam przyjedzie, obej-rzy go sobie i zadecyduje co dalej.SpytaÅ‚am na to, po czym zamierza go rozpoznawaći czy zna może osobiÅ›cie MartusiÄ™.Ów zorientowany po drugiej stronie zakÅ‚opotaÅ‚ siÄ™ nieco i wyraznie byÅ‚o widocz-ne, że bardzo chce siÄ™ ode mnie odczepić, ale ciÄ…gle zachowywaÅ‚ nieskalanÄ… grzeczność.Dawne zÅ‚e we mnie wstÄ…piÅ‚o i zaproponowaÅ‚am jadowicie, że, wobec tego, może ja teżtam przyjadÄ™, a mnie rozpoznajÄ… z pewnoÅ›ciÄ….Ku mojemu zdumieniu rozmówca bar-dzo siÄ™ z tej propozycji ucieszyÅ‚ i gorÄ…co zachÄ™ciÅ‚ mnie do jej realizacji.158W rezultacie, caÅ‚kowicie wbrew pierwotnym zamiarom spÄ™dzenia spokojnego wie-czoru w domu, po dziesiÄ™ciu minutach znalazÅ‚am siÄ™ w Marriotcie.Korków po drodzenie byÅ‚o nawet na lekarstwo i wszÄ™dzie trafiaÅ‚am na zielone Å›wiatÅ‚o zapewne dlatego, żekoniecznie chciaÅ‚am wykorzystać byle które czerwone, żeby cofnąć o cztery minuty ze-gar w tablicy rozdzielczej, który siÄ™ niepotrzebnie Å›pieszyÅ‚ i ciÄ…gle mnie myliÅ‚.Nic z te-go, dojechaÅ‚am na miejsce, można powiedzieć, jednym ciÄ…giem.MartusiÄ™ przy automacie wypatrzyÅ‚am od razu.Obok niej siedziaÅ‚ i pukaÅ‚ w przy-ciski jakiÅ› mÅ‚ody facet, rzeczywiÅ›cie duży, ale poza tym bez żadnych rzucajÄ…cych siÄ™w oczy cech szczególnych.Z drugiej strony tkwiÅ‚ JapoÅ„czyk, wiÄ™c żadne pomyÅ‚ki niemogÅ‚y wchodzić w grÄ™.PodeszÅ‚am do niej. Siedz spokojnie, graj dalej i nie zwracaj na mnie uwagi wyszeptaÅ‚am jej doucha zza pleców.Martusia drgnęła gwaÅ‚townie i puknęła w niewÅ‚aÅ›ciwy guzik. O, cholera! Nie zaskakuj mnie tak! Wcale nie chciaÅ‚am tego dublować! Nie patrzÄ™ zapewniÅ‚am jÄ… ze skruchÄ….RzeczywiÅ›cie nie patrzyÅ‚am, bo interesowaÅ‚y mnie osoby w wejÅ›ciu.Powinien tamsiÄ™ znajdować jakiÅ› wysÅ‚annik wÅ‚adzy Å›ledczej, goniÄ…cy za mnÄ… chciwym okiem, żebyprzeze mnie rozpoznać MartusiÄ™, a przez MartusiÄ™ tego dużego obok.Dublowania już siÄ™ nie daÅ‚o cofnąć.Martusia z determinacjÄ… puknęła w cokolwiek. WyszÅ‚o! kwiknęła radoÅ›nie. To już zaskakuj mnie, ile chcesz.Pomaga!Teraz już mogÅ‚am spojrzeć, chociaż i tak dzwiÄ™ki wskazywaÅ‚y, że trafiÅ‚a.Prawie midech odjęło, bo na froncie dostaÅ‚a damÄ™ i cudem chyba znalazÅ‚a za niÄ… króla.PograÅ‚o jejdÅ‚uższÄ… chwilÄ™, odwróciÅ‚a siÄ™ ku mnie na stoÅ‚ku i zapaliÅ‚a papierosa.Obie równoczeÅ›nie Å‚ypnęłyÅ›my spod oka na dużego obok.GraÅ‚, nie zwracajÄ…c na nicżadnej uwagi.HaÅ‚as dookoÅ‚a panowaÅ‚ wystarczajÄ…cy, żeby szeptanej rozmowy nikt niezdoÅ‚aÅ‚ dosÅ‚yszeć. No i co? wyszeptaÅ‚a niecierpliwie Martusia. Nie mam pojÄ™cia odszepnęłam. Może tam siÄ™ jakiÅ› plÄ…cze w wejÅ›ciu i oglÄ…-da ciebie i jego. Mnie po co? %7Å‚eby wiedzieć, który to on. To już chyba wie, nie? Chyba wie. I co zrobiÄ…? A skÄ…d ja mam to wiedzieć? Chyba nic. Jak to, nic?! No nie zakujÄ… go przecież w kajdany! Pograj jeszcze, a ja siÄ™ rozejrzÄ™.159Duży facet obok spojrzaÅ‚ nagle na zegarek, puknÄ…Å‚ w aut i zaczÄ…Å‚ wypuszczać swojÄ…wygranÄ…, zwiÄ™kszajÄ…c tym haÅ‚as.WydaÅ‚o mi siÄ™ to podejrzane. Ty graj, a ja wyjdÄ™ i bÄ™dÄ™ udawaÅ‚a, że gadam w komórkÄ™ wyszeptaÅ‚am. PopatrzÄ™, czy on wyjdzie i czy ktoÅ› za nim pójdzie.Martusia kiwnęła gÅ‚owÄ… i wróciÅ‚a do gry.Przezornie wyszÅ‚am od razu, wygrzeba-Å‚am z torby komórkÄ™ i przytknęłam jÄ… do ucha, jednym okiem wpatrujÄ…c siÄ™ w nad-zwyczaj apetyczne ciastka, a drugim w częściowo dla mnie widoczne wnÄ™trze kasyna.DostrzegÅ‚am, że facet zlazÅ‚ ze stoÅ‚ka i udaÅ‚ siÄ™ w kierunku kasy.UdajÄ…c, że patrzÄ™ bezmyÅ›lnie, co mi zapewne doskonale wychodziÅ‚o, rozejrzaÅ‚am siÄ™po foyer.JakiÅ› jeden siedziaÅ‚ na fotelu przy stoliku blisko wind i gapiÅ‚ siÄ™ w przestrzeÅ„,ale tego znaÅ‚am z widzenia w zasadzie jako gracza, drugi, wyglÄ…dajÄ…cy na goÅ›cia hote-lowego, staÅ‚ przy balustradzie, patrzyÅ‚ w dół i machaÅ‚ do kogoÅ› rÄ™kami.Pan Miecio sie-dziaÅ‚ przy stoliku na bocznej galeryjce, najwyrazniej czekajÄ…c na klienta, pana Mieciateż znaÅ‚am.Nikogo wiÄ™cej nie byÅ‚o, nie liczÄ…c kilku osób w wejÅ›ciu na salÄ™, ci jednakżezaliczali siÄ™ chyba do obsÅ‚ugi.Uparcie glÄ™dzÄ…c do wyÅ‚Ä…czonej komórki, doczekaÅ‚am upragnionego momentu.Dużyfacet od Martusi wyszedÅ‚ spokojnym krokiem, nagle skrÄ™ciÅ‚ i w dzikim tempie popÄ™dziÅ‚w dół po schodach.W foyer nic nie ulegÅ‚o zmianie.JakiÅ› jeden nadal siedziaÅ‚ w swoim fotelu, pan Miecionadal czekaÅ‚ na klienta, ten przy balustradzie nadal z radosnym uÅ›miechem machaÅ‚ rÄ™-kami w kierunku holu na dole.Za facetem nie wyleciaÅ‚ nikt.OdczepiÅ‚am siÄ™ od komórki, czujÄ…c rozczarowanie i niepokój.Zlekceważyli nasze in-formacje? Nie zdążyli przyjechać? Niepotrzebny im w ogóle ten mÅ‚ody byk do uprzÄ…ta-nia trupów? To po cholerÄ™ nakÅ‚onili mnie do przyjazdu, nie mogli powiedzieć wprost,że go znajÄ… i nie muszÄ… oglÄ…dać i Å›ledzić?Ten przy balustradzie przestaÅ‚ wreszcie machać, osiÄ…gnÄ…wszy widocznie swoje cele,bo uczyniÅ‚ gest aprobaty, z kciukiem do góry, i udaÅ‚ siÄ™ do wind.PomyÅ›laÅ‚am, że w ob-liczu czterech możliwych dróg opuszczenia tego drugiego piÄ™tra, metoda pozornie bez-troskiego machania z góry do kogoÅ› na dole, przy wyjÅ›ciu, byÅ‚aby najlepsza i sama bymjÄ… zastosowaÅ‚a.PosÄ…dziÅ‚abym machajÄ…cego o przynależność do sÅ‚użb wywiadowczych,bez wzglÄ™du na jego wyglÄ…d, gdyby nie to, że wÄ…tpiÅ‚am w zaangażowanie takiej iloÅ›ci lu-dzi do tak nÄ™dznego zadania.MÅ‚ody goryl wydawaÅ‚ mi siÄ™ Å›rednio ważny, policja po-winna w ogóle znać to Å›rodowisko, a poza tym, zdążyliby w tak bÅ‚yskawicznym tem-pie wszystkich ich porozstawiać we wÅ‚aÅ›ciwych miejscach.? Chociaż, z drugiej strony,Anita twierdziÅ‚a, że to mÅ‚oda kadra, Å›wieży narybek.PostanowiÅ‚am być natrÄ™tna, za-dzwonić do pana majora z nietaktownym pytaniem, ale to już raczej z domu.WróciÅ‚amdo Martusi. No i co? spytaÅ‚a chciwie, przerywajÄ…c grÄ™ i odwracajÄ…c siÄ™ ku mnie.160UsiadÅ‚am przy automacie, opuszczonym przed chwilÄ… przez naszego podejrzanego. PojÄ™cia nie mam.Albo rozwinÄ™li żywÄ… i skomplikowanÄ… akcjÄ™, albo nie zrobiliw ogóle nic. No wiesz.! MogÅ‚am jeszcze, jakoÅ› podstÄ™pnie i po kumotersku, dopytać siÄ™ o jego nazwisko,bo skoro wszyscy tu znajÄ… mnie, mam chyba prawo znać przynajmniej niektórych, nie?Ale teraz już za pózno, Å‚atwo pokazać faceta palcem, trudniej go opisać.PrzepadÅ‚o. To co zrobimy? Nic.JeÅ›li okaże siÄ™ nam potrzebny w scenariuszu, po prostu wymyÅ›limy go.A,prawda, bez umowy nie piszÄ™! Ale myÅ›leć możesz? Na tematy uboczne.Teraz, skoro już tu jestem, pomyÅ›lÄ™, w co grać.* * * JesteÅ› jasnowidzÄ…ca oznajmiÅ‚a Martusia z przejÄ™ciem, wkraczajÄ…c w moje pro-gi. Obie jesteÅ›my jasnowidzÄ…ce! MówiÅ‚aÅ›, że masz Å›ledzie.?MiaÅ‚am Å›ledzie, owszem, zrobiÅ‚am je przed dwoma dniami sposobem z reguÅ‚y prze-ze mnie stosowanym, najÅ‚atwiejszym pod sÅ‚oÅ„cem, który, nie wiadomo dlaczego spra-wiaÅ‚, że wychodziÅ‚y doskonale.PowiedziaÅ‚am o nich Martusi przez telefon, kiedy ja-koÅ› ostrożnie zawiadomiÅ‚a mnie, że chyba bÄ™dzie miaÅ‚a niezmiernie ważne informacjei prawdopodobnie przyjdzie z Bartkiem.ZakomunikowaÅ‚a mi to jakoÅ› tak, że nie by-Å‚am w stanie odgadnąć, czego owe informacje mogÅ‚yby dotyczyć, spraw sÅ‚użbowych czyuczuciowo-prywatnych.Oprócz Å›ledzi, miaÅ‚am również wysoce interesujÄ…ce wieÅ›ci, ale przez telefon milcza-Å‚am o nich, bo Martusia rozmawiaÅ‚a tak, jakby jej coÅ› przeszkadzaÅ‚o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]